Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Na ratowanie zwierząt wydaliśmy ostatnie złotówki jakie mieliśmy na rachunku. Pod koniec wakacji zabrakło nam środków na dalszą pomoc. Dziś dzięki pomocy Onet.pl błagamy o wparcie, by uratować kolejne i przerwać ich koszmar. Bez tego nie przeżyją kolejnych dni.
Codziennie dostajemy po kilkanaście zgłoszeń psów, które umierają z pragnienia, są ranne, i zjadają je żywcem muchy. Przywiązane do beczek w szczerym polu lub na gospodarstwach na wsi - nie mają szans na ratunek. Od kilku miesięcy błagamy Was o nawet najmniejszą pomoc. Od maja br. z uzbieranych środków pomogliśmy ponad 100 psom i 20 kotom w ciężkim stanie.
Interwencyjny telefon alarmowy dzwoni do nas cały dzień. - Proszę pomóc temu psu, on jest przywiązany do beczki i zjadają go robaki… To zgłoszenie to niestety nie jest żart.
To sytuacja z gminy Halinów pod Warszawą. Na miejsce wysyłany jest patrol organizacji "Pogotowia dla Zwierząt" z którym współpracujemy przy interwencjach. Pies jest w stanie agonalnym od kilkunastu godzin. Dogorywa na posesji. Próbujemy go uratować. Przewożony jest do kliniki weterynaryjnej. Tam lekarze podejmują walkę z czasem. Golą sierść, by oczyścić ciało psa z larw much. Te są wszędzie. Wychodzą z nosa, oczu i odbytu. To niewyobrażalny ból...
Okazuje się, iż był bity ostrym narzędziem. Na skutek dziur w skórze dostały się tam bakterie tlenowe. Pies był osłabiony, obsiadły go muchy, złożyły jaja, a potem wylęgły się larwy. Od maja br do dziś uratowaliśmy ponad 100 psów i 20 kotów. Wszystkie w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Wspólnie z "Pogotowiem dla Zwierząt" odebraliśmy ponad 200 zgłoszeń dotyczących psów "ledwo żyjących", które są też przykute do beczki oraz zwierząt trzymanych bez budy - przypiętych do maszyn rolniczych czy trzymanych w komórkach. Są zagłodzone.
Z uzbieranych od maja środków pomogliśmy ponad setce psów i wielu kotom, ale nie mamy już środków, aby interweniować, zapewnić transport i opiekę. A ruszyć z pomocą musimy nadal, bo psy przy obecnych temperaturach się po prostu "ugotują". To prawdziwa fotografia uratowanego psa, który dostał na posesji udaru. Wywożony był w pośpiechu taczką, bo liczyła się każda sekunda a wolontariusze nie dysponowali noszami.
Co roku interweniujemy wraz z innymi organizacjami przy przypadkach znęcania się nad zwierzętami i właśnie latem przeprowadzamy najwięcej kontroli. Koszty tych działań ratunkowych są ogromne. Pod Piotrkowem Trybunalskim odbieraliśmy psa w ciężkim stanie. Był wychudzony, trzymany na krótkim łańcuchu, bez wody...
Pod Płockiem kolejne psy potrzebujące pomocy - wisiały na łańcuchu od kilku lat. Nie pozostawiliśmy ich bezbronnych - odebraliśmy matkę i jej dorosłego już szczeniaka.
Kolejny pies - malutki kundelek na polu na krótkim łańcuchu i bez budy. Zgłoszenie podchodzi od mieszkańców małej wsi. Psa udaje się uratować.
Betonowe "coś", kolejna beczka, a nawet kajak przewrócony na drugą stronę - tak właśnie patologiczni opiekunowie dbają o swoje zwierzęta. Zadaniem psów na łańcuchach jest pilnowanie domu czy stawu.
Miesięcznie trafia do azylu kilkadziesiąt psów z podobnych interwencji. W ciągu kilku dni mamy do odebrania ich kilkanaście, są zagłodzone - jak ten psiak na fotografii po lewej - w małej wsi pod Częstochową, który stoi i czeka na „wybawienie go z rąk oprawców”.
Prosimy Państwa o pomoc w ratowaniu tych zwierząt. Nawet najdrobniejszą. Przy tych wysokich temperaturach nie mamy czasu na działanie. Na ratunek psom wyjechać musimy jeszcze dziś i w kolejne dni. Jak to zrobić, gdy brakuje nam środków na ratowanie kolejnych potrzebujących zwierząt? Dziś otrzymaliśmy kolejny apel o pomoc dla owczarka, który mieszka w tej beczce poniżej...
Wiemy, że wszystkim jest ciężko, odmawiamy sobie wielu rzeczy. My jednak nie prosimy dla siebie a dla potrzebujących psów. Kilka dni temu przez kilkanaście godzin szukano organizacji, która pomoże w ratowaniu psa, którego żywcem zjadają muchy.
To suczka, której wypadł odbyt. Ostatnimi siłami chciała się schować przed atakiem much, niestety nie mogła. Nie była w stanie wejść do budy. Zawisła w połowie.
Wiecie co jest najgorsze? Że wiele osób, które wiedziały o tym - nie pomogło psu, bo nikt nie miał środków, by ją ratować. Nikt nie odważył się wejść na zamkniętą posesję, gdy nie było na niej właścicieli. Kiedy my dowiedzieliśmy się o tym i ruszyliśmy na pomoc - było już za późno. Suczka nie żyła. Zabrakło nam kilku godzin...
My nie boimy się trudnych interwencji, nie boimy się ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta. Walczymy z nimi codziennie i zabieramy od nich psy. Boimy się tylko jednego: braku środków na ich ratowanie. Dziś konto organizacji świeci pustkami, bo wydaliśmy już to co uzbieraliśmy na tej zbiórce w poprzednich miesiącach. Dziś dzięki portalowi onet.pl możemy poprosić Państwa o dalsze wsparcie. Brakuje nam prawie 30 tys. zł. dzięki którym od końca sierpnia br. uratujemy kolejne kilkadziesiąt zwierząt. To dla wielu z nich jedyna szansa na życie.
Ładuję...