Błagamy, nie omijajcie nas! Toniemy w długach! Jesteście naszą jedyną nadzieją. Bez Waszego wsparcia nie ocalimy już żadnego zwierzaka

Zbiórka zakończona
Wsparło 827 osób
37 586 zł (83,52%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 13 Maja 2024

Zakończenie: 1 Października 2024

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.
28 Lipca 2024, 23:05
Nasza sytuacja jest dramatyczna.

Nasza sytuacja jest dramatyczna. Czujemy jakbyśmy mierzyli się z „górą lodową”, z którą i tak nie mamy najmniejszych szans wygrać. Mimo ogromnego wysiłku, mamy świadomość, że przegrywamy i zaczynamy wątpić czy jest dla nas ratunek . Nie tyle dla nas ... Ale czy nadejdzie jeszcze ratunek dla naszych kotów?

Mamy pod opieką ponad 60 kotów. Większość z nich to koty bardzo chore, wymagające kosztownego leczenia, badań, zabiegów i hospitalizacji. Jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy tak ogromnego kociego nieszczęścia. Jesteśmy zrozpaczeni. Codziennie otrzymujemy wiadomości, telefony z błaganiem o pomoc. Niestety,  dla niektórych nasza pomoc przychodzi za późno.

A jednak nadal bez chwili wahania jedziemy po kolejne chore koty i błagamy o przyjęcie do kliniki. Nasze długi rosną i bardzo boimy się dnia, w którym przyjedzie kolejny skrzywdzony kociak, a nas nie będzie stać go uratować. Może czasami brakuje nam rozsądku, ale gdy widzimy kruche bezbronne ciałko patrzące na nas resztkami tlącej się jeszcze nadziei, to znika rozsądek a jedynie przemawia serce.  Dlatego błagamy nie zostawiajcie nas, pomóżcie nam dalej pomagać! Walczcie razem z nami! Tylko dzięki Waszemu wsparciu i wrażliwym sercom mamy szansę wspólnymi siłami ocalić te skrzywdzone istoty.

Niestety mimo naszej walki do końca Ignaś odszedł. Jego wyniszczony organizm nie był w stanie zareagować na leczenie. Nasze serca pękły na kawałki.

Na naszej drodze stanęły kolejne zwierzaki, których nie mogliśmy zostawić bez pomocy.

Maleńkie kociaki porzucone w kartonie na cmentarzu. Wszystkie bardzo chore, odwodnione, zjadane żywcem przez pchły, z tak zaawansowanym kocim katarem, że ich oczu nie uda się uratować. 

Cały czas są leczone. Przyjmują kilka razy dziennie krople do oczu i mają regularne wizyty kontrolne u okulisty. Gdy tylko ich stan na to pozwoli zostaną poddane zabiegom usunięcia gałek ocznych. 

Kocia rodzina znaleziona w gospodarstwie w rozpadającej się  komórce.  Kocia mama trafiła do nas skrajnie zagłodzona, pod posklejaną sfilcowaną sierścią to sam szkielet.

Cała w opitych kleszczach z zaawansowaną anemią.

Koteczka przyjechała do nas z czwórką swoich dzieci. Ich drobne ciałka były skrajnie wyniszczone. Jedna koteczka musiała natychmiast trafić do szpitala. Jej łapka była nienaturalnie powiększona. 

Niestety badania wykazały wadę genetyczną układu limfatycznego. Pomimo wdrożonego leczenia, ogromnego wysiłku lekarzy, intensywnej terapii, transfuzji krwi malutkiej nie udało się uratować. 

Drugi z kociaków jest cały czas pod kontrolą lekarzy. Jego stan i wyniki badań niestety nie poprawiają się. Bardzo się o niego martwimy, czy i w jego przypadku uda się zahamować chorobę. 

Maleńka Mia znaleziona w pustostanie. Przelewała się przez ręce, tak bardzo była odwodniona i zagłodzona. Co takie maleństwo robiło tam samo? Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Nie miała szans by przeżyć bez pomocy kolejną dobę. 

Kolejne kocie dziecko, które otarło się o śmierć to Stefcia. Znaleziona ukryta pod maską samochodu. Ostatkiem sił rozpaczliwie wołała o pomoc. 

