Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Roman dziękuje za okazane serce
Roman już w nowym domu. Leczenie było długie i żmudne. W międzyczasie w efekcie uczulenia na karmę Romanek wyłysiał na bokach. I takiego – łysawego, z nawracającym bezpośrednio po przeprowadzce katarem – pokochali go Pani Jagoda z Mężem. Roman zamieszkał z dwunastoletnim kocurem Arturem. Ma dom na zawsze, czułych opiekunów i troskliwą opiekę. Na zdjęciach krótko przed przenosinami. Dziękujemy za pomoc!
Roman został porzucony dawno temu. Jak dawno? Nikt nie pamięta. Przemiły, miziasty, oswojony kot stał się mieszkańcem ulicy.
Domowy, bezdomy kot nie umie znaleźć sobie odpowiedniego schronienia. Próbował przycupnąć w różnych miejscach. Często w najczarniejszych dziurach. Stres i złe warunki oraz brak opieki wywołał chorobę, a choć chorował długo, nikomu nie przyszło do głowy, żeby to gdzieś zgłosić. Za to nadano mu imię: Zepsuty.
Zabrakło wrażliwości? Litości? Wyobraźni?
Przecież zepsuć może się zegarek albo zabawka, a nie zwierzę. Na odległość widać i słychać, że każdy oddech Romana jest bardzo płytki. Momentami ma się wrażenie, że Romek zaraz się udusi, że walczy o każdy haust powietrza. Mimo to ludzie przechodzili obojętnie. Ponieważ był brudny i zaropiały to nawet przestali go głaskać. Ci, którzy dawali mu na ulicy namiastkę szczęścia, też zaczęli go omijać. W końcu Romana spotkała Ania i tak z gdyńskiej ulicy trafił pod opiekę wolontariuszy Fundacji Viva z grupy lokalnej Pomorski Koci Dom Tymczasowy.
Jest przesympatycznym kocurkiem, ufnym i towarzyskim. Mruczy jak traktor, nastawia policzki do głaskania. W lepsze dni wstaje i „barankuje”. Nawet obcym pozwala się drapać po brzuchu, wyciąga łapki do góry i „ugniata” powietrze. Docenia każdą minutę spędzoną z człowiekiem. Odwiedziny w lecznicy przyjmuje chętnie i nawet jak ma złe dni to okazuje radość. Nie wstaje, ale zagarnia rękę człowieka pod siebie, przytula się i śpi na niej.
W chwili przyjęcia sierść Romka była sucha, twarda, stercząca. Miał w niej mnóstwo pasożytów. Teraz w miejscach, gdzie jest głaskany zaczęła się nawet trochę błyszczeć, jednak brzucho i łapki nadal wyglądają okropnie.
Najgorszy jednak jest oddech chłopaka. Krótki i płytki. Każdy wdech i wydech to jedno wielkie gulgotanie. Mnóstwo ropy. Wysięk z nosa minimalny, za to przy kichaniu pojawiają się cuda. Przewlekłe zapalenie zatok, niestety infekcja zeszła też niżej. Romankowi trudno się oddycha, jego kondycja jest bardzo słaba.
To był ostatni moment na interwencję. Jeszcze chwilę i nie byłoby kogo ratować. Czy infekcja dróg oddechowych może zabić? Nieleczona może. Roman nie mógł sam udać się do lecznicy. Ludziom zamieszkującym kamienicę i nawet sporadycznie dokarmiającym kota zabrakło... No właśnie, czego? Serca, wrażliwości, dobrej woli? Przecież to tylko zwierzę... Roman prawie przepłacił to życiem.
Wolontariusze PKDT nie poddadzą się bez walki. Potrzebna diagnostyka i leczenie. Na „dzień dobry”: badania krwi – pełen pakiet, RTG, antybiotyki, karma weterynaryjna (problemy jelitowe). Zapowiada się bardzo długa hospitalizacja, jednak wszyscy wierzą, że Romanowi można jeszcze pomóc. Potrzebne fundusze. Faktura – choć kot nie wymaga zabiegów i operacji – będzie wysoka. Diagnostyka i długi pobyt w lecznicy plus leki. Zwyczajna infekcja, chore zatoki, a mimo to wysokie koszty. Tak właśnie będzie. Czy wydać na takiego kota 1000 złotych? Dla wolontariuszy życie nie ma ceny.
Nie bądźcie obojętni. To tylko zwierzę, to tylko infekcja. Z tego „tylko” Romek był już „jedną nogą na tamtym świecie”. Powiedzcie, że to już koniec znieczulicy – pomóżcie. Praca wolontariuszy, walka lekarzy i Wasze wpłaty – to dla tego pieszczocha droga do życia.
Ładuję...