Dzikuski też chcą żyć! Pomóż tworzyć ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt we Wrocławiu

Wsparło 1 227 osób
64 321,48 zł (64,32%)
Brakuje jeszcze 35 678,52 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 28 Lutego 2021

Zakończenie: 31 Grudnia 2024

Godzina: 23:59

17 Października 2023, 19:09
Przed nami ciężka zima...

Kochani, wracamy do Was, prosząc o wsparcie dla ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt. Nie dajemy rady - codziennie otrzymujemy prośby o ratowanie jeży, lisów i innych dzikich stworzeń. Bardzo chcielibyśmy pomóc wszystkim, ale brakuje nam mocy przerobowych, ludzi, specjalistów-weterynarzy na miejscu oraz, oczywiście, pieniędzy... Wciąż jesteśmy jedynym ośrodkiem tego typu we Wrocławiu i wciąż nie otrzymujemy finansowego wsparcia od miasta Ceny nas dobijają...

Przez ostatnie miesiące staraliśmy się nie poddawać, ale czujemy, że stanęliśmy pod ścianą. Bez Waszej pomocy nie przetrwamy. 

Wciąż walczymy o życie jeży, ale nadchodzi dzień, gdy będziemy musieli zacząć odmawiać pomocy i skazać zwierzęta na śmierć.  Wciąż leczymy lisy po wypadkach czy chore - ale nie wiemy, jak długo to potrwa. 

Na funkcjonowanie całej EKOSTRAŻY wydajemy już ponad 130 tysięcy złotych MIESIĘCZNIE. Obecnie brakuje nam około 80 tyś. złotych miesięcznie, by nie musieć martwić się o kolejny dzień...

Mission impossible?

Błagamy Was o wsparcie - po to, byśmy mogli dalej pomagać.

Pokaż wszystkie aktualizacje

21 Marca 2021, 22:53
"NAKARM MALUSZKA" na Dzień Dziecka!

Pomóż dzikim dzieciom. Napełnij brzuszek osieroconego oseska, a w DZIEŃ DZIECKA otrzymasz od nas niespodziankę - filmik, w którym pokażemy, jakiego malucha ratujesz wraz z nami dzięki swojej wpłacie!

1. Wpłać na zbiórkę minimum 20 PLN

2. Wyślij potwierdzenie wpłaty na promocja@ekostraz.pl

3. W Dzień Dziecka wyślemy Ci filmową niespodziankę z podziękowaniem!

--------

Gdy przychodzi wiosna, w naszym azylu daje się słyszeć szczególne dźwięki. Siorbanie, mlaskanie, ciumkanie... Tak, to już czas na oseski! Uwierzcie nam, ich nie obchodzą wirusy, kryzysy gospodarcze i ludzkie przepychanki. One po prostu muszą pić, by żyć.

Pamiętajcie, by nie karmić i nie leczyć dzikich zwierząt na własną rękę, bo nieświadomie, w dobrej woli, możemy zrobić krzywdę. Dzikich zwierząt nie karmimy też krowim, zwykłym mlekiem, a specjalnie do tego przeznaczonym!

Dzikie maluchy trafiają do nas ranne, okaleczone, chore, osierocone. Do ich odkarmiania, obok ogromnej cierpliwości i czujności, potrzebujemy specjalistycznych preparatów weterynaryjnych oraz sprzętu - butelek, strzykawek, malutkich smoczków (drogie to pieroństwo!).

Skąd biorą się takie sierotki? Dlaczego tracą matki? Niestety, dużo tragedii spowodowanych jest działalnością człowieka. Wypadki samochodowe, wypalanie i wykaszanie traw, pogryzienie przez psy, niszczenie siedlisk... A czasem i nadmierna ludzka troska – nie wszystkie dzikie maleństwa znalezione w trawie potrzebują pomocy, one po prostu czekają, aż mama wróci z pożywieniem. Tymczasem zabrane z kryjówki, bezpowrotnie tracą szansę na matczyną opiekę. Zwykle oznacza to wyrok śmierci. Chyba że do akcji wkroczy ktoś, kto uratuje, ogrzeje i nakarmi...

