Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
To juz kilka miesięcy odkąd Rózia jest u nas i walczymy o jej zdrowie. Kryzys został zażegnany, kotka przeżyła i doszła do siebie. Została przebadana, najnowsze wyniki krwi są idealne. Kotka jakiś czas temu została ogolona, by pozbyć się skorupy martwych wszołów. Teraz już ładnie futerko jej odrosło.
Jak się okazało, ząbki Rózi były bardzo zniszczone, zgniłe, juz same się ruszały - podczas zabiegu zostały one wyrwane i zostały jej 3 kły. Kotka przeszła od razu także zabieg sterylizacji. Jakby tego było mało, Rózia miała jeszcze poważne zapalenie uszu, nadal z nim walczymy.
Rózia ma także problemy neurologiczne, już nie do wyleczenia, prawdopodobnie miała jakiś wypadek przed zabraniem z giełdy. Nie potrafiła sobie radzić i zachorowała, po czym została znaleziona w budce. Kotka okazała się miła, ale bardzo bojaźliwą kotką, zdecydowałam się pracować nad nią i szukać jej domu, bo nie można jej nigdzie wypuścić - nie da sobie rady bez pomocy człowieka.
Dzieki Waszej nieocenionej pomocy mogliśmy walczyć o nią, badać i leczyć. Zostało też zakupione dużo dobrej jakościowo karmy mokrej, preparaty na podnoszenie odporności, poprawę jakości skóry i sierści, na odbudowę flory bakteryjnej. Jak wiecie, każdy takie preparat kosztuje, a starcza na miesiąc, plus leczenie. Dziękujemy Wam z całego serca i mamy nadzieję, że Rózi uda się znaleźć dom.
Gdynia. Giełda towarowa. Miejsce przeklęte… Rózia, bo tak nazwaliśmy kotkę, pojawiła się na giełdzie już jakiś czas temu. Bywała tam nieregularnie; nie wiemy, jaka jest jej historia. Jedno jest pewne - nie poradziła sobie…
Pewnego dnia w miejscu, gdzie karmicielka karmi koty, w budce dostrzegliśmy ruch. Była to kotka, u której nie było widać oczu, tylko ogromne strupy ropy, nos w glutach. Brak odruchu ucieczki, co wskazywało na jej wycieńczenie…
Kotka waży tyle, co nic. Kości wystają, sierść jest sucha, śmierdząca. Ma pchły i wszoły. Kotka zrezygnowana czekała na śmierć… Gdyby pomoc nadeszła następnego dnia, nie byłoby kogo ratować. Pomimo zakazu przyjmowania nowych kotów, Rózię bez zastanowienia wsadziłam do transportera.
Otrzymała pierwszą pomoc, a rano zabraliśmy ją do weterynarza. Waży zaledwie 1,7 kg… Jest chora, wychudzona, ma zapalenie w jamie ustnej i polipy. Jest dorosła, otrzymała surowicę, aby dmuchać na zimne w przypadku panleukopenii. Kotka przyjmuje leki, kroplówki i wspomagacze. Temperatura jej ciała stale się zmienia; waha się między 37,5-39,4 stopni. Lekarze są dość ostrożni w rokowaniu, ale nie poddajemy się i walczymy.
Rózia nie została w lecznicy w klatce, zabrałam ją do siebie, czułam, że musszę ją mieć blisko. Dostaje antybiotyk i kroplówki. Czyścimy jej oczka i uszka. Rózia daje sobie wszystko zrobić, całe szczęście nie będzie musiała wracać na giełdę jako dzika kocica. Kotka w zasadzie przez pierwsze 3 dni leżała i sikała pod siebie - bardzo przykry widok… Całe szczęście pobyt w cieple i praca naszych weterynarzy już przynosi efekty.
Kicia zaczęła już samodzielnie jeść i pić wodę; była nawet w kuwecie! Przed nami jeszcze długa droga, by doprowadzić ją do stanu kotki, którą można zaadoptować, ale damy radę! Rózię trzeba porządnie wyczesać, bo cała jest pokryta zdechłymi pchłami i wszołami, do jedzenia musi dostawać tylko płynny pokarm, a także preparaty na odporność, na sierść, na florę jelit - cały zestaw. Potrzebujemy Waszego wsparcia. Nie zawiedźmy Rózi, niech czuje, że wszyscy o nią walczymy!
Ładuję...