Maluszki wyrzucone na terenie ogródków działkowych. Przerażone, głodne z brzuszkami pełnymi robali. 

Koteczka podrzucona na teren osiedla. Nie miała sił się podnieść. Leżała na środku jezdni pośród przejeżdżających samochodów. Natychmiast zawieżliśmy ją do szpitala. Okazało się ma anemię i chorobe nerek. Nadal przebywa w szpitalu, gdzie jest leczona i będzie miała kolejne badania. 

Koteczka znaleziona w krzakach. Bardzo cierpiąca. Z paskudną jątrzącą się raną na łapce. Pani bezskutecznie szukała wszędzie dla niej pomocy. Nie mogliśmy pozostać obojętni. Po mimo naszych problemów uprosiliśmy klinikę o jej przyjęcie. Koteczka przebywa w szpitalu, rana została opracowana. Niestety w badaniach wykryto również guzy na listwie mlecznej, konieczny będzie  zabieg mastektomii. 

Nie ma dnia, byśmy nie musieli, z którymś z naszych kocich podopiecznych być u weterynarza. Uratowaliśmy już setki zwierząt, które obdarzyliśmy  ogromnymi pokładami uczuć. Każde z nich było dla nas ważne i wyjątkowe. To, co dla nich robimy jest naszym sensem życia, naszą pasją i powołaniem.

Bardzo prosimy, pomóżcie nam je dalej ratować!

Pokaż wszystkie aktualizacje

11 Lipca 2024, 17:39
Błagamy o pomoc! Długi nas pochłaniają, a musimy pilnie zabrać chore koty do lekarzy!

Czarne chmury długów w lecznicach wciąż nie pozwalają nam spokonie zasnąć. Dzięki waszej pomocy udało nam się spłacić najstarsze faktury i dzieki temu lecznice nie zamknęły jeszcze przed nami drzwi. Ale wciąż pozostało do spłacenia ponad 10 000 zł najstarszych faktur. Koty pod naszą opieką wciąż wymagają leczenia, drogiego leczenia.

Kenzo ma przewlękłą biegunkę, cały czas ostry stan zapalny jelit. Zabraliśmy go do gastrologa, zalecił kolejne leczenie. Kenzo już dawno powinien mieć wykonany zabieg na zębach. Jego jama ustna jest w tragicznym stanie. Żeby można go było poddać zabiegowi, musimy wyleczyć jelita. Biedny strasznie ten kociak, odrzucony przez niby rodzinę z powodu chorób, nie chcieli płacić za kota. Stres i zmiany nie sprzyjają leczeniu, robimy, co w naszej mocy, by go ratować. Bardzo potrzebujemy pieniędzy na jego leczenie i zabieg.

U Stasia po zabiegu złożenia złamanej łapy pojawiła sie brzydka opuchlizna, musimy na cito zabrac go do ortopedy. Niestety, jest duże ryzyko amputacji łapy, bardzo się martwimy. Z niepokojem czekamy na wynik konsultacji.

Babcia Wala wymaga pilnej konsultacji okulistycznej. Ma nawracjące stany zapalne oczu, nie wiemy na ile w ogóle widzi. Mamy poważne obawy, czy nie traci wzroku, a jest już kompletnie głucha. Konieczne jest szbkie wdrożenie leczenia. Jak ma sobie radzić głucha i ślepa?

Nie zapłacilismy zaległych faktur za zabiegi Szili i Szazy. Wciąż szukamy pieniędzy na opłacenie przegranej walki o życie Miłka i Ignasia. Miłek i Ignaś to takie dwie ostre, kłujące igły w sercu. Wciąż trudno pogodzić się z ich śmiercią. Niestety, do tego dochodzą nieubłagane kwoty na fakturach.

Błagamy was o pomoc. Dzięki waszej dobroci już wiele razy udało nam się wyjść na prostą. Na pewno i tym razem pokonamy dzięki wam piętrzące się problemy, Przed nami kolejne zwierzaki, które nie możemy zawieść!

