Wiele razy rodziła w polu. Tego razu by nie przeżyła. Pomóż psiej rodzinie!

Zbiórka zakończona
Wsparło 271 osób
12 999,50 zł (129,99%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 15 Października 2023

Zakończenie: 29 Października 2023

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Była nieuchwytna od długiego czasu. Bezdomna sunia, od lat błąkająca się po polach w okolicach Włocławka. Trwała i rodziła. Wpadliśmy na nią przypadkiem, bo weszła nam pod koła, gdy w środku nocy wracaliśmy z interwencji. Próbowaliśmy wtedy odłowić mamę z pola kukurydzy. Mignęła nam i zniknęła w ciemnościach. Nie udało się jej odłowić.

Ale nie odpuściliśmy. Wzięliśmy ją na radar, a dziewczyny monitorujące sytuację na miejscu w końcu ją złapały. Jechała do nas na sygnale.

"Pękata", zmęczona, zestresowana. Ścigaliśmy się z czasem w nadziei na wykonanie kastracji aborcyjnej. Byle tylko przerwać błędne kolo bezdomności. Byle dać jej szansę na nowe życie. Byle kolejne jej dzieci nie przyszły na świat, jako niechciane, bezdomne.

Nieplanowana akcja. Ale czym są plany wobec życia kolejnego psa? Przywykliśmy do tego, że życie nas zaskakuje i cieszyliśmy się, że ją mamy, że to koniec jej udręki. Ale było już za późno. Gdy tylko zajęła miejsce w Azylu, okazało się, że poród już trwa.

Nie mogliśmy w to uwierzyć! Trudno nam wytłumaczyć jak bezsilni się poczuliśmy. Nie tak miało być. Środek nocy, za nią ciężkie przeżycia, a ona walczy z bólem, zdana na ludzi, których nie zna. Daliśmy jej spokój, samotność, kryjówkę. Tego potrzebowała. Uznaliśmy to za naszą porażkę, ale skupiliśmy się na zapewnieniu suczce jak największego komfortu.

Ale coś było nie tak. Nie mamy doświadczenia, bo nie pozwalamy rodzić się bezdomnym psom, jednak każdą komórką ciała czuliśmy, że coś idzie nie tak, jak zgodnie z naturą powinno.

Mieliśmy rację. Okazało się, że ciąża jest bardzo liczna, przenoszona i jeśli szczenięta nie opuszczą macicy mamy - umrze zarówno ona, jak i one. Podjęliśmy decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia.

Szczenięta dusiły się w zielonych już wodach płodowych. Suczka nie byłaby w stanie urodzić ich samodzielnie. Bez naszej reakcji, bez pomocy medycznej umierałaby w cierpieniach.
Co by było, gdyby spotkało ją to w polu? Pewnie to, co spotyka tysiące rodzących w bezdomności suk. Ból, gehenna, śmierć. Po cichu, w zapomnieniu.

Więc stało się. Mamy na pokładzie mamę i 12 jej dzieci. I tak wiemy, że nam się za to dostanie.
Ale otwarcie mówimy, że kastrujemy aborcyjnie, ale nie usypiamy ślepych miotów. Rozumiemy, dlaczego ta procedura jest stosowana, ale korzystamy z możliwości wyboru danego nam przez prawo.

To będzie ostatni miot tej suni. Więcej nie urodzi. Odchowa szczenięta, które trafią do domów, rozumiejących potrzebę kastracji. Ale póki ta rodzina jest u nas - bardzo potrzebuje Waszego wsparcia. Pomożecie, kochani? Bardzo Was prosimy.

Pomogli

Ładuję...

Organizator
17 aktualnych zbiórek
640 zakończonych zbiórek
Wsparło 271 osób
12 999,50 zł (129,99%)
Adopcje