Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Z piątku na sobotę w nocy Tosia zaczęła czuć się źle, dostała gorączki, biegunki i zwymiotowała.
Wylądowaliśmy w lecznicy...
Zapalenie otrzewnej zabrało nam Tosię. Mimo walki po godzinie 15 w sobotę Tosia się poddała, a nasze serca pękły na milion kawałków.
Nie tak miało być...
Tosia jest już wykąpana i pozbyła się macicy, niestety bardzo zmienionej, otorbielonej w bardzo dużym stopniu. Kolejny krok ku normalności za nami, dziewczyna dochodzi do siebie po zabiegu.
Tosia, bo takie imię ma nasza dziewczynka ma się coraz lepiej :)
Zabieg usunięcia guza przebiegł praktycznie bez komplikacji, niestety rana dosyć długo się goiła ponieważ Tosia sika sobię na nogi i przy okazji na ogon ;)
Oczywiście nie mogło być zupełnie pięknie, krew w moczu i ostre zapalnie pęcherza, które aktualnie mamy już za sobą, dało nam nieźle popalić.
Aktualnie pęcherz i mocz oapnowany, rana po operacji wygojona i " tuczymy " dziewczynkę do kolejnej operacji ( kastacja z usunięciem guza na jajniku ), czekamy również na wyniki histopatologii już usuniętego nowotworu.
Buziaczki od Tosi dla Wszystkich wspierących ją cioć i wujków !
Emocje powoli opadają. Podchody do złapania suni trwały, nie pytajcie nawet jak długo. Suczka była widywana w Nowym Dworze Bratiańskim od bardzo dawna, ale na kilka miesięcy zniknęła z radarów.
Pojawiła się znów niedawno, niestety z "czymś wiszącym pod brzuchem". W klatkę łapkę łapały się, ale koty. Dziewczyna była coraz słabsza, bacznie obserwowała nas i klatkę. Jeszcze wczorajszej nocy, pięknie nas podglądała gdy przyjechałyśmy na miejsce zobaczyć czy może tym razem się udało dziś rano podjęliśmy decyzję, że poprosimy o pomoc w jej złapaniu Jamora i dosłownie po napisaniu wiadomości okazało się, że suczka siedzi w klatce. Szybka akcja, rzuciłyśmy wszystko i pojechałyśmy po nią, oczywiście bez strat się nie obyło (klatka łapaka nadaje się tylko do naprawy). Na sygnale pojechałyśmy z nią do lecznicy i tam została pod kroplówkami. Szybkie badanie krwi, ciepła kroplówka i ciocie z lecznicy mają jej dać coś pysznego do jedzenia.
Dziewczyna ma wielki guz na tylnej łapie, jest odwodniona, zapchlona i zakleszczona... Musimy ją podkarmić i zoperować, ale na to przyjdzie czas. Okazuje się, że w suni nie ma grama agresji, dała przy sobie zrobić wszystko bez jakiejkolwiek premedytacji.
Sunia już drugi dzień spędza w lecznicy w związku z ogromnym odwodnieniem, najpierw musi się wzmocnić, żebyśmy mogli podjąć się operacji. To wszystko wiąże się z ogromnymi kosztami, dlatego bardzo prosimy Was o pomoc.
Ładuję...