Błagamy was o pomoc! Musimy zapłacić w lecznicach 20 000 zł. Jeśli nie zapłacimy, lecznica odmówi dalszego leczenia zwierzaków od przyszłego tygodnia. 20 000 zł to kwota, którą jesteśmy winni za poprzednie miesiące! Boimy się nawet myśleć, co będzie z chorymi kotami pod naszą opieką!   Nie mamy na koncie prawie nic, a na biurku stos faktur. Na dole zbiórki znajdziecie zaległe, najpilniejsze faktury.

Jesteśmy w rozpaczy. Nie wiemy, co robić. Jeszcze nigdy nie bylismy w tak dramatycznej sytuacji. Codziennie prosimy o pomoc wszędzie, gdzie możemy. To bardzo trudne dla nas, ale co innego możemy zrobić. Jeśteśmy odpowiedzialni za życie kilkudziesięciu kotów, których nie możemy  zostawić. Ta odpowiedzialność, którą wzięliśmy na siebie, sprawia, że musimy dumę schować do kieszeni i prosić o pomoc. Niestety, nasza zbiórka niewiele uzbierała. Jakby była niewidzialna. Błagamy was nie omijajcie nas. Stawką jest kotów pod naszą opieką!

Niemożliwe jest opisać te wszystkie zniszczone życiem, chore koty, które ze wszystkich sił staramy się uratować. Każdy z nich przeżywa swój własny koszmarny ból. I każdy woła do nas  o pomoc, płacze i krzyczy- pomóżcie MI. A my stoimy pod wielką ścianą płaczu. Za chwilę nie będziemy mogli im pomóc. To będzie koniec!

20 000 zł. Tyle dziś kosztuje życie tych bezdomnych, niepotrzebnych nikomu kotów. Nie pomożemy. Bez pieniędzy nie zrobimy nic, a długi musimy spłacić.

Ciężko jest prosić kolejny raz.  Jesteśmy załamani. Nie wiemy już, jakich słów użyć, co pokazac, by trafić do ludzkich serc. Nigdy jeszcze nie było tak źle.  Błagamy was znów. Pomóżcie nam ratować! Mamy tylko was. Bez was nie damy rady.

Pomóżcie naszym kotom. Przeczytajcie, jak pełne cierpienia jest ich życie. Jesteście jedyną nadzieją dla tych biednych, porzuconych kotów.

Ignaś był zjadany żywcem  przez larwy.

Nie sposób opisać jego bólu i  jego stanu, gdy przyjechał, żadne zdjęcie nie odda skali jego zniszczenia i cierpienia.

Zdjęcie dla odważnych.

Tylna część jego tułowia była dosłownie wyżarta. 3 ziejące dziury wyjedzone przez robaki. Larwy zrobiły sobie w nim żerowisko, wyżarły wielkie dziury, kłębiły się nad nim w niezlizonych ilościach.  Trudno nawet sobie wyobrazić, jaki koszmarny ból czuł Ignaś. A musiało go minąć wiele ludzi. On wszędzie szukał pomocy, płakał z bólu, prosił. Musiał mieć dom, jest miłym kotem z tym charakterystycznym smutno-błagalnym wzrokiem porzuconego kota, który wciąż ma nadzieję, że właśnie Ty mu pomożesz. Ignaś w końcu spotkał osobę, która zadzwoniła po pomoc.

Ignaś miał połamane łapy i nie trzymał kału. Badania pokazały, że Ignaś miał neuronalne porażenie pęcherza i prawdopodobnie uszkodzony kręgosłup. By uśmierzyć jego niewyobrażalny ból , dostawał najsilniejsze leki opioidowe. Przez chwilę mógł odpocząć od bólu, ale przecież nie mógł tak żyć. Lekarze podjęli najtrudniejszą decyzję. Nam zostawił Ignaś ból, rozpacz i bezsilność. Przepraszamy cię kochany kocie, nie umieliśmy cię uratować. Byłeś wspaniałym, łagodnym kotem, który ufał człowiekowi całkowicie, ale ludzie zawiedli cię. Dziurę w sercu po tobie będziemy nosić zawsze.

Miłek. Śmiertelne wirusy zabrały mu życie.

