Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pamiętacie Rozbójnika z działek? Tak to ja kot z wyrokiem, z chorymi nerkami i jelitami i anemia, kot który miał zostać uspany . Ja jednak ciągle żyje choć parametry nerkowe idą powoli w górę ale nie poddaje się. Miałem niedawno sanację ząbków i dzielnie to znioslem. Mam dużą wolę walki . Cały czas szukam swojego człowieka na ten już niedługi zapewne czas. U cioci u której jestem mieszkałem na balkonie ale zaczęło się robić zimno i przeniosłem się do jej domu. Ciocia ma sporo swoich kotów ale udaje nam się dogadać, w końcu jesteśmy kotami i chodzimy swoimi drogami . Dalej chodzę na badania do weterynarza, biorę leki i cieszę się każdym dniem, bo nie wiem ile mi ich jeszcze zostało..... Dziękuję cioci która się mną cały czas opiekuje no i przede wszystkim fundacji Jestem Głosem Tych Co Nie Mówią która pokrywa wszystkie koszty u weterynarza i tym samym dała mi szansę na to bym mógł jeszcze trochę pożyć no i Wam wszystkim którzy wplacaliscie na zbiórkę dla mnie. Wasz Rozbójnik z działek .
Rozbójnik z działek, tak właśnie mnie nazwano, może ze względu na mój nieciekawy wygląd i zadziorny charakterek.
Opowiem Wam moją historię... Mieszkałem sobie na działkach, sam nie wiem już jak długo. Przeganiany przez wszystkich, bo przecież "brzydki jestem", a od pewnego czasu jedna taka ciocia chciała mnie złapać, nie wiedziałem, o co jej chodzi, bo przecież nic dobrego z ręki człowieka mnie wcześniej nie spotkało. W końcu zacząłem się czuć coraz gorzej i stwierdziłem, że cóż mi szkodzi a może ta ciocia mi jednak pomoże, a może brakowało mi już sił na ucieczkę.
Inna ciocia z Fundacji zgodziła się, żeby mnie zbadano, wyleczono a na koniec wykastrowano. Byłem bardzo zarobaczony, zapchlony i ze świerzbem. U weterynarza stwierdzono, że bardzo dużo pije więc mogę mieć cukrzycę. Niestety okazało się że mam bardzo chore nerki i związaną z tym anemię. Lekarze powiedzieli, że powrót na wolność to dla mnie śmierć. Cóż zatem z półdzikim kotem działkowym zrobić? Trzeba ulżyć mu w cierpieniu...
Ciocia, która mnie złapała przyszła chyba się ze mną pożegnać i gdy tak stała przy mojej klatce powiedziała, że o mnie zawalczy. Pierwszy raz, ktoś o mnie zawalczył. Zabrała mnie do siebie, mimo iż w domu ma dużo swoich kotów.
Podaje mi leki na nerki kilka razy dziennie, do tego pojawiły się problemy z jelitami, więc i na jelita leki przyjmuję - uroki jedzenia śmieci przez całe życie. Na anemię dostałem już pierwszą dawkę "Aranesp", czekam na drugą dawkę i co tydzień przez kilka tygodni będę dostawał Wit B12 w zastrzyku. Parametry nerkowe spadły nieco, wkrótce będziemy sprawdzać, czy krew się polepsza. No i kropimy oczko.
I wiecie co? Czasem warto zaufać ludziom, nie jestem już takim dzikim kotem działkowym, bo jak mógłbym inaczej cioci podziękować za to co robi dla mnie. Jak tylko do mnie przychodzi to wskakuje do niej na kolana i tule się - to wszystko z wdzięczności dla niej. Będę szukał wkrótce domku i swojego człowieka, który będzie mnie tak kochał i dbał o mnie jak ciocia, u której teraz jestem. Niestety nie mogę u niej zostać na zawsze, bo ma już dużo innych kotów, którym pomogła.
Ciocia obiecuje, że znajdzie dla mnie odpowiedzialnego człowieka, który zdaje sobie sprawę, że będzie mi już trzeba podawać leki do końca moich dni. Mam też prośbę o jakiś grosik dla Fundacji, która zgodziła się wziąć koszty moich wszystkich badań - a było ich niemało.
Za jedzonko dla kotów z chorymi nerkami też będę przeogromnie wdzięczny. Można znaleźć mnie na stronie Fundacji Jestem Głosem Tych, Co Nie Mówią z Rybnika.
Rozbójnik z działek.
Ładuję...