Wraz z mamą, maluszki tracą ciepło, opiekę i miłość, których nigdy, tak do końca, nie będziemy potrafili odtworzyć. Oseski-sierotki już na starcie mają ciężko. Część z nich nawet nie zobaczyła jeszcze świata, a już została na nim całkiem sama. Głodne, wyziębione, płaczą za mamą, która zginęła pod kołami samochodu…

Niezależnie od gatunku, dzieci potrzebują po pierwsze miłości, a po drugie: jedzenia. Każdy pisk, każde nawet najdelikatniejsze zakwilenie, łamie nam serca. Bo jeśli nie dostaną odpowiedniego pożywienia – dopasowanego do ich wieku i gatunku – ten dzień może być ich ostatnim. Oddamy im każdą sekundę i grosz. Ale pieniędzy brakuje...

W tym momencie w Ekostraży znajdują się sierotki - oseski borsuków cudem uratowanych z budowy, małe zające, a nawet malutki dzik, który tak rozpaczliwie szukał pomocy, że przyszedł do ludzkiego domu za psem... Nie ukrywamy, że ze względu na pandemię nasza sytuacja jest tragiczna... Kolejnych kilka miesięcy, ba, tygodni, przyniesie nam, jak co roku, wysyp maluszków. Boimy się, że tym razem nie będziemy w stanie im pomóc...

Nasi najmniejsi, najbardziej bezbronni podopieczni błagają Was o pomoc. Nie prosimy o zabawki, o luksusy. Prosimy o jedzenie. O pamięć i podzielenie się odrobiną miłości. One naprawdę niczego więcej nie potrzebują. Pomóżcie nam wykarmić najsłodsze istotki na ziemi – wspólnie naprawmy to, co zepsuł człowiek i dajmy im szansę na przeżycie

----

Historia Skórki

Zobaczcie, jakie niesamowitą przemianę potrafi przejść dzikie zwierzę pod czułą opieką wolontariuszy. Ta jeżyczka trafiła do nas jako osesek, osierocona, poparzona oraz osłabiona. Istne kombo. Długo nie otwierała oczu...

Skóra schodziła jej płatami, zbierała się ropa, a potem wypadła jej sierść i niemal wszystkie kolce... Czy widzieliście kiedyś łysego jeża?

Maleństwo nie miało apetytu, z godziny na godzinę walczyło o życie. Konieczna była antybiotykoterapia, kroplówki... I jeszcze kilka tygodni walki z anemią oraz chorą wątrobą... Tyle igieł wbitych w małe, bezbronne ciałko...

Ale udało się - nawet kolce odrosły! 

Jeżyca trafiła już na wolność! Tupta sobie radośnie w Dolinie Bystrzycy :)

----

Malutkie borsuki

A o historia sprzed kilku tygodni. Ciężka łyżka koparki na zawsze rozdzieliła matkę i jej czwórkę małych borsuczków :(

Gniazdo borsuczej matki zostało zniszczone przez koparkę, a ona sama uwięziona pod betonową płytą. Ostatecznie udało jej się w popłochu uciec z tego jej zniszczonego całego świata. Po swoje dzieci jednak nie wróciła. Pojechaliśmy po maleństwa. Były zimne jak lód, bardzo zapchlone i głodne. Na szczęście w ostatniej chwili usłyszał ich piski operator koparki. Ratujemy je. Jesteśmy im to winni za zmarnowane dzieciństwo, stres, zniszczenie całego ich świata w kilka minut... Całe szczęście, maleństwa mają się dziś świetnie, przeżyły wszystkie! W odpowiednim dla siebie czasie trafią do woliery, która pozwoli im zdziczeć - tak, by bezpiecznie wróciły do swojego domu. Do natury.

Historii poszkodowanych maluszków mamy mnóstwo - wszak każdego roku trafia do nas ponad 1000 zwierząt...

Rozpoczął się sezon na oseski jeży...

Każdego dnia trafiają do nas potrzebujące maluchy... Na przykład teraz, 27 maja, ten mini-szop. Ma larwy much w oku i jest baaardzo wygłodniały. Właśnie go ratujemy!

Pomóżcie nam ratować maleńkie istoty - bez Was nie damy rady! :(

Są takie momenty, kiedy płaczemy. Ze smutku i bezsilności zdarza nam się dość często (uwierzcie, człowiek potrafi być bestią, a jego bezduszność, lekkomyślność i krzywdy wyrządzane dzikim zwierzętom przechodzą ludzkie pojęcie). Ale płaczemy również ze szczęścia.

