Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani dziękujemy wszystkim, którzy wsparli nasz „Projekt strachulce”. Wiemy, że los psiaków, które nie mają szans na adopcję bez pracy nad nimi jest wielu z Was nieobojętny. Takie psiaki też zasługują na pomoc i szansę, tak jak ich przytulaśni i kanapowi koledzy. I one z czasem potrafią otworzyć się na człowieka i na nowe życie, trzeba tylko dać im czas…
Nie udało się niestety zebrać kwoty potrzebnej na zabranie większej ilości takich psiaków, ale dzięki Wam te nad którymi pracujemy mają zapewnione miejsce w hoteliku z bahawiorystą. Ares wychował się na dziko, i mimo ciężkiej pracy nadal jest wielkim indywidualistą. Mógłby już iść do adopcji, do domu z ogródkiem, gdzie człowiek nie będzie nalegał na bardzo duży kontakt, i do tego będzie on na psich warunkach. Mimi niestety robi niewielkie postępy, jest zamknięta w sobie i nie ma zaufania do ludzi. Netka na szczęście wyszła z lęku separacyjnego i może już szukać nowego domu. Jeżeli tylko którykolwiek z nich pójdzie do adopcji zabierzemy w jego miejsce kolejnego, może pomoc nie będzie olbrzymia, ale systematyczna, i uda się nam pomagać kolejnym strachulcom.
Jeszcze raz serdecznie dziękujemy wszystkim darczyńcom i życzymy wielu wspaniałych chwil z Waszymi zwierzakami!
Projekt "Starachulce - psy skazane na bezdomność" powstał z inicjatywy wolontariuszy fundacji "Lepszy Świat". Ma na celu pomoc tym psom z cieszyńskiego schroniska, które mają opinię nieadopcyjnych - dzikich, gryzących ze strachu, wycofanych, lękliwych i nieufnych.
Często to psy, które spędziły w schronisku kilka czy kilkanaście lat mają już bardzo nikłe, właściwie żadne, szanse na adopcję.
Inspiracją do utworzenia projektu był Joti, piesek który przebywał w schronisku ponad 6 lat. Był wystraszony, kompletnie nie potrafił chodzić na smyczy. Szarpał się i gryzł. Nie było takiej możliwości, by adoptowano go bezpośrednio ze schroniska. Po sześciu latach ktoś się nim jednak zainteresował ale miał zamieszkać w wielkim mieście. Nie chcieliśmy, żeby taka okazja przepadła. Wzięła go do domu tymczasowego nasza wolontariuszka, jednak niestety nie poradziła sobie z nim. Wysłaliśmy go do hoteliku ze szkoleniowcem. Psiak po dwóch tygodniach już maszerował na smyczy, a dzisiaj mieszka w stolicy i jeździ na wycieczki. Idealnie się zaklimatyzował.
Doszliśmy do wniosku, że skoro Joti sobie poradził, to dlaczego nie pomagać pieskom z podobnymi problemami i tak to się zaczęło. Poprzez ten projekt fundacja zabrała ze schroniska już kilkanaście takich psiaków. Zostały umieszczone w hoteliku z doświadczonym psim behawiorystą, który nad każdym z nich pracował indywidualnie. Zdecydowana większość z nich wyszła ze swojej "nieadopcyjności" i znalazła nowe domy. Bez tego projektu byłyby nadal skazane na bezdomność i resztę życia spędziłyby w schronisku.
Chcemy kontynuować naszą pomoc, jednak są to dla nas spore wydatki. Koszt pobytu jednego "strachulca" w hoteliku ze specjalistą to 450 złotych miesięcznie. Do tego dochodzą koszty weterynaryjne i transport; często też specjalistyczna karma. Są psy którym wystarczy miesiąc czy dwa, ale są i takie, nad którymi trzeba popracować dużo dłużej.
Prosimy Was o pomoc. Potrzebujemy przede wszystkim wsparcia finansowego, które pomoże nam opłacać hotelik ze specjalistą oraz leczenie. Zwracamy się do wszystkich, którym nie jest obojętny los naszych "strachulców", żeby pomogli zebrać nam pieniądze na dalszą pomoc dla nich.
Im więcej wspólnie zbierzemy, tym więcej psiaków dostanie fachową pomoc i szansę na nowe życie. Obecnie w hoteliku przebywa trzech naszych podopiecznych - Ares, Mimi i Netka, to miesięczny koszt 1350 złotych za sam pobyt bez leczenia. Każda kolejna zebrana kwota przybliża kolejnego potrzebującego psiaka do szansy na nowy dom. Pomóżmy razem cieszyńskim "strachulcom".
Ładuję...