Koszmar bezdomności. Gdzieś żył, ktoś go dokarmiał. W końcu przyszedł pod dom i upadł bez ruchu. Walka o Miłka trwała dzień i noc przez kilka dni. Na śmierć i życie. Niestety, wygrała śmierć. Miłek miał białaczkę. Gdy trafił do lecznicy był w agonii, straszliwie chudy z ogromnym brzuchem wypełnionym płynem, który go dusił. Jego ciało szarpały konwulscje. Był skrajnie wyziębiony, temperatura 34 stopnie  i wciąż patrzył na nas z nadzieją.

Dostał wszystko. Leki, kroplówki, był cały czas dogrzewany, monitorowany. Udało się podnieść temperaturę, objawy neurologiczne słabły, płyn w brzuchu zmniejszał się. Miłek zaczął jeść i pić. Byliśmy pełni nadziei.

Chcieliśmy dać mu  szansę na dobre, bezpieczne życie. Umarł w chwili, gdy wydawało nam się, że ta szansa jest realna. Jedyne, co mogliśmy mu dać to ostatnie dni jego życia bez bólu, w cieple, otoczony ludźmi, którym na nim zależało. Ludźmi, którzy płakali po jego stracie. Chociaż w te ostatnie dni  był dla kogoś ważny. Jesteśmy pewni, że czuł to. Odszedł spokojny we śnie.  Zostaliśmy bez Miłka , z dziurą w sercu i  z długami, które musimy spłacić.

Kenzo. Ofiara ludzkiej nieodpowiedzialności.

Cudowny, piękny, miły kotek. Miał dom, wydawało mu się, że miał rodzinę. A był tylko zabawką, dobrą, dopóki się nie popsuła. Bo Kenzo zachorował. Nie jadł, strasznie schudł. Państwo przynieśli kotka do lecznicy, sugerując eutanazję. Lekarka oczywiście nie zgodziła się i ostateczne ludzie zrzekli się kota. Kenzo miał koszmarną biegunkę, dorosły kot ważył niecałe 2 kg. Jego zęby były w tragicznym stanie, krwawiące dziąsła i straszny ból. Kenzo nie mógł jeść z powodu zębów i  silnego stanu zapalnego w jelitach. Musiał długo bardzo cierpieć. Przyniesiono go do lekarza, gdy był już wrakiem.  Długo miał leczone jelita, by zaczął normalnie jeść i wydalać. Z tego powodu niemożliwy był zabieg ekstrakcji zębów. Niestety,  Kenzo znów przestał jeść. Jego nerki nie wytrzymały. Musieliśmy zabrac go natychmiast  do szpitala. Jest tam już od tygodnia i możemy go zabrac dopiero, gdy poprawią się jego parametry nerkowe.

Kenzo jest w depresji, głęboko nieszczęśliwy. Nie rozumie, dlaczego z domu wrzucono go do lecznicowej, ciasnej klatki. Gdzie są jego ludzie? Stracił wszystko. Co czuje kot w takiej sytuacji? To samo, co człowiek. Rozpacz i przerażenie. Chcemy oddać mu dobre życie z właściwymi ludźmi. Musimy wyleczyc mu zęby i jelita. I musimy za to zapłacić. My go nie zdradzimy i nie zostawimy. Tylko czujemy strach, jak zapłacimy za jego leczenie, które już szacujemy na co najmniej 8000 zł.

Kostek. Umierał z głodu z kością w gardle.

Chodził po wiosce i prosił o pomoc. Umierał z głodu, nie mógł jeść. Nikt z mieszkańców nie widział jego bólu mimo głośnego płaczu. Podobno miał nawet opiekunów. Był coraz słabszy, coraz mniej miał siły, by prosić, płakać. Umarłby z głodu, gdyby nie dobra dusza, która go po prostu zabrała i przywiozła do lecznicy. Kostkowi można było wszystkie kosteczki policzyć, tak był chudy. Podejrzewaliśmy wszystko, co najgorsze. A okazało się, że w gardle utkwiła mu kość, której nie mógł się pozbyć. Głodny i pozbawiony opieki jadł wszystko, co znalazł i trafił na kość, która niemal go zabiła. Wystarczyło mu zajrzeć w pyszczek i wyciągnąć kość.

