Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie finansowe <3
To dzięki Państwa wpłatom udało się zebrać potrzebującą kwotę na pokrycie kosztów weterynaryjnych.
Elza przeszła dwie poważne operacje.. Jej leczenie oraz pobyt w klinice był bardzo długi i kosztowny, niestety nie wystarczyła uzbierana kwota ze zbiórki :(
Elza została adoptowana 27.01.2019 <3
Opowiem Wam swoją historię. Nazwali mnie "Znajdą", bo tylko tym dla wielu pewnie jestem. Kiedyś miałam dom, byłam kochana, przytulana, ale pewnego dnia to się zmieniło. Wyszliśmy na kolejny spacer, a może przejażdżkę samochodem, sama już nie pamiętam. Potem było już tylko zimno, strasznie i ciemno.
Brakowało mi jedzenia, przez co bardzo schudłam, a moje malutkie 7 kilogramowe ciałko pokrywała masa napompowanych krwią dziwnych robaków. Bardzo długo szukałam ludzi, pomocy, kogoś kto wskazałby mi drogę do mojej rodziny.
Zamiast tego napotkałam auto, które nawet nie zwolniło po tym, kiedy mnie potrąciło, było to 16.10.18. Nie mogę powiedzieć, miałam dużo szczęścia, znalazł mnie ktoś, kto przechodząc obok, nie minął mnie obojętnie. Zabrał tą niewielką kulkę futra (którą właśnie jestem) do weterynarza. Ten wyjął ze mnie te największe kleszcze, które od wielu dni wpijały się w moje ciało, po czym zdecydował się postawić diagnozę "na oko". "Złamanie kości śródstopia" zwyrokował, następnie wstrzyknął w moje ciało dużo zastrzyków, po czym zakończył wizytę.
Zajął się mną ten pan, który znalazł mnie na poboczu. Nie powiem, był dobry i udzielił mi gościny na swoim podwórku, kiedy nikt inny nie chciał takiej znajdy jak ja. Podobno inne psiaki trafiają do jakiś "domów tymczasowych", ale dla mnie nie było w nich miejsca.
Myślałam, że będzie już tylko lepiej, jednak nie mogłam sie podnieść, nie wypróżniałam się, moja łapka z dnia na dzień coraz bardziej puchła. Cierpiałam, czując ogromny ból i nie umiałam w żaden sposób pokazać tego ludziom, ale oni sami chyba się w końcu zorientowali. Pan wziął telefon do ręki telefon, coś tam poklikał i dosłownie po chwili leżałam już w jego samochodzie.
19.10.18 Przyjechałam do Lublina, gdzie zajęły się mną takie sympatyczne ciocie. To one woziły mnie od kliniki do kliniki, pocieszały kiedy robili mi jakieś prześwietlenia, pobierali krew z łapki. Nie wiem dokładnie, co to jest ta miednica, ale to właśnie ją, a nie śródstopie mam połamane. I to przez to nie dawałam rady chodzić samodzielnie na trawkę. Lekarze musieli wsadzić mi taką rurkę, którą nazwali cewnikiem, abym mogła... Zresztą chyba rozumiecie.
To właśnie ciocie na koniec ubłagały lekarzy jednej z przychodni, aby zdecydowali się zoperować mnie jak najszybciej, w niedzielę 21.10.18. Pewnie nie było to łatwe, nawet taki psiak jak ja wie, że człowieki w ten dzień tygodnia z reguły odpoczywają w domach z rodziną. Teraz jestem już po operacji załatwiam się samodzielnie i każdego dnia czuję się odrobinkę lepiej.
Wszystkie Ciocie, zarówno te ze szpitalika, w którym obecnie mieszkam, jak i te odwiedzające drapią mnie za uchem i mówią, że będę zdrowa, ale muszę być cierpliwa, bo niestety trochę to potrwa. Ten pan w białym fartuszku, co mnie operował, wspominał coś, że przez 6 tygodniu muszę mieć ograniczony ruch i trzeba delikatnie wynosić mnie na dwór, żebym załatwiła swoje potrzeby, mówił też, że powinnam być pod całodobową opieką szpitalną przynajmniej 2-3 tygodnie, a doba to koszt 50 zł.
Nagle nastała cisza. Moje Ciocie chyba się załamały. Za chwilę przyszły do mnie z czerwonymi i mokrymi oczami, pogłaskały mnie i powiedziały, że sie nie poddadzą i że będzie dobrze! Nawet imię chcą mi zmienić, powiedziały, że teraz będę Elzą, a nie jakąś tam "Znajdą". Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić jak bardzo sie ciesze, tylko o te pieniążki się martwię, bo moje leczenie jest bardzo, bardzo drogie, a te pieniądze mają takie ogromne znaczenie. Kochani, pomożecie mi?
Ładuję...