Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepraszam za ddługą ciszę. Jesteśmy na końcowym etapie przenoszenia stada koni i budowy nowego domu dla nich.
Ziemia, którą chcieliśmy dla naszych koni kupić została sprzedana komu innemu zanim uzbieraliśmy potrzebna kwotę. W rezultacie kupujemy inna działkę obok na której konie już obecnie są bezpieczne. Działka jest większa od poprzedniej i graniczy z terenem fundacji. Z funduszami udało nam sie wyrobić prawie na styk i musielismy dołożyć tylko niewielką kwotę 4000zł. Niebawem podpiszemy akt notarialny.
Skończyliśmy niedawno budowę ogrodzeń, wiat i paśników. Niestety nowy teren, na którym są konie jest na tyle blisko ich starego domu, że od kilku tygodni pomimo montażu pastucha konie przedzierały się przez nowe ogrodzenia chcąc wrócić do domu, który widziały za płotem. Cudem nikomu nie stała sie poważna krzywda.
Od kilku tygodni dzień w dzień naprawialiśmy ogrodzenia i łapaliśmy uciekinierów. Po długich zmaganiach i próbach uatrakcyjnienia im nowego terenu czym się da, w końcu konie zadomowiły sie na nowym terenie i już nie próbują uciec.
Jesteśmy wszyscy wykonczeni ale szczęsliwi, że cudem udało nam się uratować naszą zwierzęcą rodzine w komplecie.
Pozostał nam jeszcze kawalek płotu do poprawienia, żeby było pięknie. Czekamy na materiały z tartaku żeby to dokonczyć.
Z całego serca dziękujemy Wam za uratowanie nas. W szczególności chcielibyśmy podziękować wspaniałej Anonimowej Osobie, która dopłaciła prawie połowę brakującej kwoty i jest naszym Aniołem Strożem.
Piszę tą aktualizację resztkami sił. Przez ostatnie trzy miesiące tak dużo tragedii spadło na nas, że chyba nie ma dla nas ratunku. Nie jestem nawet w stanie wymienić wszystkiego i tu opisać. Spotkało mnie dużo ciężkich fundacyjnych i osobistych tragedii, których nie daję rady udźwignąć.
Zamiast promować tą zbiórkę pełną parą przygotowywaliśmy teren i stawialiśmy solidne płoty, żeby zabezpieczyć awaryjnie konie. Daleko nam do końca tego zadania. To było jedyne ważne zadanie przez ostatnie tygodnie, bo ich życie zależy od tego. Rzuciliśmy lub zaniedbaliśmy prawie wszystkie inne sprawy, co teraz odbija się na nas katastrofalnie.
Nikt z nas nie wierzy już, że uda nam się zebrać pieniądze na ziemię, na której obecnie są konie. Zostały nam 3 tygodnie. Za to co udało się zebrać postaramy się kupić lub wydzierżawić inny teren a na razie konie zamieszkają w tymczasowych, obecnie budowanych zagrodach pośród naszych psów.
Ekipa, która obiecała nam pomóc budować nowe zagrody nie przyjechała i wystawiła nas. Dalej będziemy sami budować jak tylko umiemy, ale idzie nam to strasznie powoli.
Nie mam nawet już siły prosić Was o pomoc bo boję się, że to wszystko i tak niedługo runie. Mogę tylko resztką sił z pomocą kilku wspaniałych wolontariuszy walczyć o zabezpieczenie zwierząt tak długo jak tylko będę mogła.
Przepraszam, że za słabo walczę ale naprawdę robię co mogę i może gdzieś odrobinę liczę na cud, że wszystko się kiedyś ułoży.
Błagam o litość nad uratowanymi od rzeźni końmi, koziołkami, krowką, pieskami i kotkami!!!
Te wszystkie uratowane od rzeźni i bezdomność, czy śmierci na ulicy zwierzęta stracą swój dom!!!
Mamy pod opieka ponad 70 zwierzat, starych i niepelnosprawnych. Od lat ratujemy psy, koty, konie...
Bez Państwa pomocy fundacja zginie, nie mam się gdzie z Nimi wszystkimi podziać!!!
Nie mam szans na uzbieranie tak olbrzymiej kwoty bez Was kochani Darczyńcy, bez Was zginiemy!!!
Błagam o każda możliwą pomoc ,zlitujcie się nad tymi, które już tyle zaznały cierpienia i bólu w swoim życiu, błagam nie zostawiajcie Nas bez pomocy!
Błagam o Ratunek!!!