Kostek powoli zaczyna przybierać na wadze, ale jeszcze wymaga leczenia. Biedny, wiejski kot ma wszystkie kocie choroby. Ma jedno oko zamglone po nieleczonym kocim katarze. Jest zarobaczony, ze świerzbem, nigdy nie był szczepiony. Już jest po kastracji. Za leczenie Kostka musimy zapłacić. W lecznicy spędził kilka tygodni.

Stasio. Potrącony przez samochód, połamany, czekał na śmierć.

Ktoś znalazł Stasia w krzakach, leżącego bez ruchu. Zabrał do lecznicy. Stasio miał okropne złamanie łapy i okolic.Ktoś go potrącił samochodem. Czy  nikt tego nie zauważył ? Czy minął go obojętnie? Okropnie cierpiał, w ciszy umierał w tych krzakach. Dostał od razu leki przeciwbólowe i wszystko, by zabezpieczyć go do operacji.

Mieliśmy dylemat. Od razu amputacja łapy czy próbujemy złożyc mu łapę operacyjnie? Zniszczenia były fatalne, ale jednak mimo ryzyka zdecydowaliśmy, że damy mu szansę na normalne życie. Gdyby się nie udało musielibyśmy zapłacić za dwie operacje. Stasio jest już po operacji, kości zrastają się, jest szansa, że nie dojdzie do amputacji, ale nie jest to jeszcze przesądzone. Musimy zapłacić za operację, rehabilitację i leczenie Stasia.

Irys. Kot z białaczką, dla którego nie ma miejsca.

Cudowny, kochany kot. Jego jedyną wadą jest wirus białaczki, przez który jest skazany na lecznicową klatkę. Nie może wrócić do bezdomności i nie może przebywać z innymi zdrowymi kotami.

Człowiek nie stworzył miejsca dla takich kotów jak Irys.  Szybko musimy znaleźć Irysowi miejsce na ziemi. Irys jest zdrowy, jest tylko nosicielem wirusa, żyje normalnie i może  żyć długo w dobrych warunkach. Takie koty w klatce bardzo się cierpią. Stres  może być dla Irysa groźny. Musimy mu szybko znaleźć chociaż tymczasowe schronienie, choćby płatne. Musimy też zapłacić za jego pobyt w lecznicy.

Wala. Głucha i prawie niewidoma ofiara bezdomności.

Nie znała innego życia niż bezdomne, pozbawiona wszystkiego, w strachu, głodna, szukająca ciepła, schronienia. Wala jest bardzo zmęczona.

Z każdym rokiem jej okrutnego życia traciła swoje zdolności przetrwania w nieprzyjaznym środowisku. Ktoś znalazł ją chorą i wycieńczoną. Miała wszystko, co bezdomny kot przynosi ze sobą. Koszmarne zarobaczenie, świerz, stado pcheł żerujących na niej, chore jelita, biegunkę. Przez brak opieki i wiele nieleczonych chorób Wala jest głucha i prawie ślepa. Reaguje na każdy bodziec nerwowo. Nie wie, co się dzieje. Musiała spotykać też lepszych ludzi, bo daje się głaskać, gdy jest spokojnie. Trudno okreslić jej wiek, może mieć 6 lat, a może 10. Długo była leczona. Musimy ją jeszcze zabrać do okulisty, sprawdzić, czy możemy jej poprawic choć trochę komfort życia. Niestety, złapała koci katar, oczy ma zaropiałe i opuchnięte, dostaje antybiotyk i krople, ale choroba nie chce ustąpić. Wala pewnie długo zostanie z nami, bo kto zechce takiego kota? Większość chce zdrowe, przytulaśne puchatki. Wala w spokojnym domu na pewno byłaby szczęśliwsza. Musimy zapłacić za jej długie i wielostronne leczenie .

Szila. Niszczona przez wirusa.

Jest jednym z 4 kotów podwórkowych, dzikuska, która nie dała sie oswoić i od 6 lat wraz z 3 innymi podobnymi kotami zamieszkuje podwórko pewnej pani.

