Walka ukochanych łapek

Wsparło 485 osób
13 755 zł (60,32%)
Brakuje jeszcze 9 045 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 25 Listopada 2022

Zakończenie: 31 Stycznia 2025

Godzina: 23:59

13 Lutego 2024, 09:22
Co nowego u Roska?

Dzięki dobrym suplementom udało mi się poprawić stan swoich stawów i znowu mogę się cieszyć życiem. Od lata leczyłem swoje oczki i udało się dwukrotnie wyzdrowieć, ale za chwilę znowu to samo. Aż postanowiłem pójść do okulisty, tym bardziej że moja Dwunóżka zauważyła zmiany w oczach. Okazało się, że mam średnio zaawansowaną zaćmę. Na ten moment mam krople i przyjmuję suplementy, żeby spowolnić chorobę. Nadal leczę raka. W tym tygodniu wracam do okulisty, żeby zadecydował o moim dalszym leczeniu.

Rozmyślając na temat życia, postanowiłem, że zrobię coś dla innych i wziąłem lękliwą sunię Jaśminkę do domu tymczasowego. Ona szybko nauczyła się na nowo ufać ludziom i po krótkim czasie została zaadoptowana do domu na zawsze.

Spodobało mi się, że mogę darować radość i pomagać innym. Wziąłem pod opiekę Nanke, mega lękliwą suńkę półtoraroczną. Okazało się, że miała zapalenie sutek po ślepym miocie, zapalenie ucha, złamany i gnijący kieł do usunięcia, a co gorsza chore nerki też. Nanka zrobiła się ufna do ludzi, już nie ucieka, jak słyszy głośny dźwięk. Autobusy, których się bała, są teraz jej przyjaciółmi, bo jest w nich ciepło i są nowe ludzi do powąchania. Okazało się też, że głośne bobasy nie są straszne i nawet nadają się do pocałunków, o czym zawsze wiedziałem.

Jestem dumny z tego, że zostawiam po sobie ślad dobroci i z perspektywy moich lat mogę uczyć innych, jak najlepiej komunikować się z człowiekiem. Jestem gawędziażem, nianią, przyjacielem, opiekunem i najlepszym uszatym na całej Ziemi!  

Jeśli chcecie dodać dającą nadzieję nutę do mojej opowieści, każdy błysk monety albo szelest banknota stanie się eliksirem wdzięczności.

Wasz na zawsze,
Roska

Pokaż wszystkie aktualizacje

16 Maja 2023, 12:25
Aktualizacja

Ostatnio moja dyskopatia powoduje silny ból, osłabienie mięśni i trudności z poruszaniem się.

Także mam przyjmować drogie suplementy na stawy do końca życia (koszt ok.400 zł za 120 kapsułek). Po dziesięciu dniach przyjmowania suplementów moje kolana znów zaczęły się zginać, wcześniej nie mogłem nawet tego zrobić, a chodzenie jest dla mnie łatwiejsze.

Dodatkowo ostatnio zachorowały mi oczy, w palcu pojawił się piasek, a teraz zapalenie skóry na ogonie...Liczne wizyty u lekarza, leki i zabiegi kosztowały około 1500 zł. Wszystko to oznacza, że jestem coraz starszy i potrzebuję dodatkowej opieki. Kilka tygodni temu zacząłem chodzić na masaże, chcę też zacząć hydroterapię (1100 zł).

Dziękuję też za całe wsparcie, jakim do tej pory mnie obdarzaliście. Jesteście najlepsi!

14 Marca 2023, 12:16
Cześć, dziękuję, że jesteś!

Od operacji nie miałem czasu na nudę. Przeszedłem terapię rehabilitacyjną, podczas której musiałem wchodzić do wody, czego nie znoszę, ale potem, za każdym razem, ręce robiły mi masaż, mogłem się naprawdę zrelaksować i zapomnieć o ziemskich troskach. Błogość!

Ostatni piątek był dniem innym, z zaplanowanymi badaniami krwi, które miały mnie przygotować do rezonansu magnetycznego w nadchodzącym tygodniu. Spodziewam się że tym razem dostanę dobre wiadomości. Tymczasem ciągle myślę o wysokich kosztach mojej rehabilitacji, leków, rezonansu, badań krwi. To w sumie około 4900 zł. A ostatnio ceny wzrosły, co wcale nam nie pomaga. Wiem tylko, że warto, bo mogę cieszyć się każdą chwilą życia.