Knieja pojechała przed chwilą do szpitala ze skrętem okrężnicy. Dziekujemy weterynarzom z lecznicy 4 Łapy w Brodnicy za tak szybką reakcję. Jestesmy załamani ale trzymamy się nadziei, że będzie dobrze. Knieja nie może nas opuścić. Musi wrocić do nas walczyć z nami dalej o wykup jej domu.
Aprylis stoi pod brama i woła Mamę. Powiedzcie mi, jak ja mam ich rodzielić jak nie kupię tej ziemi? Dla nich rozłąka to straszna tragedia. Knieja musi tu wrócić do syna i do nas! Jesteśmy wszyscy zrozpaczeni ale liczymy na dobre wieści z kliniki.
Błagam trzymajcie za nią kciuki.
Mamy dwa miesiące na opuszczenie terenu. Nie mogę czekać na cud z tej zbiórki chociaż modlimy sie o niego codziennie. Zaczeliśmy prace nad tymczasowymi ogrodzeniami dla koni na wybiegu psów. Zaczęliśmy rozbiórkę obecnego padoku i stajni. Jestem zmuszona wydać część zebranych pieniędzy na budowę im tymczasowego bezpiecznego domu. Obdzwoniłam inne fundacje - nikt ich nie przyjmie, a nie oddam ich gdziekolwiek, na pewno nie sprzedam handlarzom.
Dobrzy ludzie do mnie wydzwaniają żeby pomóc w zbiórce i dają dobre rady jak ją edytować. Idzie mi to słabo bo za mało rozpaczliwie wołam o pomoc. Nie umiem inaczej chociaż ta aktualizacja jest takim staraniem. Mam sama z jednym wolontariuszem mam do obslugi codziennie 70 zwierząt. Spędzamy tam caly dzień. A nam dodatkowo na głowę zwaliła się kontrola inspekcji weterynaryjnej i zamiast walczyć o konie zostałam wyrwana do innych spraw. Nie mam kiedy opisywać więcej i walczyć online...A czas goni!
Bez tej ziemi zostajemy w wielkiej czarnej rozpaczy i nie wiem jak wam to opisać żeby było tą rozpacz widać. Więc po prostu raz jeszcze proszę was z całego serca o pomoc...
Tworząc fundację 5 lat temu wydawało mi się, że moja miłość do zwierząt, zapał, pasja, chęci wystarczą, aby zapewnić godne życie uratowanym koniom. Stworzyłam stado, choć wiedziałam, że to kropla w ogromnej skali tragedii, jaka spotyka te majestatyczne zwierzęta każdego dnia. Chciałam jednak aby konie zaufały człowiekowi, mimo krzywdy, mimo braku miłości, mimo tego, że je zawiódł, skrzywdził, oddał za plik banknotów na rzeź...
Walczyliśmy o nie i udało się! Teraz mają spokojny, dobry dom pełen miłości, ludzi, którzy są dla nich dzień i noc. Pielęgnują, dbają i kochają.
Niestety na naszej drodze stanęła brutalna rzeczywistość. Nie będzie możliwości dlaszej dzierżawy naszych padoków. Właściciel chce, abyśmy do końca wakacji wyprowadzili stąd konie. A my nie mamy dokąd.
Wykup terenu pod padoki to koszt 90 tysięcy złotych. Próbujemy zebrać tę kwotę w zbiórce, lecz jej zasięg jest za mały.
Na domiar złego w ostatnich dniach ktoś nasłał na nas kontrolę Inspektoratu Weterynarii, zarzucając nam rzekome zaniedbania. Zamiast promować zbiorkę spadł nam na głowę kolejny problem. Na szczęście potwierdzono, że nasze zwierzęta są zadbane i szczęśliwe - to świadczy o tym, jak ważne dla nas jest zdrowie i życie naszych zwierząt. Pomóżcie nam dalej dbać o nie na tej ziemi...
Jednak ludzi nie interesuje los koni, bo kotki, pieski są słodkie, a taki koń? Dla nas jednak to wspaniałe stworzenia i kochamy je równie mocno, jak każde inne zwierzę w naszej fundacji.
Nasz Druid jest niewidomy. Co zrobimy, dokąd go przeprowadzimy, aby nie zrobił sobie krzywdy? Runa, jego towarzyszka, jest jego oczami, jego przewodniczką, ale jest olbrzymia, potrzebuje przestrzeni. Serce mi pęka. Nie wiem, co robić. Oddać stado?
Nie mogę zrobić tego moim koniom. One już wystarczająco dużo przeszły. Już dość tego cierpienia. Nie mamy już siły, ale nasze stado bez nas nie ma dokąd pójść. Jesteśmy tu dla nich, ale bardzo potrzebujemy Waszej pomocy.
