Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Antoś odszedł.
Zawieźliśmy go rano do Gorzowa. Nie było badania tomografem. Guz okazał się już tak rozległy, że nie wchodziła w grę amputacja łapy, zajęte węzły chłonne. Rozważaliśmy chemię, ale przedłużyła by mu życie może o miesiąc dwa, w cierpieniu. Nie stanąłby już na łapki. Był z nami niecałe dwa tygodnie. I był jednym z najukochańszych psów jakie spotkaliśmy...
Żegnaj Antosiu. Przepraszamy, że nic więcej nie mogliśmy dla Ciebie zrobić. Zbyt późno dowiedzieliśmy się o Twoim istnieniu i Twojej gehennie. Wszystkim Wam z całego serca dziękujemy za wsparcie i pomoc. Zebrana kwota zostanie przeznaczona na spłatę faktur za leczenie Antosia. Za operację i dzisiejsze badanie zakończone wyrokiem.
[Aktualizacja 12.06.2018]
Nie mamy ostatnio dobrej passy, a raczej nie mają jej zwierzaki, które ratujemy. Trafiamy do nich, gdy są już w takim stanie, że jedyne co możemy zrobić to przedłużyć życie o dwa - trzy miesiące, albo skrócić cierpienie poprzez eutanazję.
Jeszcze do wczoraj myśleliśmy, że przed Antosiem po operacji usunięcia guza jąder kawałek fajnego życia bez bólu. Ale pisaliśmy, że jest jeszcze guz na nodze, że zrobiona została biopsja.
Od wczoraj Antoś nie wstaje, guz rośnie w tempie zawrotnym. Jego noga wygląda jak dwie nogi. Wczoraj i dziś był na kroplówce wzmacniającej. Dziś nadeszły wyniki biopsji. To właściwie wyrok. Guz komórek tucznych, powszechnie znany jako mastocytoma. Rokowania złe na tym etapie.
Skoro Antoś nie chodzi , może być zaatakowany kręgosłup. Jutro o 8.30 jedzie jeszcze na tomograf do Gorzowa do kliniki Bartłomieja Kurosza - onkologa. Nie wiadomo czy tomograf będzie potrzebny... Jesteśmy załamani.
Tak było wczraj ok. 14.00, dziś Antoś już nie wstaje :(
[Aktualizacja 7.06.2018]
Obiecane zdjęcia Antosia po wczorajszej operacji usunięcia guza. W takich warunkach przebiega Antosiowa rekonwalescencja. Jak Wam się podoba? Jest w hotelu Przystań na 4 łapy w Drzonowie. Dziękujemy hotelowi za wspaniałą opiekę.
Dziś już sobie dzielnie spacerował.
Ważna informacja! Antoś zachowuje czystość, lubi być w domowych warunkach. Prawdopodobnie mieszkał w domu za życia poprzedniego właściciela, starszego pana, który zmarł, a po jego śmierci rodzina wyrzuciła psa na łańcuch do chlewa. Będziemy mu szukać domu, to cudowny, łagodny i bardzo dzielny pies :)
Przed nim jeszcze operacja usunięcia guza z uda i guzów na klatce piersiowejale najpierw musimy poznać wyniki biopsji.
Z całego serca dziękujemy za wsparcie i wpłaty dla Antosia <3 Jesteście wspaniali :)
[Aktualizacja 5.06.2018]
Antoś przeszedł wczoraj kolejne badania w klinice SABVET w Zielonej Górze. RTG nie wykazało zmian w płucach. Jutro na 11.30 zaplanowana jest operacja usunięcia gigantycznego guza na jądrach i kilku innych mniejszych na ciele, a przy okazji kastracja. To musimy załatwić w pierwszej kolejności, żeby mu poprawić komfort życia.
Wyszło jednak także mnóstwo innych rzeczy. Antoś ma ogromnego guza na lewym udzie, podczas operacji będzie zrobiona biopsja, która niesie jednak ryzko uszkodzenia nerwu, ale dowiemy się, czy guz jest unerwiony i można usuwać.
Antoś ma problem neurologiczny. Uszkodzenie w kręgosłupie, z powodu którego nie stawia normalnie łapek, tylko podwija palce, tylne łapki mu się rozjeżdżają. No i dochodzą poważne problemy skórne, wyłysienia i zrogowacenia, ale tym zajmiemy się później.
Jest po kąpiei w Manusanie i ogoleniu, więc jego sierść wygląda już i tak o niebo lepiej niż w dniu, w którym zobaczyliśmy go po raz pierwszy. Trzymajcie kciuki.
Pierwszy czerwca 2018. Otrzymujemy zgłoszenie, że w jednej z podszprotawskich miejscowości ujawniono psa w bardzo złym stanie. Po chwili dostajemy także zdjęcia i filmik obrazujący psa i warunki w jakich egzystuje.
