Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za ogromne wsparcie dla Pusi.
Koteczka czuje się bardzo dobrze, miedzy innymi dzięki lekom, które otrzymuje :)
Niestety Pusia nadal nie chce jeść. Wymaga nawadniania dożylnego, wciąż podajemy antybiotyki i zalecone leki rozkurczowe.
1 lutego Pusia trafiła na cito do kociego szpitala. Dzień wcześniej nie zjadła posiłku, a w nocy pojawiła się potworna biegunka.
Na szczęście okazało się, że to tylko deliktatne przytkanie i związany z tym lekki stan zapalny jelit. Po wydaleniu czopów z sierści, z zaleceniami Pusia mogła wrócić do domu. Jest nawadniana dożylnie, dokarmiana w razie potrzeby.
Trzymamy kciuki żeby szybko doszła do siebie.
Karta z wynikami w załączniku.
Życie Pusię zawiodło wielokrotnie...
Początkiem wojny na Ukrainie, została wypuszczona na ulicę przez uciekających przed okupantem właścicieli. W ogarniętym kraju wojną, pomiędzy hukiem bomb a ulicznym zgiełkiem, starała się sobie jakoś radzić. Czy jej się udawało?
Kiedy przerażoną i poranioną zabrano z ulicy była wrakiem kota. Skołtunione futerko, ogromna, zaropiała rana na łapce, która wymagała natychmiastowej interwencji chirurga, kiepskie wyniki badań (zapewne efekt niedożywienia).
Leczenie łapki trwało bardzo długo. Kotka w tym czasie zdążyła się zadomowić i na nowo zaufać człowiekowi.
Ale w tym zrujnowanym kraju, na ulicach wciąż wiele kotów potrzebuje pomocy. Dlatego opiekunka Pusi zdecydowała się szukać dla niej domu. Bo dzięki adopcji zwolniłoby się miejsce dla kolejnego kotka w potrzebie. Znalazła się rodzina w Polsce, która zainteresowała się losem Pusi i zdecydowała się dać jej dom. Kotka miała zamieszkać w domu z dwoma innymi kotkami. Opiekunki zapewniały, że w stadzie radzi sobie dobrze. Po szczepieniach i wyrobieniu dokumentów, kicia trafiła do nas, skąd miała zostać odebrana przez rodzinę adopcyjną. Niestety do adopcji nie doszło...
Życie po raz kolejny zadrwiło z Pusi. A ona przerażona i oszukana, przeraźliwie bojąca się kotów, musiała zamieszkać w fundacyjnym tymczasie.
Pierwsze kilka dni spędziła pod sofą, wychodząc tylko do kuwety. W jej pełnych strachu oczach widać było zawód i smutek - że po raz kolejny ktoś ją porzucił. Ona nie rozumiała, że to było dla jej dobra - żeby mogła mieć lepsze i bezpieczniejsze życie.
Ponieważ Pusia nie radziła sobie w stadzie kotów, postanowiliśmy poszukać jej nowego domu. Takiego, gdzie właściciela będzie miała tylko dla siebie. Po ogłoszeniu jej zgłosiło się mnóstwo osób, z których wybraliśmy dwa potencjalne domy. Wszystko przebiegło super, z obiema rodzinami byliśmy umówieni na zapoznanie z Pusią. Ale żadna z tych rodzin nie pojawiła się w umówionym terminie. Dlaczego? Do dziś nie udało nam się znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
Ale tak widać miało być, gdyż kilka dni później Pusia zaczęła mocno utykać na łapkę. Zalecone początkowo preparaty nie przynosiły ulgi, więc kotka trafiła na wizytę do chirurga. Ponieważ badania miały być wykonane w znieczuleniu, musiała pozostać w szpitalu.
Po analizie wyników i zdjęć RTG, lekarze zdiagnozowali u Pusi zmiany zwyrodnieniowe stawów. To proces nieodwracalny. Ona nigdy nie będzie w 100% zdrowa, do końca życia będzie wymagała leczenia i opieki lekarzy. Na razie włączono jej leczenie sterydowe, a jeśli nie będzie poprawy to zastrzyki dostawowe z kwasu hialuronowego i w ostateczności preparat Solensia. Niestety jest on bardzo drogi. Wiemy, że sterydy pomogą tylko na krótko. Mieliśmy już takie koty.
Kiedy późnym popołudniem zadzwonino do nas z lecznicy, usłyszeliśmy "przyjeżdżajcie po Pusię, bo się poddusza ze stresu". Odebraliśmy najszybciej jak się dało. Wtulona w opiekunkę wróciła do tymczasu. Czyżby kolejny raz myślała, że została porzucona? Nie wiemy, jak potoczą się dalsze losy Pusi. Czy kiedykolwiek znajdzie dom, czy zostanie z nami na zawsze. Wiemy jedno - mimo niechęci do kotów, czuje się u nas jak w domu. I choć jest z nami krótko, zdążyła już nas pokochać jak własną rodzinę.
Na pewno powalczymy o jej zdrowie i komfort życia. Choć zdajemy sobie sprawę z tego, że leczenie będzie długie, być może do końca jej życia. I na pewno kosztowne. Czy dołączycie do nas i również dołożycie cegiełkę do leczenia Pusi?
Ładuję...