Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Rolanda dziękujemy za pomoc.
Łapka ładnie się zagoiła, a chłopak szybko znalazł nowy dom :)
Dzień jak co dzień. Praca, dom, szkoła, obowiązki. Na ulicach tłumy ludzi o tym samym wyrazie twarzy. Gdzieś w tym tłumie, ogarniętym codziennymi sprawami, nasza wolontariuszka. Wracała do domu. Szła od przystanku autobusowego w stronę osiedla. Nagle zauważyła idącego tuż obok, kulejącego kota. Ilu ludzi przechodziło tędy przed chwilą? Ilu szło tuż za nią? Nikt się nie zatrzymał. Nikt nie zareagował. Z tym samym, szarym wyrazem twarzy szli dalej, obojętnie.
Nasza wolontariuszka zareagowała natychmiast na widok cierpiącego zwierzaka. Zatrzymała się i spokojny głosem zawołała kociaka. Ten ufnie przykuśtykał do niej, przymilając się i mrucząc, jakby chciał wyprosić pomoc. Przyjrzała mu się z bliska, dotknęła dłonią futerka. Był brudny, zaniedbany z posklejanym zmierzwionym futerkiem. Z pewnością nie był to kot, który urodził i wychował się na ulicy. Z pewnością miał kiedyś dom i ludzką opiekę. Dlaczego ranny i zaniedbany znalazł się gdzieś między blokami? Na to pytanie próżno szukać odpowiedzi…
Wolontariuszka nie miała wątpliwości co robić. „Chodź, zabiorę Cię w bezpieczne miejsce, ważne, żebyś nie był już tutaj sam na ulicy. Później zastanowimy się jak Ci pomóc” – powiedziała do kota, po czym tak po prostu zabrała go do domu.
W domu jeszcze raz przyjrzała się kotu. Oglądnęła dokładnie kulejącą łapkę i szybko odkryła przyczynę bólu. Paskudna rana na poduszce łapki wymagająca oczywiście lekarskiej interwencji. Telefon do szefowej Fundacji Felineus, krótka historia o znalezieniu kota i ustalenie co dalej. Jeszcze tego samego dnia kot Roland, bo takie imię dostał, trafił do lecznicy. Lekarz oczyścił i zaopatrzył ranę. Kocur dostał także antybiotyk oraz środki przeciwpasożytnicze. Jego wiek oceniono na około 1,5 roku.
Roland to przesympatyczny kot, który marzy o nowym domu i kochającym człowieku. Póki co jednak czeka go leczenie, gojenie rany, szczepienia oraz kastracja. Dopiero wtedy będzie gotowy na podróż do nowego domu.
Niestety leczenie i opieka dla nas oznaczają kolejne koszty. Lecz czy to oznacza, że nasza wolontariuszka miała przejść obok kota obojętnie, tak jak zrobili to inni? Wciąż wierzymy, że w szarym tłumie jest więcej niż jedna osoba o dobrym sercu. Do takich osób dziś kierujemy swą prośbę. Prosimy, pomóżcie nam sfinansować opiekę i leczenie Rolanda. Podarujmy wspólnie kolejny lepszy koci los…
Ładuję...