Kiedy, zapytacie? Na przykład wtedy, gdy wypuszczamy na wolność kolejne 15 jeży. Wychodzą z transporterków pod osłoną nocy, fukają głośno w trawie, nawet się za nami nie obejrzą, zajęte już tuptaniem i jeżowymi sprawami. Albo gdy zwracamy naturze rude liski. Odchodzą dziarsko w las, oświetlone promieniami późnopopołudniowego słońca. Czasem spoglądają na nas zdziwione, że mogą znów być sobą. A może myślą o czymś innym? Próbują zapamiętać nasze twarze? “Leć Foksiu, powodzenia!”.

Powrót dzikiego zwierzęcia na łono natury to najpiękniejszy, najbardziej wzruszający moment w naszej wolontariackiej pracy. Ale zanim to nastąpi, musimy zmierzyć się z cierpieniem, walką o życie i pełnię zdrowia, a także uporać się z tak przyziemnymi sprawami jak brak pieniędzy na wyżywienie i leczenie… To też czasem przyprawia nas o płacz.

Jesteśmy jedynym Ośrodkiem Rehabilitacji Zwierząt we Wrocławiu. Od 2010 uratowaliśmy ponad 10 000 zwierząt - w tym lisy rude, lisy z ferm, jenoty, borsuki, wydry, kuny, szopy, jeże europejskie i ptaki. Nie dzielimy zwierząt na lepsze i gorsze, dlatego boli nas to, że o dzikich zwierzętach tak mało się mówi, a ich cierpienia praktycznie się nie zauważa. Chcemy to zmienić - tym bardziej, że za krzywdą dzikich zwierząt często stoi człowiek.

Jak działamy? Przyjmujemy zgłoszenia z całego województwa dolnośląskiego (a często i z odleglejszych zakątków Polski), po czym dzikie zwierzę trafia do naszego ośrodka, gdzie leczymy je i rehabilitujemy. Robimy wszystko, by umożliwić mu powrót na wolność. 

Profesjonalna opieka weterynaryjna i zapewnienie zwierzętom pełnowartościowego, zbilansowanego pożywienia generuje potężne koszty. Bez wsparcia finansowego naszych kochanych darczyńców nie dalibyśmy rady.

Dlatego prosimy - pomóż nam ratować te wspaniałe zwierzęta! Takie jak jeżyca Januszka (cudem ocalona po wypalaniu traw), borsuk Andrzej (ranny po wypadku samochodowym i zostawiony na pewną śmierć w rowie), lisiczka Elza (uratowana z fermy przed tragicznym końcem) czy osierocona maleńka wydra Marlenka lub loszka Pumba. Czy wiesz, że bez wsparcia darczyńców te historie nie miałyby szczęśliwego finału?

Pod naszą opieką znajduje się obecnie kilkaset zwierząt dzikich (w tym 160 jeży europejskich). Zebraną kwotę przeznaczymy na ich wyżywienie. Sam miesięczny zapas karmy (larw drewnojada dla jeży, puszek o dużej zawartości mięsa, pokarmu typu whole prey dla drapieżników, pokarmu dla ziarnojadów, karmy ratunkowej dla zwierząt chorych i wyniszczonych) to koszt ponad 15.000,00 złotych. Do tego dochodzą koszty preparatów mlekozastępczych dla osesków - ponad 600 złotych za 7 kilogramów preparatu Milk Matrix, który sprowadzamy aż z USA (w sezonie zużywamy ok. 21 kilogramów, co daje ponad 1.800 złotych za sam preparat). 

Byłoby wspaniale, gdyby udało nam się zebrać kwotę, która pozwoli nam nie martwić się przez 4 miesiące o brzuszki dzikusków...

Jeśli zgadzasz się z nami, że każde zwierzę zasługuje na szacunek, życie bez bólu i cierpienia, w swoim naturalnym środowisku - dołóż swoją cegiełkę. Będziemy ogromnie wdzięczni... i obiecujemy, że częściej będziemy płakać ze szczęścia!

Organizator
24 aktualne zbiórki
213 zakończonych zbiórek
Wsparło 1 227 osób
64 321,48 zł (64,32%)
Brakuje jeszcze 35 678,52 zł
Adopcje