Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za Wasze wsparcie – bez Was nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Zebrane środki pozwoliły opłacić zaległe faktury za nasze kalekie zwierzęta, bieżące hospitalizację i zabiegi, zakupić potrzebne leki, suplementy i karmę.
Dnia 07.07.2020 r., w województwie świętokrzyskim został znaleziony pogryziony pies. Pies był w tak złym stanie, że nie mógł samodzielnie wstać.
Jego stan był bardzo ciężki, pełno obrażeń i głębokich ran po pogryzieniu, m.in. na głowie, karku, genitaliach, do tego miał świerzb. Waga 11 kg, ok. 6 lat.
Miał trafić do schroniska, jednak podobieństwo do naszego Fuksa sprawiło, że dostaliśmy wiele próśb o pomoc. Przyjechał do Warszawy.
Fuks nadal jest z nami, ma pęcherzycę i alergie. Jest na stałe na karmie weterynaryjnej hypoalergenic i bierze leki. Mieszka w domu tymczasowym.
Zgredek, kolejny mega zaniedbany, leciwy pies. Kołtuny, dredy, śmierdzący wklejonymi w futro odchodami, a smród gnoju z uszu przebija wszystko.
Cierpiał od dawna, stara ropa z krwią, podrażniona skóra, tony brudnej woskowiny. To trwało długo.Pod przednią łapą dziwne zgrubienie, tylne łapki też troszkę już czasem się zawahają.
Obraz nędzy i rozpaczy. Trafił do przechowalni, skąd miał jechać do kiepskiego schronu, gdzie takie psy nie mają szans dalej żyć.
Z pokorą i spokojem daje sobie zrobić wszystko.
Zastrzyki, czyszczenie uszu, zapuszczanie kropli, znosi tak jakby wiedział, że to dla jego dobra. Wszystko przyjmuje z wdzięcznością. Przy tym jest pozytywnie nastawiony do świata. Kocha ludzi i inne psy. Ładnie funkcjonuje w stadzie.
Zgredek zieszkał w hotelu i choć mamy wrażenie, że to miejsce daje mu więcej niż do tej pory dostawał w życiu, ma pełną miskę, ciepłe spanie, mizianie, zasługuje na dom, chociaż tymczasowy. Jest w trakcie diagnozowania.
Znaleziony we wstrząsie na ulicy. Trafił do gminnej przechowalni i miał jechać do schroniska.
Zabraliśmy Muszkę do nas, prawdopodobnie został pogryziony przez innego psa, miał uszkodzone oko, nos, pogryzione łapy i genitalia.
Potrącony na trasie, leżał na środku dwupasmówki w okolicy miejscowości Niemce. Leżał bez ruchu i cicho płakała, błagając o pomoc.
Kierowca potrącił psinę i pojechał dalej pozostawiając go na pewną śmierć w ogromnym cierpieniu.
Pies był w ogromnym szoku, niewyobrażalnie cierpiał z bólu. Krew leciała mu z pyszczka i łap.
Miał naprawdę wiele szczęścia, że ktoś się zatrzymał, jeszcze kilka godzin i już by go nie było.
W klinice udzielono mu pierwszej pomocy. Tak się o nim dowiedziałam, zadzwoniłam pod podany numer by zapytać co z nim jeśli nie znajdzie się właściciel, a jeśli się nie znajdzie, to czy mogę jakoś pomóc. Z tego co powiedziała mi Izabela to był jedyny telefon w jego sprawie.
I tak kolejne godziny siedziałyśmy jak na szpilkach, aż zadzwoniła rano z informacją że przeżył noc!
Został przewieziony do kliniki w Lublinie, po ustabilizowaniu jego stanu przetransportowany do Warszawy, gdzie pierwszej nocy w szpitalu o mało nie umarł.
Jego stan był bardzo ciężki, w każdej chwili mogło przyjść najgorsze, ale Farcik (takie imie dostał, bo jest farciarzem) walczył, więc my też nie zamierzaliśmy się poddać.
Miał uszkodzone płuco, wykonano drenaż do odciągania powietrza które ciągle się zbierało, odma.
Chcieliśmy dać mu azyl, by nie trafił do schroniska, okazało się, że walczyliśmy o życie.
Niestety złamanej łapy nie udało się uratować, została amputowaną.
Jest w hotelu z rehabilitacją.
Od kiedy toczy się wojna, trafiają do nas zwierzęta nie tylko z Ukrainy, u nas również wiele skrzywdzonych i bezdomnych zwierząt potrzebuje pomocy, schronienie, leczenia, chociaż że względu na ogromne problemy finansowe obiecaliśmy sobie już nie pomagać, tylko co kiedy serce nie chce słuchać rozumu? Chociaż pod opieką i tak już mamy sporo, w tym większość starych, chorych, nieadopcyjnych.
Wiele z nich zostaje z nami do końca, oddajemy im serce, pracujemy z nimi, każdego dnia udowadniamy im, że życie może być piękne i nie każdy człowiek jest zły. Wiele z nich po raz pierwszy zaznało u nas miłości, bezpieczeństwa, pełnego brzuszka.
Dostajemy wiele wiadomości i telefonów z prośbami o pomoc.
Tak właśnie trafił do nas Miki z betonowych ścian, któremu wiele organizacji odmówiło pomocy. Trafił do nas pod koniec marca, miał być agresywny... Okazał się cudnym miziakiem.
Dziadek Husky wyrzucony w lesie na pewną śmierć, bez władzy w tylnych łapach. Jest z nami kilka miesięcy, od początku w hotelu z rehabilitacją, dzięki temu odzyskał sprawność, czlapie, ale sam! Musiał być psem podwórkowym, na początku nie chciał kontaktu z człowiekiem, nie chciał być w domu, a teraz z domu ciężko go wygonić na spacer i ćwiczenia.