Początkowo trudno było nam nawet rozróznić płeć psa na zdjęciach. Guz uniemozliwia psu normalne poruszanie się, powoduje ból i cierpienie. Psiak uwiązy łańcuchem do ściany nieczynnego chlewika. Na dworze tego dnia blisko 28 st. C. w cieniu. Mieszkańcy przynoszą psu wodę, psiak z ledwością poczłapuje do postawionej miski.
Po kilku godzinach udaje nam się znaleźć miejsce, w które możemy zawieźć psiaka po odebraniu i nawiązać kontakt z najbliższą lecznicą. Ruszamy po psiaka.
Na miejscu uderza nas smród bijący od psa... Mimo bólu jaki odczuwał, dał się bez problemu odpiąć z łańcucha, na którym spędził kilkanaście lat swojego życia. Zachowywał się tak spokojnie. Tak bardzo nam zaufał, jakby wiedział, że już na zawsze zmienimy jego życie.
Na ciele psiaka niezliczona ilość ropiejących ran i guzów. Gdy go głaszczemy po głowie, która jest jedynym miejscem nie pokrytym jeszcze warstwą strupów i łuszczącej się skóry przechodzą na nas pchły. Psa potwornie swędzi całe ciałko. Próbując sobie ulżyć ocierał grzbietem o wejście do swojego "domu". Ranił przy tym skórę, w którą wdało się zakażenie.
Każdy dotyk sprawia mu ból i dyskomfort, ale bez problemu pozwala się zapakować do auta. Do najbliższej lecznicy mamy kilkadziesiąt kilometrów. Jedziemy z otwartymi oknami, smród gnijącego psa jest nie do zniesienia, choć nie jedno już widzieliśmy.
Na miejscu czekają już umówieni lekarze. Psiak zostaje przyjęty poza godzinami pracy lecznicy. Lekarze widząc wcześniej zdjęcia z miejsca zdarzenia wiedzieli już, że będzie wymagał natychmiastowej pomocy.
Psiak bez problemu pozwala sobie wykonać wszystkie niezbędne i możliwe w jego stanie badania, temperaura, krew, USG. W tym ostatnim nie widać przerzutów na narządy wewnętrzne, co daje nam i jemu ogromną nadzieję na powrót do zdrowia.
Wyniki krwi: silny stan zapalny, anemia, ponadto podwyższona temperatura ciała, najpewniej wskutek upałów, braku dostępu do wody, i z przewlekłego stanu zapalnego. Pies bardzo silnie zapchlony, z hiperpigmentacją. Natychmiast otrzymnał kroplówkę i leki, które mają zmniejszyć stan zapalny i ustabilizowac go do czasu operacji.
Niepokoi nas także niedowład tylnej psiej łapki. Trudno na tę chwilę ustalić co jest tego przyczyną, początek zespołu końskiego ogona lub przerzut do rdzenia kręgowego. RTG w poniedziałek. Dziś nie można podać znieczulenia.
To co najbardziej przeraża nas wszystkich to guz jąder, który objął także prącie. Psiak nie jest w stanie normalnie oddać moczu, sika po trochu, kilka, kilkanaście kropel. Oddawanie moczu też sprawia mu ból.
Rokowania co do dalszego postępowania są ostrożne. Czekamy na poprawę wyników krwi i konsultację chirurgiczną. Na tę chwilę psiak dostał zestaw leków przeciwbólowych, przeciwzapalnych, i antybiotyków. Wczorajsza noc była dla niego pierwszą od wielu miesięcy spędzoną bez bólu i nieustającego swędzenia całego ciała.
Po wizycie w lecznicy musieliśmy psiaka wykąpać, aby uwolnioć go od stada pcheł i cuchnącej wydzieliny jego skóry, po kąpieli trzeba było ogolić go, aby zmniejszyć stan zapalny skóry, pozbyć się gniazd pcheł i ogromnego łojotoku. Po tych zabiegach umieściliśmy go w hoteliku dla psów, gdzie został otoczony odpowiednią opieką. Pierwszy raz od kilku dni zjadł posiłek i zasnął w wygodnym, chłodnym miejscu nie czując juz bóli i głodu.
Zobaczcie na jego oczy i uśmiechnięty pyszczek. To zdjęcie wykonaliśmy wracając z lecznicy. Wierzymy, że on nam ufa i nie zawiedziemy jego zaufania. Jest cudownym, miłym psem, spragnionym kontaktu z człowiekiem, delikatnym, ostrożnym, spokojnym. Ma około 8 lat, przed nim jeszcze wiele dobrych dni.
Jadąc po psiaka wiedzieliśmy, że jego ratowania i lecznie nie będzie proste i łatwe. Wiedzieliśmy też, że psiak nie może pozostać dłużej w dotychczasowym miejscu. Nie wiemy, ile wyniosą rachunki z lecznicy, hoteliku, konsultacje chirurgiczne i planowana operacja. Mamy pod opieką kolejnego cierpiącego psiaka. Wierzymy, że i tym razem pomożecie nam wygrać walkę o jego zdrowie i życie. On liczy na Waszą pomoc.
Ładuję...