Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Drodzy Darczyńcy dziękujemy, że dzięki Waszym wplatom mogliśmy przerwać dramat tych zwierząt.
W sobotę ostatni pies z tego miejsca - Tofik, który przebywał pod naszą opieką najdłużej, trafił o adopcji.
Dzięki wsparciu finansowemu psy zostały, wyleczone, została wykonana u nich profilaktyka zdrowotna i wszystkie zostały wykastrowane.
Bez Was nasi Wolontariusze nie mogliby przygotować ich do adopcji.
Po raz kolejny razem pokazaliśmy, że możemy pokonać coś co dla urzędników było niemożliwe...
Kilka psów, w tym "matka stada" zamieszkało w Lublinie, inne trafiły do adopcji do rodzin z całej Polski. Wszystkie trafiły w bardzo dobre ręce, niektóre były już na pierwszych wakacjach.
Jeszcze tylko jeden pies z tego miejsca szuka domu.
Tofik przebywa w domu tymczasowym i jest już dotowy do adopcji :).
Na poniższym zdjęciu Muszka, która właśnie trafiła do adopcji.
Kochani, chyba nikt się tego nie spodziewał. Zębuszek zamieszkał na stałe u Pani doktor, która pracuje w klinice gdzie maluch trafił prosto z interwencji.
Tak było.
Tak jest
Wszystkim psom udzieliliśmy pomocy medycznej, zwierzęta nadal potrzebują domów i Waszego wsparcia.
Na miejscu zostały tylko 4 psy. Wierzymy, że i je uda nam się zabrać.
Pierwsze suki zostały już wykastrowane. Przebywają w klinice.
Udało nam się zabezpieczyć nawet sunie z cieczką...
Strach pomyśleć co tam mogło się dziać.
Kolejny dzień w stadzie psów w Gminie Urzędów, gdzie, pomimo próśb mieszkańców, od kilku lat trwa dramat zwierząt.
Wiecie co nas wczoraj przywitało❓
Plamy krwi na drodze. Krwi niczemu winnych zwierząt.
Ciał nie ma, zjadły je inne psy.
Przedstawicielka Gminy Urzędów w trakcie wielu połączeń telefonicznych z naszej strony przebąkiwała, choć przychodziło jej to z trudem, o … „jakiejś” pomocy. Jakiej? Do dnia dzisiejszego nie udzielono nam takiej informacji.
Prosiliśmy urzędników, aby pojawili się w tę sobotę na miejscu - w tym dniu zaplanowaliśmy znakowanie, szczepienie i zabezpieczenie przeciwko pasożytom wewnętrznym oraz zewnętrznym wszystkich zwierząt oraz zabranie wszystkich suczek do Lublina w celu poddania ich zabiegowi sterylizacji.
Ostatecznie nikt z Gminy się nie pojawił. Nie doczekaliśmy się nawet telefonu. Wiadomo, dla niektórych weekend to czas wolny...
Jedni sąsiedzi radośni, aż w skowronkach, że w końcu dobrze się dzieje (❗). Inni oburzeni, roszczeniowi: „- Dlaczego to wszystko trwało tyle lat.❓❗” Podobno gmina, policja i lokalne organizacje znają doskonale problem (!).‼
My zareagowaliśmy od razu. Sfrustrowani, zmęczeni i przybici ciężkim losem zwierząt w naszym kraju postanowiliśmy działać - pomimo braku środków finansowych, sprzętu i zaplecza...
Ale czy tak trudno było wykastrować choćby suki, które mnożą się bez ograniczeń? Czy tak ciężko było upilnować sąsiadom swojego psa, aby nie krył zaniedbywanych suk?
Na pomoc nadal czekają psy i koty z tego miejsca. Obecnie w gospodarstwie zostały cztery samce. Otrzymały niezbędną pomoc weterynaryjną od Pani doktor Ani Trojanowskiej-Kaniuga, która przyjechała z nami do tych zwierząt z Lublina.
Dzisiaj zabrane psy mają szansę na nowe życie dzięki kilku cudownym osobom , które wyraziły chęć niesienia im pomocy. Nie mamy już miejsc, ani jednego wolnego miejsca.
Potrzebujemy Państwa pomocy . Będziemy wdzięczni za każdy, nawet najmniejszy grosz.
Kochani, przed nami wielkie wyzwanie - udzielenie pomocy wszystkim zwierzętom.
Na sobotę zaplanowaliśmy na miejscu działania naszych wolontariuszy oraz lekarza weterynarii.
Z dobrych wieści...
Zębuszek żyje!
Zapalenie płuc, anemia i babeszjoza.
Walczy, jest dzielny.
Muszka również miała mnóstwo kleszczy. Dodatkowym obciążeniem są jej maluchy.
Właśnie rozpoczęliśmy trudną interwencję. Zgłoszenie dotyczące bardzo dużej ilości psów. Dramat zwierząt ma trwać od kilku lat. Urzędnicy z gminy, według treści zgłoszenia, nie reagują. Inne instytucje również. Na miejsce docieramy, kiedy urzędy są już zamknięte.
Bez problemu dostrzegamy dużą ilość psów biegających po okolicy, w tym po ruchliwej drodze. Psy są wszędzie, są zajęte poszukiwaniem pożywienia, ale z bezpiecznej odległości obserwują nas.
Docieramy do malutkiego drewnianego domu. Stado psów biegnie z nami...
Za chwilę pojawiają się kolejne psy, koty i kolejne psy...
Na miejscu starszy, dysfunkcyjny człowiek. Ciężko mu się poruszać. Do tego pojawia się również problem z alkoholem. Mężczyzna chce z nami współpracować, niestety nie wie, ile jest psów. Cześć psów jest nieufna.
Sąsiedzi mówią, że to piekło. Na miejscu rozgrywa się dramat w momencie, gdy pojawiają się szczenięta. Pisk rozrywanych i zagryzanych szczeniąt jest nie do opisania. Auta co chwile zabijają jakieś zwierzę. Psy niedawno skończyły jeść ciało swojego pobratymca, który zginął na ulicy...
Matka rodzicielka, która rozpoczęła historie tego stada, ukrywa się w norze pod domem.
Zwracamy uwagę, że jedna z suń na pewno karmi. Muszka nie zdążyła doprowadzić nas do swoich młodych...
Po drodze jakimś cudem wolontariuszka dostrzega w jednym z budynków psa.
Słychać dziwne dźwięki - to jego ciężki oddech Piesek próbuje się ukryć, jednak nieudolnie. Z ledwością się porusza, ciężko łapie oddech. Dusi się. Chyba przyszedł umierać w samotności...
Bez namysłu wracamy do auta po transporter. Uff, złapany. Teraz jeszcze szybko za Muszką prościutko do stodoły.
Są! Pięć maluszków. Są wychłodzone. Drżą z zimna. Nie ma już czasu na nic. Zresztą miejsca też brak. Ruszamy do kliniki. O resztę zwierząt będziemy walczyć później. Stan okruszka Zembuszka jest bardzo zły.
Zdjęcia z kliniki.
Błagamy Was o wsparcie. Leczenie, kastracje i masa innych wydatków to bariera, której bez Was nie pokonamy. Błagamy o domy tymczasowe!
Ładuję...