Wiem, że czasy są trudne, ale nie mamy innego wyjścia. Z całego serca prosimy o pomoc. Odwdzięczymy się otwartymi ramionami i rżeniem naszych koni, witających Was u progu fundacji, jak to było dotąd. Nie wiemy, co możemy jeszcze zrobić. W Was nasza nadzieja. Mamy czas do końca sierpnia, udało nam się wynegocjować kilka tygodni, ale nasz zegar tyka...
Jesli ta zbiorka nie ruszy i nie kupię ziemi, już wiem, że konie nie mają innego sprawdzonego i bezpiecznego miejsca gdzie mogłabym je przeprowadzić.
Nie mają gdzie pójść!!!!
Inne fundacje same ledwo więżą koniec z końcem. Wszystkim nam jest bardzo ciężko. Podejrzewam że szybko znalazłoby się natomiast dużo chętnych handlarzy, którzy z przyjemnościa przyjęliby do siebie nasze stadko. Ale na to w życiu nie pozwolę!
Poza końmi, oslami i krową Zosią mieszkają u nas inne zwierzęta. Nasza fundacja ma pod opieką ponad w sumie 70 zwierząt m.in. 50 psów i kotów, kozy, owce, kury, kaczki i gęsi. To miejsce jest ich domem ale przede wszystkim bez tego miejsca nie możemy działać, pomagać i ratować.
Nie dość, że walka o ta ziemię spędza nam sen z powiek ostatnio okazało się, że bez naszej wiedzy odbywały się interwencje zwierząt prowadzone w naszym imieniu, przez byłych wolontariuszy w sposób budzący spore kontrowersje w inspektoracie weterynaryjnym. W skutek tych, według policji nielegalnych działań, o których nie mielismy pojęcia!!!! zesłano nam na głowy masę kontroli, inspekcji i nawet gróźb od osob pokrzywdzonych. Wszytsko to dzieje się na raz akurat wtedy, kiedy mamy trudną sytuację z ziemią a nerwy zszargane lękami o przyszłość koni.
Nie wiem co więcej napisać... chciałam tylko jeszcze podziekować z całego Paniom z komentarzy zbiorki, pomagającym mi promować zbiórkę i podtrzymujacym mnie na duchu żeby dalej walczyć i nie utonąć...
A tak wyglądały niektóre nasze biedaki zanim do nas trafiły:
Knieja żrebna na targu w Skaryszewie
Runa u handlarza
Stan uzębienia Knieji
Gacek u handlarza
Zostało nam mało czasu. Przygotowujemy teren wokół domu na awaryjną ewakuację koni z padoków do ogródka. Potem będziemy kombinować co dalej. Staramy się jak możemy, żeby nie rozdzielać stada, więc na razie wolimy planować przeprowadzenie koni razem na mały teren pod domem pośród psów zamiast szukania im oddzielnie nowych domów. Może jakoś jednak stanie się cud?
Na razie mamy 17000zł więc jest w nas nadzieja, że może się uda.
Dostaliśmy informację, że zbiórki na ziemię słabo idą, że musimy opowiadać o tym jak ratujemy, pokazywać proces leczenia, gojenia ran fizycznych i emocjonalnych naszych podopiecznych. To prawda że ta ziemia potrzebna jest nam właśnie po to, żeby ratować dalej, żeby pomagać skrzywdzonym i sponiewieranym koniom jak niewidomy Druid, Knieja ze Skaryszewa z synem Aprylisem czy kucynka Zorza/Elsa, którą okrutny człowiek pozbawił wzroku.
Niewidomy Druid
Bardzo was prosimy o każdy grosz żebyśmy mogli dalej pomagać, żebyśmy mogli dać naszym uratowanym zwierzętom bezpieczny dom na zawsze, dom z którego nikt ich nie wyrzuci, gdzie nikt ich nigdy nie rozdzieli.
To już pewne…albo wykupimy ziemię albo nasze stado straci dom. Mam dwa miesiące, żeby zebrać ponad 90 000zł!
Stado uratowanych koni, kucy, osłów i nasza gwiazda krowa Zosia mieszkają na tym terenie od lat. To jest ich dom, w którym odnalazły wolność, spokój i bezpieczeństwo. Na tym terenie urodziło i wychowało się kilka zwierzęcych maluchów, ale tu również zrodziły się liczne, wspaniałe więzi i przyjaźnie.