Ostatnio miałem wystarczająco dużo energii, żeby zająć się moją ulubioną rzeczą na świecie - zabawą z dziećmi! Później dałem nawet koncert i mogłem рosłuchać romantycznej Sonaty Camille Saint-Saëns'a. Co za przyjemny wieczór!

Wszystko to jest możliwe dzięki takim ludziom jak Wy, którzy mi pomagają.  Z głębi mojej psiej duszy gorąco dziękuję Wam wszystkim, za Wasze wielkie serca!"

10 Stycznia 2023, 22:54
Dobre wieści od Roski

"Niedawno obudziłem się w nocy, bo poczułem łaskotanie. Obok zobaczyłem kogoś świecącego jasnym światłem, tak jasnym, że nie mogłem na niego patrzeć długo. Delikatnie i z wielką miłością w oczach, głaskał mnie swoimi skrzydłami...  

Rano myślałem, że to był tylko sen, dopóki nie usłyszałem, że to, co miałem to był ciężki i rzadki przypadek. Kilku mędrców długo drapało się w głowę, zanim w końcu orzekli, że to jednak łagodny guz i na tą chwilę nie ma potrzeby radioterapii.

Serce mi waliło z radości! Przydarzył mi się prawdziwy cud, wystarczyło go mocno chcieć. Byłem tak szczęśliwy, że zacząłem biec z radości, ale... tylne nóżki mi się poślizgnęły i upadłem. Zrozumiałem, że jeszcze nie mogę biegać. Potrzebne mi są specjalne ćwiczenia i masaże przez parę miesięcy. 

Niektóre rzeczy w życiu dzieją się cudownie, a na inne trzeba ciężko pracować. Będę ciężko pracował z doświadczonymi rękami, aby znów móc biegać. Wierzę, że mogę!"

Taką wiadomość dostaliśmy od Roski - to wspaniały pies i ma wspaniałą opiekunkę, która kocha go i wierzy, że uda się otworzyć Wasze serca na dalszą pomoc. Tak więc nadal zbieramy środki, które zostaną wydane na konieczną rehabilitację (mamy nadzieję, że jej koszt wyniesie około 1 tys. zł). Roska otrzymuje cały czas drogie lekarstwa - to koszt prawie 1200 zł miesięcznie.

Wymaga także badań krwi, ciśnienia, moczu, co 3 miesiącu musi mieć robione badanie mri, co miesiąc musi być w Warszawie na konsultacji u onkologa. Dlatego w imieniu Roska bardzo prosimy o dalszą pomoc - tak wiele udało się osiągnąć, ale bez dalszego leczenia pójdzie to na marne. 

Prosimy pomóż nam pomagać temu dzielnemu psiakowi!

14 Grudnia 2022, 12:51
Po zabiegu

Pięć dni temu miałem niemożliwe trudny zabieg, o którym Wam mówiłem. Wasza dobroć umożliwiła pokrycie aż połowy kosztów operacji! Nie zapomnę tego, a kiedy się spotkamy, to obliżę wam ręce dziękując.
Podczas zabiegu okazało się, że guz naprawdę chciał mnie zabić i mocno przyczepił się do rdzenia kręgowego. Ręce pełne doświadczenia cierpliwie usunęły go w całości. Potem bolało tak, że niewiele co pamiętam z tego okresu. Grzbiet spuchł, a tylne łapki odmawiały mi posłuszeństwa, tak że nie mogłem samodzielnie poruszać się. Dobrze pamiętam, jak w końcu zobaczyłem moją dwunożną i ucieszyłem się tak, że chciałem od razu biec do niej. Jednak nie mogłem. Mój ogon nie merdał i zostałem w miejscu, byłem zmęczony i obolały.Potem okazało się, że jestem już w domu. Zaczęły się dni z karmieniem łyżeczką, zimnymi kompresami, ćwiczeniami... Każdy dzień jest wyzwaniem. Widziałem smutek dwunożnej, jak jej zależy na mnie, jak ona mnie akceptuje w moich najgorszych stanach, więc postanowiłem sobie twardo że będę żył, cokolwiek by się nie działo!