Giti miała dom, miała zbiórkę na operację kręgosłupa i nawet uzbierała, ale jej właścicielkę przerosła opieką, zrzekła się Giti, która przebywa w hotelu i szuka nowego domu.
Czeko z Wojtyszek jest z nami ponad dwa lata, właściwie żyje już na kredyt, przewlekła niewydolność nerek, zwyrodnienia, problemy gastryczne, ale walczymy o każdy szczęśliwy dzień. Jest w dożywotnim domu tymczasowym. Ma opiekę weterynarzy i specjalistów, leki i karmę weterynaryjna i chociaż już rok temu postawiono na nim krzyżyk, udało się podarować mu jeszcze trochę dobrego życia, niestety koszty też są spore.
Maluszki.
Biszkopt ma złamany kręgosłup, ma uszkodzony łokieć. Dlaczego chodzi na czterech łapach? Bo trafił w odpowiednie miejsce od początku, w ręce Dominiki, hotel z rehabilitacją. I trojlapek Fart, który prawie umarł po tym, jak ktoś go potrącił i zostawił na trasie bez pomocy.
Miesięczne opłaty:
Brutus 450 zł miesięcznie + karma. Jest z nami drugi rok, niestety potencjalne domy nie dały rady udźwignąć jego charakterku.
Z małego schroniska pod Kijowem przyjechały do nas 22 koty i 4 psy.
Część wymagała leczenia, część nadal jest leczona. Wszystkie potrzebują szczepień, część kastracji.
W najgorszym stanie jest Gatito, od początku trwa walka o jego życie, ma powikłania po zabiegu stomatologicznym. W Polsce przeszedł kolejny. Długotrwałe zakażenie spowodowało również niewydolność nerek. Jest w szpitalu i pod ciągłą kontrolą stomatologa oraz nefrologa.
Zwierzęta są w różnym wieku, potrzebujemy pomocy w ich leczeniu i utrzymaniu do czasu znalezienia im domów, to kilkoro z nich.
Kudłata przyjechała chora, zaropiale oczy, katar, odwodnienie, anemia. Włączono leczenie, jej stan powoli się poprawia.
Całe stado szybko nauczyło się żyć razem.
Miesięcznie potrzebujemy 10 worków żwirku, w jednym z naszych kocich domu tymczasowych obecnie przebywa prawie 50 kotów.
I duuuzo jedzenia.
Jesteśmy załamani :(
Kiedy poproszono nas o pomoc, wiedzieliśmy że bierzemy na siebie duży ciężar, stare i kalekie psy, ale to co zobaczyliśmy po wyjęciu ich z transportu rzuciło nas na kolana, chore, kalekie, z ranami, upodlony do granic możliwości.
Wszystkie potrzebują diagnoz, leczenia, zabiegów, jedzenia, utrzymania.
To Oleczka, skóra i kości, złamana łapa, zniekształcone stopy.
Nika, stara jak węgiel duża sunia, obolała, wybite biodro i bark, ogromne zwyrodnienia w kręgosłupie, jej stan nie pozwala na zabieg, ale możemy wspomagać ja farmakologicznie.
Alabai, CAO, ogromna niedowaga, bardzo chore serce, blizny po poparzeniach, guzy w listwach, znaleziony ledwo żywy na ulicach Charkowa.
Dżipsi, młoda sunia znaleziona na początku wojny z ranami pyska i głowy. Ma uszkodzenia szczęki i żuchwy, jest po diagnozie, czekamy na termin operacji.
Grey, cudowny duży dzieciak, miał ogromne rany, po przyjeździe zbierał mu się płyn na karku.
Kiedy Mikki przyjechał, miał ogromne problemy z załatwianiem się. Po badaniach przeszedł operację, zachyłek jednostronny, z drugiej strony utknęły jelita. Jest już po operacji, wreszcie normalnie się załatwia.
Chaba ma złamany kręgosłup i brakuje stopy w tylnej łapce, mimo to potrafi poruszać się na trzech łapach. Miała ogromny guz na listwie mlecznej, który okazał się torbielą, a w niej utkwiły jelita.
Fienia ledwo przetrwał podróż, niestety musieliśmy pozwolić mu odejść, miał rozsiany nowotwór w płucach, ogromny guz i odmę.
Trwa wojna, cierpią ludzie i zwierzęta, giną w bólu którego wielu z nas nie potrafi sobie wyobrazić. A na Waszych oczach rozgrywa się nasz dramat, bo u nas nic się nie zmieniło, nadal pod naszą opieką jest ogromne stado zwierząt, które same o pomoc nie poproszą.
Psy, koty, gryzonie, gady, one też potrzebują naszego wsparcia właśnie teraz. Wiele zwierząt to staruszki, chore, kalekie, wymagają częstych wizyt u specjalistów, badań kontrolnych, leków, karmy weterynaryjnej, czekają na zabiegi.
Błagam, pomóżcie nam! To wczorajsze zakupy... Na koncie zostało nam 24 zł. To wystarczy na chwilę. A te 24 zł zbieraliśmy przez kilka ostatnich dni. Ja już nie wiem, jak prosić. Jak innym udaje się zbierać w jeden dzień setki tysięcy zł, a nawet miliony? Chętnie skorzystam z rad. Teraz błagam o jedno, nie zostawiajcie nas, zalegamy ze styczniowymi fakturami m.in. za hotele, rehabilitację, badania, leki, karmy, zalegamy w klinice.
BŁAGAM O WSZELKĄ POMOC I WSPARCIE.
To garstka z całego stada:
Ich dalszy los i przetrwanie zależy od waszej pomocy, bądźmy dla nich razem.
Ładuję...