Obecnie mieszkają tu:
Kaprys – najdłużej mieszkający u nas hucuł; jedyny, który przeżył ze stada otrutych koni;
Okoń – konik polski, który wielu woził na grzbiecie podczas zajęć hipoterapii; obecnie ze względu na nawracające choroby kopyt jest na końskiej emeryturze;
Brenda – kucynka szetlandzka, która przyjechała razem z Okoniem, razem z nim pracowała jako koń do hipoterapii i również jest na emeryturze;
Etna – klacz wielkopolska z zaawansowaną miękką pęciną; pracowała w rekreacji; obecnie na końskiej emeryturze;
Knieja – klacz (typ pogrubiany), Mama Aprylisa; przyjechała do nas źrebna prosto z targu w Skaryszewie;
Aprylis – syn Knieji, pierwszy koń urodzony w fundacji; asystuje przy warsztatach;
Runa – klacz zimnokrwista; przyjechała źrebna od handlarza; urodziła w fundacji źrebaka Ragnara, który urodził się z wadą serca i zmarł w wieku 4 miesięcy.
Druid – niewidomy koń, który po karierze sportowej trafił do rzeźni; mieszka w fundacji na końskiej emeryturze;
Zorza/Elsa – niewidoma kucynka, która trafiła do nas źrebna z rzeźni; urodziła w fundacji źrebaczka Zyzia;
Dorian/Maciek – kucyk, który trafił do fundacji jako łobuz; obecnie uczy się ufać ludziom i zaczyna lubić ich obecność;
Zyzio – żrebak Zorzy;
Zosia – jałówka; trafiła do fundacji jako cielak;
Osiołki Hugo, Gacek i mulica Wiosna.
Kilka dni temu przyjechał geodeta i wyznaczył granice działki na sprzedaż. Podobno jest już kupiec chętny.
Mamy prawo pierwokupu ale czy zdążymy zebrać taką kwotę? Kupiec ma pieniądze i czeka.
To jest ziemia, na której nie tylko mieszkają nasze zwierzęta. Na tym terenie odbywają się m.in. warsztaty edukacyjne dla dzieci, zajęcia zooterapii dla osób niepełnosprawnych i uchodźców z Ukrainy, spotkania integracyjne i pikniki dla rodzin z dziećmi. Ta ziemia to jeden z fundamentów naszej pomocy. To miejsce gdzie skrzywdzeni ludzie i złamane zwierzęta pomagają sobie nawzajem w pokonywaniu bólu, przetrwaniu tragedii, przezwyciężaniu niedoli.
Poświęciłam kilka ostatnich lat swojego życia żeby zbudować to miejsce. Nie miałam nigdy konkretnego pomysłu ani odgórnych założeń. Razem w grupą wspaniałych ludzi, w tym wielu dzieciaków małymi krokami budowaliśmy to miejsce: intuicyjnie, spontanicznie, opierając się na dobrze zwierząt i radości płynącej z przebywania pośród nich. Przez kilka lat stworzyliśmy wspaniałe miejsce pełne zwierząt, dzieci, miłości i radości.
Dzieciaki z placówki opiekuńczej w Toruniu, w zeszłym roku również odnalazły tu bezpieczną przystań i odwiedzają nas teraz regularnie. To one nazwały to miejsce „Zwierzątkowem”. Dziesiątki wolontariuszy poświęciło setki godzin ciężkiej pracy i ogrom serc, żeby w Zwierzątkowie było magicznie, wesoło, swobodnie, bezpiecznie, żeby nikt nie chciał stąd wyjeżdżać.
Ziemia, którą mamy niedługo stracić jest sercem Zwierzątkowa. Nie potrafię sobie nas wyobrazić bez niej, bez naszych koni, bez krowy Zosi.
Mamy TYLKO 2 możliwości:
1. Kupić ziemię jako własność fundacji i zapewnić stadu bezpieczny dom na zawsze;
2. Znaleźć zwierzętom nowe domy, rozdzielić stado, ograniczyć zakres pomocy kolejnym zwierzętom i zredukować skalę działań fundacji.
Tylko od powodzenia zbiórki zależy czy uda się uniknąć opcji drugiej. Sama na pewno nie dam rady zarobić takiej sumy pieniędzy. Kwota, która musi uzbierać fundacja jest bardzo wysoka. Czasy są bardzo trudne. Nie jest mi łatwo uwierzyć w powodzenie zbiórki.
Poznałam jednak ostatnio tak wielu fantastycznych ludzi, którzy wierzą za mnie, wspierają nas i kibicują fundacji. To oni namówili mnie do napisania i wysłania w świat tej prośby o pomoc. Proszę was więc o przesyłania jej dalej, aby dotarła do jak największej liczby osób. Z całego serca was proszę: Pomóżcie mi zawalczyć o Zwierzątkowo!