Teraz moim celem jest dojść do siebie jak najszybciej, by rany zagoiły się i żeby przygotować się do radioterapii. Na pewno nie będzie to tak łatwe, jak zabawa z patykiem, ale obiecałem dwunożnej żyć.
Mocno się martwimy, bo nie mamy jeszcze wystarczającej ilości pieniędzy na dalsze leczenie, ale wierzymy w świąteczne cuda i w otwarte serca!

Mam na imię Roska i jestem skarbem dla tych, którzy mnie otaczają. Mając dziesięć lat, uosabiam miłość mojego człowieka. Jak ten czas leci! Jestem jedynakiem, więc w pełni cieszę się uwagą i troską swojej dwunożnej opiekunki.

Lubię podchodzić do ludzi i dzieci na ulicy: rozmawiać z dorosłymi, bawić się z dziećmi, uspokajać starszych, pocieszać smutnych; słuchać tych, którzy stracili swoich futrzanych przyjaciół i śmiać się z wesołymi... Ludzie to otwarte książki, które nauczyłem się czytać.

Czasami siadam przy danej osobie, patrzę jej w oczy i zaczynam mówić: u...łah, uuuuu... łuaaahhh, hau ua ua. Widzę smutnych ludzi, wtedy podchodzę blisko i bardzo ostrożnie wkładam głowę pod rękę, żeby mogli mnie  pogłaskać. Lubię kiedy jestem głaskany (ale pocałunki są paskudne, więc ich unikam, choć nie zawsze to się udaje).

Znają mnie wszystkie dzieci z sąsiedztwa i widzę ich radość, kiedy biegną do mnie uśmiechnięte. Pomagam ludziom i pozwalam im mnie dotknąć, przytulić i pomiziać. W takich chwilach cieszę się, że żyję!  Kocham poczucie zaufania, że nigdy nie zostanę porzucony. Uwielbiam czuć się kochany.

Ostatnie dwa lata życie przyniosło wiele trosk i trudności. W 2020 roku dowiedziałem się, że w moim kanale rdzeniowym znajdowały się dwa duże guzy, które uciskały rdzeń. Wtedy zrozumiałem dlaczego tak bardzo bolał mnie grzbiet, a nogi mnie nie słuchały.

Od tego czasu miałem operację kręgosłupa i powikłania po niej, prawie umarłem wtedy, ale mój Człowiek spędzał przy mnie dni i noce, więc postanowiłem jeszcze zostać na tej Ziemi. W 2021 roku przeszedłem radioterapię, która nie była bułką z masłem, ale walczyliśmy ramię w ramię z moją dwunożną, zmusiliśmy chorobę do cofnięcia się i wygraliśmy wiele szczęśliwych miesięcy bezbolesnego życia.

Przez dwa lata przyjmowałem bardzo cenne tabletki, które pomagały mi, z siłą i odwagą, walczyć z rakiem.  Naprawdę cieszyłem się życiem i mogłem nawet pobiegać po plaży! Ale rak obudził się i mam nowego guza, który znowu uciska rdzeń. Boli tak bardzo, że drżę i płaczę! Teraz to już wyścig z czasem.

Lekarze powiedzieli, że jest dla mnie nadzieja, że mogę być małoinwazynie operowany za 9300 zł przez wyjątkowego lekarza, a potem będę potrzebował radioterapii za 13500 zł.OGROMNY koszt! Martwimy się z moim Człowiekiem...

Jednakże, bez leczenia pozostały CZTERY MIESIĄCE ŻYCIA. Im większy guz rośnie, tym bardziej mnie boli i w pewnym momencie ból będzie nie do zniesienia, zostanę sparaliżowany i mnie zabiją!!!

Co to znaczy "nie istnieć" ? Czy będę mógł jeszcze wąchać, widzieć i słyszeć? Czy moja dwunożna przyjaciółka będzie nadal blisko? Boję się, tak bardzo się boję...

Wiem, że mogę jeszcze walczyć o życie, mam siłę!

Nie ma słów, by wyrazić jak chcę otrzymywać i dawać miłość, JAK BARDZO PRAGNĘ ŻYĆ !!!

TAK BARDZO PRAGNĘ ŻYĆ !!!

Załączniki

Pomogli

Ładuję...

Organizator
7 aktualnych zbiórek
263 zakończone zbiórki
Wsparło 485 osób
13 755 zł (60,32%)
Brakuje jeszcze 9 045 zł
Adopcje