Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy z całego serca wszystkim Darczyńcom za wsparcie. Ogromnie się cieszymy ze udalo się opłacić fakturę za leczenie przecudnego kociaka.
Ptyś ma już własny dom i kochających go bezgranicznie opiekunów.
Dzieki Waszej pomocy znowu jest szczęśliwy.
Dzwoni telefon. Weterynarz pyta się, czy pomożemy?
Co się stało? Do lecznicy trafił młody poturbowany kocurek, w ciężkim stanie. Przynieśli go młodzi ludzie, którzy nie przeszli obojętnie obok leżącego kociaka na środku ulicy. Inni go mijali, jak gdyby był niewidzialny. Po oględzinach u weterynarza okazało się, że kot został potrącony przez samochód. Kociak ma około 5 miesięcy, nie może wstać, jest we wstrząsie. Kotek cudem uniknął śmierci.
Nie wiemy, czy to kot wolnożyjący, czy ma opiekuna. To w tej chwili nie jest ważne. Sprawa jest pilna. Musimy podjąć szybką decyzję. Wiemy, że biedakowi nikt nie pomoże. Jeśli my nie pomożemy, to… Ech…
A my nie dajemy już rady w takim tempie pomagać, tylu wypadkowym zwierzętom. Jednak bardzo chcemy mu pomóc, zdiagnozować i wyleczyć. Przecież to dopiero taki mały dzieciak. Dopiero zaczyna swoje kocie życie. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że mamy do zapłaty zaległe faktury. Mimo wszystko zdecydowałyśmy się na leczenie biedactwa. Nie poddamy się, nie my. Przecież nie mogłyśmy go zostawić bez pomocy.
I tak, mały koci chłopczyk trafił pod nasze skrzydła. Teraz możemy mu powiedzieć: kochany jesteś już bezpieczny, już nadeszła pomoc, będzie dobrze, już nie będzie bolało. Wykonano badania. RTG wykazało złamanie nasady dalszej kości udowej lewej. Operacja musiała być przeprowadzona jak najszybciej. Nawodniono biedaka, podano leki, zoperowano łapkę.
Nie wyobrażamy sobie, jak można tak bezwzględnie postąpić i zostawić ranne zwierzę na środku ulicy, bez pomocy. A potem spokojnie pojechać do domu i spokojnie dalej żyć. Pytamy sami siebie, jak długo damy radę ratować zwierzęta? Odpowiedź jest tylko jedna: dopóki wystarczy nam sił i środków. Nie potrafimy zamykać oczu na ból, cierpienie, obojętność i bestialstwo ludzi wobec bezbronnych zwierząt. Nie przeliczamy ich życia na złotówki, pomagamy odruchem serca.
Diagnostyka, operacja, leczenie, rehabilitacja. Czy udźwigniemy? Nie. Same nie damy rady, mimo że bardzo chcemy. Bardzo prosimy Was o pomoc. Nie dla nas, dla niego. W Was, dobrych ludziach, cała nasza nadzieja... Wierzymy, że wśród Was, znajdują się ludzie, którzy otworzą swoje serca i nie zostawią nas bez pomocy.
Ładuję...