Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, Gosia jest już z nami. Klacz dotarła bezpiecznie i póki co odpoczywa od wszystkiego i wszystkich. Nie chcemy jej bardziej stresować więc zostawiliśmy ją w spokoju sobie samej, żeby się zapoznała z nowym miejscem i zwierzętami. Po świętach odwiedzi ją kowal oraz weterynarz. Serdecznie Wam dziękuję za pomoc w uratowaniu Gosi, od teraz jej życie zmieni się na lepsze!
----
Dziękuję Wam z całego serca za pomoc dla Gosi! Po podliczeniu wszystkiego udało się cudownie zebrać pełną kwotę na jej wykup. Proszę o chwilkę cierpliwości ponieważ nie wiem kiedy uda nam się ją zabrać, ale postaramy się jak najszybciej. Niestety przez okres świąteczny to zadanie jest utrudnione ale zrobimy co w naszej mocy. Jeszcze raz Państwu ogromnie dziękuję i wyczekujcie zdjęć i więcej informacji!
Gosia rozgląda się po handlarskim podwórku w poszukiwaniu swojej siostry Gabrysi. Gdzie ona jest? Przecież wczoraj przyjechałyśmy tu razem. Zeszłyśmy razem z ciężarówki, Gabrysia była słaba i zmęczona po transporcie i została na podwórku, a mnie handlarz zagnał od razu do boksu.
Gdzie ona jest? Może stoi gdzieś za stodołą? Gosia zaczyna się coraz bardziej niepokoić, rży najpierw po cichu a później coraz głośniej. Zaczyna teraz rżeć z całych sił, lecz nigdzie nie słyszy rżenia swojej siostry. Rozbieganym wzrokiem rozgląda się wokoło, próbuje stanąć dęba i zerwać rzeźnicki powróz, lecz ten nie ustępuje. Rzuca się oszalała na wszystkie strony. Handlarz wrzeszczy i strzela batem w powietrzu. Jest wściekły i przeklina na cały głos.
Stoję na podwórku jak wryta i przyglądam się tej scenie, pytam – co tu się dzieje? Dlaczego ona tak się rzuca? I dlaczego Pan jeszcze bardziej ją straszy tym batem?
Handlarz kolejny raz przeklina paskudnie i mówi, że wczoraj kupił te dwie siostry okazyjnie gdzieś na Śląsku, one obydwie stare jak świat a transport długi. Gosia dobrze go zniosła a Gabrysia zaraz po przyjeździe położyła się na podwórku i już więcej nie wstała. Mówi, że mógł to ścierwo zawieźć od razu do rzeźni, a tak stracił 7400 zł. Ze wściekłością kopnął poniewierającą się po podwórku butelkę po wódce.
Podchodzę do wypłoszonej Gosi i mocno ją przytulam. Po moich policzkach płyną łzy. Jak wytłumaczyć jej, że siostra nie żyje, przecież to jest koń. Ona nic nie rozumie, tylko rozgląda się wokół tęsknym wzrokiem i cichuteńko rży. Całe życie pewnie spędziły razem na jakimś gospodarstwie. Gdyby gospodarz ich nie sprzedał handlarzowi, to pewnie dziś by sobie gdzieś siedziały w ciepłej obórce. A tak to Gabrysia nie żyje a Gosia samotna i zrozpaczona szuka jej wzrokiem. Ale świat jest bezwzględny dla starości.
Dla Gabrysi już nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Ale Gosię możemy jeszcze uratować. Możemy podarować jej spokojną starość w bezpiecznym dla niej miejscu. Do piątku muszę dostarczyć zaliczkę w wysokości 2400 zł. Życie Gosi kosztuje 7400 zł.
Proszę Was bardzo, podarujmy jej życie!
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Ładuję...