Pani je karmi  i stara się zapewnić im w miarę ciepły kąt. Koty nie ruszają się z jej podwórka. Niestety, wszytkie złapały wirusa, który zaatakował je w różny sposób. Szila ma ostre zapalenie gardła. Ma tez problemy z zębami, które trzeba usunąć. Nie mogła już jeść. Udało nam się ją odłowić, spędziła w lecznicy ponad 2 tygodnia. Była leczona na wirusa, zaszczepiona i przeszła zabieg sanacji zębów. To jedyny sposób, by jej pomóc.

Szaza

druga z 4 kotów z podwórka - również zachorowała, ciężko oddycha, jest słaba, bardzo mało je. Wszystkiemu winien jest fatalny stan zębów. Musi mieć szybko wykonany zabieg usunięcia więskszości zębów, nie możemy z tym czekać.

Martwimy się o nią i jej współtowarzyszy. Na podwórku na transport do lekarza czekają jeszcze 2 koty. Jedna koteczka Szuszu ma problemy z oddychaniem, widać ropę z nosie i oczach. Szybko musimy jej i pozostałej trójce pomóc. I musimy zapłacić za ich leczenie.

Szarlotka z chorymi oczami.

Jedyna koteczka z podwórkowych kotów, którą udało się oswoić z człowiekiem. Jeszcze jest płochliwa, ale całkiem miła i bardzo fajna.

Niestety, zauważyliśmy u niej problemy z oczami, coraz głębiej wychodzi jej tzw. trzecia powieka. Wyleczyliśmy zęby i została odrobaczona, dostaje leki na wzmocnienie. Nic nie pomogło. Musimy zabrać Szarlotkę do okulisty jak najszybciej!

Harry z wieczną biegunką i chorymi jelitami.

Jeden z trójki małych kociaków pod naszą opieką. Najmniejszy i najsłabszy.

Ledwo do nas trafił, a już musiał być intensywnie leczony na nawracający koci katar, w posiewie wyszły 2 bakterie i tylko długa antybiotykoterapia mogła je zwalczyć. Od tego czasu Harry ma ciągłe problemy z jelitami, słabo je, kupki są jak zupa. Został odrobaczony, dostaje specjalną karmę i probiotyki. Nic nie pomaga. Zabraliśmy Harrego na usg. Na szczęście nie ma oznak groźnych chorób, ale nadal nie znamy przyczyny jego problemów. Musimy zabrać go do gastrologa, a to kolejne wydatki. Boimy się o niego, jest wątły, nie rozwija się tak, ja powinien. To młody, fajny kocurek, powinien biegać w swoim domu, a nie po lecznicach. Szybko musimy mu pomóc, żeby wyzdrowiał. I musimy za to zapłacić.

To tylko kilka fatalnych historii kotów pod naszą opieką. Gdybyśmy mieli opisać je wszystkie, wyszłaby całkiem gruba książka. Bardzo smutna książka. Na utrzymaniu mamy teraz 45 kotów. Leczymy, karmimy, zapewniamy bezpieczne schronienie do czasu znalezienia im domu. Niektóre koty zostaną pewnie z nami do końca, takim kotem jest np. Wala.

Każdy kot to historia bezdomności i porzucenia bez nadziei. Ich jedyną nadzieją jesteśmy my wszyscy. Ta zbiórka to jedyna szansa na opłacenie ich leczenia.

Każda istota zasługuje na życie i na pomoc. Chcemy pomóc tym kotom,  chcemy je wyleczyć i znaleźć dobre domy. Ale nie mamy pieniędzy. Koszty leczenia są koszmarne. Prosimy was z całego serca, pomóżcie uratować życie tych kotów. Dla nich to jedyna szansa. Pomóżmy  Kostkowi, Stasiowi, Kenzo, Wali, Szarlotce, Szili, Szazie, Szuszu, Irysowi, Harremu i innym kociakom, które za chwilę będą nas potrzebować . Pomożcie nam po śmierci Ignasia i Miłka. Jesteście ich jedyną nadzieją.

Załączamy kopie zaległych faktur:

 

Ładuję...

100 zł

Moneteo

Organizator
3 aktualne zbiórki
233 zakończone zbiórki
Wsparło 827 osób
37 586 zł (83,52%)
Adopcje