Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy z całego serca za wsparcie kotełków! Wciąż przebywają pod naszą opieką z uwagi na to, że sprawa karna przeciwko ich właścicielce nadal jest w toku. Niestety nie udało się osiągnąć celu zbiórki ale i tak jesteśmy wdzięczni za pomoc, gdyż utrzymanie zwierząt jest drogie.
Aleksandra Ch. z Lublina - właścicielka kotów rasy sfinks oskarżona o znęcanie się nad nimi tj. o czyn z art. 35 ust. 1 a ustawy o ochronie zwierząt.
Sprawa miała miejsce pod koniec stycznia tego roku w ścisłym centrum Lublina.
Miejscu, w którym były przetrzymywane koty, towarzyszył przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor, kilogramy fekaliów oraz bardzo niska temperatura… Obrzydliwa woń kierowała nas prosto pod drzwi hodowli kotów – kotów sprzedawanych za KILKA TYSIĘCY złotych
Dramatyzmu dodaje fakt, że mamy do czynienia ze zwierzętami, które nie mają sierści, a ich stosunkowo cienka skóra eksponuje organizm kota na silny wpływ czynników zewnętrznych, takich jak niska temperatura.
Te zwierzęta zostały zamknięte w pomieszczeniu, w którym było ZALEDWIE 9 (DZIEWIĘĆ) stopni Celsjusza…
Wszystkie koty były chore i wymagały pilnej interwencji weterynaryjnej.
Warto również tutaj wspomnieć, że oprócz funkcjonariuszy Policji interwencji towarzyszył również Powiatowy Lekarz Weterynarii, według którego właściwie NIC się nie stało, a zwierzęta można spokojnie pozostawić w miejscu hodowli pod opieką dotychczasowego opiekuna – „na pewno zajmie się nimi należycie…”.
Nas taka postawa tych urzędników z terenu woj. lubelskiego już nie dziwi... Wielokrotnie spotykaliśmy się z taką oceną, a właściwie to u nas STANDARD - pomimo, że finalnie w takich sprawach zapadały skazujące wyroki (!).
Za każdym razem jednak zastanawiamy się, kiedy w końcu ( ) przedstawiciele Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w terenu woj. lubelskiego zapoznają się z CAŁYM katalogiem zachowań, które legislator uznał za wyczerpujące znamiona przestępstwa zadawania bólu lub cierpienia zwierzętom Kiedy w końcu pochylą się nad krzywdą zwierząt
Oczywiście podczas interwencji NIE wyraziliśmy zgody na pozostawienie kotów w tym miejscu – dzięki temu są już bezpieczne.
Przeciwko właścicielce kotów toczą się jeszcze dwa odrębne postępowania, o których wkrótce Państwa powiadomimy.
Drodzy, nadal walczymy o lepsze życie dla tych skrzywdzonych kotów.
Co chwilę pojawiają się u nich jakieś problemy zdrowotne ze względu na dotychczasowe zaniedbania.
To cud, że nasza organizacja uratowała je w ostatniej chwil....
Poniżej jedna z kotek w dniu interwencji i obecnie.
Wciąż próbujemy zebrać założone w zbiórce środki, choć koszty utrzymania i leczenia już dawno przekroczyły tą kwotę.
Przypominamy, że mamy je pod opieką od stycznia, wciąż liczymy na sprawiedliwość...
Widzicie różnicę?
Kochani, nasi podopieczni wciąż uczą się normalnego życia. Walczymy z problemami zdrowotnymi i behawioralnymi.
Zapewniamy tym kotom najlepszą z możliwych opiekę i staramy się pokazać im jak powinno wyglądać ich życie...
To przykre, że tak wrażliwe istoty zaznały tyle zła od człowieka.
Wciąż potrzebujemy Waszego wsparcia.
29 stycznia interweniowaliśmy ws. koszmarnych warunków w jakich miały być przetrzymywane koty rasy Sfinks.
Nikt z nas nie spodziewał się, że zostaniemy na miejscu prawdziwy dramat.
W tej sprawie cały czas toczy się dochodzenie ws. przestępstwa znęcania się nad zwierzętami w Prokuraturze Rejonowej w Lublinie.
Śmiało możemy napisać, że ratunek przyszedł w ostatniej chwili⏰.
Minęło wiele dni, mijają kolejne miesiące. Cały czas walczymy z problemami zdrowotnymi jak i behawioralnymi tych okrutnie potraktowanych kotów.
⚖Wierzymy, że organy ścigania dołożą wszelkich starań aby cierpienie tych zwierząt nie poszło na marne...
Aby ich właścicielka poniosła należytą karę za krzywdę tych zwierząt jak i naszych wolontariuszy którym bez najmniejszych skrupułów groziła.
❤Wszystkie koty przeżyły, były momenty załamania, czuwanie przy nich przez całą dobę, drżenie o ich życie...
Zostały strasznie skrzywdzone i teraz nasi wolontariusze z sercem na dłoni starają się pomóc im poznać zupełnie inne życie, lepsze życie.
Nieustannie potrzebne jest wsparcie finansowe i rzeczowe.
Dziękujemy za dotychczasową pomoc
Drodzy,
Tak zaniedbane koty non stop wymagają specjalistycznej opieki...
Leczymy nie tylko ich ciała ale też zranioną psychikę.
Wasze wsparcie jest dla nas motorem do dalszych działań.
Wiemy, że Warto!
Tak było...
Tak jest.
Kochani,
spływają do nas faktury.
Pierwsza partia dosłownie zwaliła nas z nóg...
