Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
To jest zbiórka na życie prawie 30 kotów. Na życie dla kotów, które są w ciężkim stanie. Dla tych, które nie poznały wcześniej, jak żyć bezpiecznie, z pełnymi brzuchami i w zdrowiu. Musimy je uratować.
Wszystkie tkwiły w jednym skupisku. Było ich 30. Miska była tylko jedna…
30 żywych kotów i dwa szkielety, którym już niestety nie pomożemy, dla których jest już za późno. Wszystkie zwierzęta są osłabione, zapchlone i z potwornym świerzbem. Część z nich skrajnie wychudzona. Wszystkie boją się człowieka. Niektóre nie miały siły nawet uciekać. Koci katar powoli zbierał swoje żniwo i wysysał życie z tych zwierząt. Nie mogliśmy pozwolić, by w tamtym miejscu został którykolwiek z nich. Zabraliśmy je wszystkie - dokładnie 26 kotów. Jednak taka ich liczba z ciężkimi chorobami to ogromne koszty pobytu w szpitalu i leczenia. Jak zawsze, jesteście Państwo nadzieją naszą i potrzebujących zwierząt. Prosimy Państwa o pomoc.
Do naszego stowarzyszenia wpłynęło zgłoszenie z błaganiem o pomoc dla kilkudziesięciu kotów, z którymi nie radzi sobie starsza kobieta. Zwierzęta miały być schorowane, osłabione i wychudzone. Umierały, duża część z nich nie doczekała się pomocy... Nie wiemy dokładnie, ile zdążyło stracić życie, ale wiemy, co zastaliśmy na miejscu.
W trakcie interwencji co chwilę znajdowaliśmy kolejne zwierzęta. Koty były dosłownie wszędzie - w zakamarkach, dziurach w ścianie, w meblach - tak jak odchody. Ciężko było wejść do środka i wytrzymać tam choćby chwilę - smród odchodów i odór amoniaku kłuł w gardle i parzył w oczy. Te zwierzęta tak tam żyły. Nie miały wyboru... Żyły w zamkniętym domu... Nie miały swojego miejsca. Widzieliśmy dosłownie jedną, może dwie miski po pożywieniu.
Wszystkie zwierzęta były zdziczałe, uciekały przed ludźmi... To była bardzo trudna interwencja. Pod parapetami w kuchni leżały małe, skrajnie wychudzone kociaki z kocim katarem. Nie miały siły uciec przed nami. Nosy miały sklejone wydzieliną, a oczy zaszklone i zlepione ropą. To był ostatni moment, żeby im pomóc.
Wszystkie koty były zapchlone, zwierzęta miały uszy zainfekowane świerzbem, wręcz całe czarne... Obawialiśmy się nie tylko o cierpienie, ale i o to, że mogły sprowadzić poważniejsze konsekwencje.
Złapaliśmy osłabioną, cierpiącą kotkę. Zaczęliśmy ją oglądać i wtedy... Zobaczyliśmy zaledwie połowę ogona... Ogon był odgryziony z sączącą się ropą i krwią raną. To zwierzę musiało bardzo cierpieć. Wymagała natychmiast pomocy lekarza weterynarii.
Niestety to nie koniec - w jednym z pokoi leżały zwłoki kota. Kobieta nie potrafiła odpowiedzieć, co to za kot, co mu dolegało i kiedy zmarł...
W drugim pokoju jeszcze gorzej - szkielet kota w skrzyni kanapy. Boimy się pomyśleć, jak długo tam leżał. Czy był uwięziony i nie mógł się wydostać? To by oznaczało straszliwą śmierć.
Gdy odetchnęliśmy z ulgą, że mamy już wszystkie zwierzęta, z jednej z szaf wydobywało się cichutkie wołanie o pomoc. Wewnątrz odkryliśmy malutką, kilkutygodniową kotkę.
Przelewała się przez place. Była bardzo osłabiona, ale nie to było najgorsze... To był żywy trup. Kotka miała wypadnięty kawałek jelita. Nie wiadomo, jak długo to trwało... Trzeba było jak najszybciej udzielić Jej pomocy weterynaryjnej.
Nie mogliśmy tam zostawić żadnego kota. Nie mogliśmy pozwolić, by którykolwiek z nich nadal przeżywał ten horror. Odebraliśmy interwencyjnie wszystkie, trafiły one pod całodobową opiekę weterynaryjną.
Wydatki za pierwsze badania, wprowadzenie podstawowego początkowego leczenia przez jeden dzień wyniosło przeszło ponad 2700 zł. A gdzie dalsza opieka? Gdzie zabiegi sterylizacji, kastracji i koszty utrzymania i pożywienia dla tych zwierząt? Bez Państwa nie damy rady. Kolejny raz bardzo prosimy o wsparcie dla skrzywdzonych zwierząt. Kto Je uratuje? Kto im pomoże, jeśli nie my z Państwem? Jesteśmy ich nadzieją na normalne życie! Jesteśmy ich nadzieją na trwanie!
Ładuję...