Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani Darczyńcy! To był najpiękniejszy dzień w tym roku, kiedy mogliśmy zapłacić wszystkie zaległe faktury. Stokrotne dzięki!
I tak weszliśmy w sezon wiosenny, który wszystkim kojarzy się z piękną, zieloną wiosną, a dla nas to okres intensywnych działań.
TYLKO co zrobić, kiedy nie ma się pieniędzy na opłacenie zaległych faktur za leczenie, a kolejne koty dosłownie wpadają nam pod nogi? Przestać przyjmować kolejne przypadki?
Niestety chore i zaniedbane zwierzęta nie mają luksusu, żeby wybrać kiedy pojawić się na naszej drodze - wtedy gdy akurat opływamy w nadmiar pieniędzy na koncie fundacyjnym ;). Na taki luksus z kolei nie możemy liczyć my sami jako fundacja. Niestety - NIGDY nie mamy nadmiaru wolnych środków pieniężnych. I wtedy kiedy jesteśmy w największym dołku finasowym wchodzi cały na czarno nasz nowy podopieczny Fetorek.
Ten kot cierpiał i to bardzo długo. Dosłownie przegnita paszcza, ogromne zapalenie, ropa, pchły, kleszcze, sierść w opłakanym stanie, wyniki krwi na czerwono i oczywiście niewykastrowany. I standardowo mimo debetu na koncie i długu w klinice zdecydowaliśmy, że zawalczymy. 3 tygodnie w szpitalu już za nami a kolejne tygodnie w perspektywie.
A w tak zwanym międzyczasie koteczka Mila - urocza słodzina do pełnego ogarnięcia, ale na szczęście zdrowa, do tego Zosieńka z FIV-em, Merlin z mycoplazmą, potworną anemią i niestety z FIV-em i jeszcze jedna koteczka w wysokiej ciąży i dwa kolejne na liście do odłowienia.
I przegrana walka o naszą białaczkową Dzidzię, która nigdy nie doczekała się swojego własnego domu. Prowadzenie fundacji to autentyczna, codzienna walka o przetrwanie - ciężka, męcząca, upiornie stresująca, ale z drugiej strony - kto zawalczy o zmianę ich świata?
Pandemia, wojna na Ukrainie, inflacja i drożyzna, horrendalne rachunki za ogrzewanie kociarni - co roku coś wali nas po głowie. Finansowo funkcjonujemy na granicy przeżycia. Tylko dzięki Wam i bazarkowi charytatywnemu, który prowadzimy, jesteśmy w stanie zapewnić karmę dla kotów w kociarni. O spłacie innych zobowiązań nawet nie mamy co marzyć.
Ponad 20 tysięcy długu w lecznicach czeka na spłatę. Nie wiemy jak, nie wiemy kiedy to będzie możliwe. A jeszcze nie wszystkie faktury do nas spłynęły. Jak już myślimy, że jest dobrze, bo nie jest aż tak źle, to jednak nie ma powodów do szczególnego optymizmu. Jeśli ledwo wiąże się koniec z końcem...
A miało być tak pięknie. Myślałyśmy, że w nowy rok uda wejść się bez większych długów. Ale się nie udało. Koniec roku dobił nas panleukopenią i zebrał śmiertelne żniwo. Zabrał nam 2 młode kocie życia. Krecika, wykarmionego butelką przez jedną z nas, który ledwo zdążył pokonać fip i Majkela - chwilę wcześniej wyrzuconego przez jakiegoś potwora w kartonie na śmietnik. Do tego zachorowały jeszcze 3 koty w kociarni - Misia i jej Mami oraz Mruczysław. Na szczęście cała trójka wyzdrowiała. I dzięki surowicy, ogromnym środkom ostrożności i bardzo starannej dezynfekcji nikt więcej nie zachorował.
Jeszcze przed panleukopenią trafiły do nas 2 kocurki - jeden z częściowo urwaną przednią łapą, którą trzeba było amputować i drugą złamaną tylnią - obie łapy po jednej stronie. Istniało ogromne ryzyko, że jeżeli nie uda się złożyć i uratować tej tylnej łapy, to Fado będzie musiał zostać poddany eutanazji. Bo nie miałby możliwości poruszania się. Tylko niesamowite umiejętności i doświadczenie naszych weterynarzy sprawiły, że dziś kocurek jest sprawnym trójłapkiem. Drugi kocurek Łapek również musiał mieć amputowaną łapę.
2 pierwsze miesiące tego roku też były nielekkie. Trzeba się było zająć zębami kilku naszych starszych podopiecznych, którzy mieli stan zapalny. Kastracje kilku zeszłorocznych maluchów zrobiliśmy za darmo dzięki uprzejmości innej fundacji oraz wielkiemu sercu jednej z naszych pań weterynarek. Przyszedł również rachunek za ogrzewanie kociarni - mimo stosunkowo łagodniejszej zimy i mniejszego grzania, oczywiście i tak wyższy niż w zeszłym roku. Ceny karmy i żwirku z miesiąca na miesiąc również rosną - a co tydzień lub dwa musimy składać kolejne zamówienia.
Mamy na utrzymaniu 80 kotów i 2 psy i kupkę faktur do zapłacenia i nie dajemy rady. Nawet nasz bazarek charytatywny nie pomaga nam w spłacie. Starcza tylko na jedzenie.
Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak silnego poczucia, że toniemy i że bez Waszej pomocy pójdziemy na dno. BŁAGAMY - POMÓŻCIE NAM!
Ładuję...