Ponad 4.500 złotych! Koty wciąż potrzebują konsultacji i leczenia .
Wiemy, że warto je ratować. Widzimy olbrzymie postępy.
Będziemy wdzięczni za Waszą pomoc .
Kochani, zapewne zastanawiacie się co dzieje się z kotami uratowanymi z hodowli z centrum Lublina?
Cóż możemy napisać? Tak naprawdę niewiele ze względu na toczące się postępowanie.
Biedaki są już z nami ponad dwa tygodnie.
Każdy dzień to ogrom pracy i opieki nad tymi skrzywdzonymi kotami. Nieprzespane noce, ciągłe wizyty u specjalistów, tony zużytego żwirku, podkładów, karmy, środków czystości, leków, suplementów, zszarpanych nerwów i wiele, wiele innych problemów.
Cóż, czego się nie robi, aby ratować życie. W tym wypadku walczymy o pięć istot, które mogą liczyć tytko na Wasze wsparcie.
Wszystkie koty znacznie nabrały ciała. Są czyste i wypielęgnowane pod każdym względem.
Mamy nadzieję naprawić to, co zepsuł inny człowiek...
Potrzeby są olbrzymie jeśli chodzi o wsparcie rzeczowe. Osobom mogącym pomóc prześlemy listę produktów oraz adres do wysyłki darów.
Wszystko kosztuje, ratowanie życia szczególnie dużo. Obecnie wszystkie koszty spoczywają na naszej organizacji.
Będziemy bardzo wdzięczni za Państwa wsparcie!
Czy tak powinna wyglądać hodowla zwierząt, za które płaci się niemało...?
Tego nie da się opisać. Przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor oraz kilogramy fekaliów... Adresu nie dało się pomylić - obrzydliwa woń kierowała nas prosto pod drzwi hodowli kotów w ścisłym centrum Lublina. Początkowo mieliśmy nadzieję, że to zgłoszenie to jakaś chora bajka. Niestety wszystko potwierdziło się.
Osoba zgłaszająca szukała od trzech tygodni ratunku dla tych zwierząt w kilku instytucjach - bezskutecznie. Ostatecznie telefon do Urzędu Miasta Lublin okazał się dobrym tropem. Urzędnicy polecili kontakt z naszą Fundacją.
Wybaczcie, tego miejsca nie da opisać się słowami. Nie da się również przesłać Wam smrodu, jaki towarzyszył temu miejscu. Odruch wymiotny powodowało samo uchylenie drzwi na ułamek sekundy (!).
Przedstawiciele Fundacji, Policjanci i mieszkańcy kamienicy nie mogli pojąć, jak można, doprowadzić do takiej sytuacji. Jak można w takich warunkach przetrzymywać jakiekolwiek żywe istoty.
Dramatyzmu dodaje fakt, że mamy do czynienia ze zwierzętami, które nie mają sierści, a ich stosunkowo cienka skóra eksponuje organizm kota na silny wpływ czynników zewnętrznych, takich jak niska temperatura. Te zwierzęta zostały zamknięte w pomieszczeniu, w którym było ZALEDWIE 9 (dziewięć) stopni Celsjusza...
Wszystkie koty są chore i wymagają opieki weterynaryjnej. Nigdy nie widzieliśmy kotów, które rzuciły się z taką zachłannością na wodę, że znikała w błyskawicznym tempie. Lekarze również byli w szoku.
Oprócz funkcjonariuszy Policji interwencji towarzyszył również Powiatowy Lekarz Weterynarii. No i cóż... Według niego to właściwie NIC się nie stało, a zwierzęta można spokojnie powierzyć towarzyszowi życia/przyjacielowi (?) właścicielki – na pewno zajmie się nimi należycie...
Nas taka postawa tych urzędników już nie dziwi. Wielokrotnie spotykaliśmy się z taką oceną, a właściwie to STANDARD, pomimo że finalnie w takich sprawach zapadały skazujące wyroki. Za każdym razem jednak zastanawiamy się, kiedy w końcu wszyscy przedstawiciele Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, którzy pełnią rolę Inspektora do spraw ochrony zwierząt, w końcu zapoznają się z CAŁYM katalogiem zachowań, które legislator uznał za wyczerpujące znamiona zadawania albo świadomego dopuszczania do zadawania bólu lub cierpienia, czyli znęcania się nad zwierzęciem? Kiedy w końcu przedstawiciel Powiatowego Inspektoratu Weterynarii uzna, że dane zwierzę cierpi i odczuwa ból? Czy wtedy, gdy odpadnie mu głowa? Noga?
Nie wyraziliśmy zgody na pozostawienie tych zwierząt w tym miejscu, a ocenę co do zasadności zabrania ich z tego brudu i zimna pozostawiliśmy Prokuraturze, która na podstawie opinii biegłych rozstrzygnie zasadność naszej interwencji.
A właścicielka zabezpieczonych zwierząt to młoda i ponoć bardzo dobrze sytuowana kobieta. Właścicielka tych biednych kotów GROZI nam i naszym rodzinom! Nie ma skrupułów! – Obawiać się mają nawet nasze dzieci! Złożyliśmy oczywiście stosowne zawiadomienia w tej sprawie, a teraz wracamy do opieki nad naszymi podopiecznymi.
Koty są dowodem w sprawie, prawdopodobnie przez kilka lat będą przebywały pod naszą opieka - aż do rozstrzygnięcia sprawy. Założona w zbiórce kwota to jedynie koszty udzielenia pierwszej pomocy...
Będziemy bardzo wdzięczni za Państwa wsparcie.
Ładuję...