Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki waszemu wsparciu udało się ocalić te 4 kocie istotki. Cheddar powoli wraca do zdrowia. Wszystkie malce zaczynają rozglądać się za nowym domem. Mamy nadzieję, że każdy z nich wkrótce znajdzie swoje szczęście.
Niestety stan Cheddara jest nadal wielką zagadką. Są dni kiedy czuje się dobrze a sa i takie, że z dusznością i objawami neuro trafia do szpitala. Jest cały czas na obserwacji i w trakcie diagnostyki.
Karta w załączniku.
Kociaki trafiły już do domu tymczaoswego. Niestety Cheddar ma ogromne problemy ze zdrowiem i już dwukrotnie trafiał na dyżur do lecznicy.
Mamy nadzieję, że jego stan zdrowia się unormuje.
Na te wiadomości z zapartym tchem czekaliśmy od wczoraj. Wierzymy, że wielu z Was także. Dziś rano maluszki podjęły butelkę! Wcinają, aż im się uszka trzęsą, a nam serca rosną na ten widok. Każda godzina, każda kropla mleka zwiększa ich szanse na przeżycie! Maleństwa oczywiście nadal są pod całodobową opieką w lecznicy i póki co tam pozostaną. Was prosimy o mocno zacisnięte kciuki i każdą pomoc. Wiemy, że koszty będa ogromne, ale wiemy też, że nie ma nic cenniejszego niż życie - WALCZYMY!
Wieczorową porą krótka relacja od naszych rudych maluszków, które walczą o życie. Maleństwa słychać już w całym szpitaliku. Coraz głośniej domagają się uwagi, są zagrzane i aktywne. Niestety wciąż mają słaby odruch ssania, dlatego każdy sposób, który sprawia, że zjedzą choć kropelkę jest dobry. Na szczęście personel lecznicy ma na to swoje niezawodne metody.
Wciąż nie możemy być pewni ich jutra. Cały czas trwa walka o życie tych 4 małych istotek, ale jedno możemy obiecać NIE PODDAMY SIĘ! A czy Wy możecie obiecać, że wspomożecie nas w tej walce na ile kto może? Choćby jednym udostępnieniem i jedną złotóweczką?
Uratujmy życie!
Cóż można napisać, żeby się nie powtarzać...? Coroczny dramat małych kociąt trwa nadal... Codziennie kilka telefonów - niestety nie tych napawających optymizmem. Wszędzie kocięta, z matkami lub bez. To zgłoszenie, jak wiele innych, na długo zapadnie w naszej pamięci. Widok maleńkich kociąt w brudnym wiaderku.
Prośba o pomoc nadeszła od osoby, która od lat pomaga kotom na wsi. Wiedzieliśmy, że jak dzwoni to znaczy, że jest źle. Nie myliliśmy się. Kocięta, ok. 3 tygodniowe w stanie złym dojechały do kociego szpitala w godzinę. Brudne, potwornie wychłodzone, bez odruchu ssania. Matki podobno nie było kilka dni... Nikt ich nie karmił, nikt ich nie ogrzał...
W lecznicy otrzymały natychmiastową pomoc. Dostały leki (stwierdzony koci katar), karmione są pipetką co chwilę, bo nie potrafią ssać. Cały czas są dogrzewane w inkubatorze. Do ich opieki oddelegowany został osobny pracownik. Musimy płacić za opiekę całodobową. Doba za kota to 60 zł plus leki. Tyle musimy płacić za czyjąś lekkoduszność i brak kastracji kotki...
Czy kiedyś nastąpi taki czas, że przestaniemy sobie zadawać pytania - "człowieku, dlaczego nie wykastrowałeś kotki?", "dlaczego, jeśli nie masz funduszy, nie poprosiłeś o pomoc?".
Kochani, trwa walka o te kociaki. Wiemy, że lekarze nie odpuszczą. Wiemy, że maluchy mają szansę. Ale potrzebujemy waszej pomocy. Obecnie mamy na stanie 2 razy tyle kociąt co w ubiegłym roku. A przecież w zeszłym roku mieliśmy jeszcze kociaki z Ukrainy. I jest dopiero początek czerwca...
Ładuję...