Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu staryszka Rudusia dziękujemy za każdy podarowany grosik i udostępnienie. Staruszek czuje się całkiem nieźle i mamy nadzieję, że ten stan utrzyma się jak najdłużej. Dzięki Waszemu wsparciu starość Rudusia nie musi być pełna bólu, smutku i samotności. Jest przepełniona miłością!
Miało być wszystko dobrze. Ruduś wracał do formy. I nagle któregoś dnia pojawiła się u niego duszność.
Diagnostyka i werdykt - zapalenie oskrzeli i płuc...
Zaczynamy zatem od początku... Antybiotyki, nebulizacje, sterydy...
Niestety nadal walczymy o zdrowie Rudusia. Kocurek wymaga podawania wlewów podskórnych. Parametry trzustkowe i wątrobowe nadal nie są w normie, utrzymaują się również problemy z tarczycą.
Cały czas liczymy jednak na to, że stanie się cud i Ruduś pożyje jeszcze z nami długo w spokoju i bez chorób.
Stan zdrowia Rudusia nadal nie jest dobry. Parametry wątrobowe i trzustkowe nadal są podniesione, z apetytem też różnie u niego, zdarza mu się wymiotować. Wciąż też borykamy się z podniesionymi paramatrami tarczycy - Ruduś otrzymuje cały czas leki.
Ostanie wyniki w załączniku.
"Opieka... - to wzięcie na siebie odpowiedzialności za bezpieczeństwo istoty niezdolnej do samodzielnego zapewnienia sobie bezpieczeństwa"...
Andrzej Sapkowski
Ruduś - kilkuletni kocurek, którego niemal całe życie, to wielkie pasmo cierpienia i samotności. Niegdyś miał dom. Czy był czyimś ukochanym kotkiem? Nie umiemy odpowiedzieć na to pytanie. Ale czy ktoś, kto wypuszcza kota samopas, w centrum miasta, przy skrzyżowaniu głównych ulic, kocha kota i potrafi mu zapewnić opiekę? Na to pytanie już łatwiej odpowiedzieć.
Ruduś wiele lat spędził włócząc się po ulicach. Żył chyba tylko dzięki temu, że był wykastrowany i regularnie dokarmiany przez okolicznych mieszkańców. Ale mimo wszystko miał dom...
Ale pewnego dnia właściciel Rudusia odszedł. Kocurek, choć nigdy nie był kotem typowo domowym, tym razem został na ulicy. Zupełnie sam. Bo choć właściciel nie dbał o niego zbytnio, to był... Ruduś długo przesiadywał przy drzwiach swojego domu, wskakiwał na parapety okienne, czekał aż ktoś wpuści go do środka. Ale w domu była tylko głucha cisza...
Ale pewnego dnia los uśmiechnął się do niego. A przynajmniej tak się wydawało. Znajoma jego opiekuna zabrała Rudusia do siebie. Obiecała mu ciepły kącik, opiekę i bezpieczeństwo. Mijały miesiące, Ruduś czuł się dobrze w nowym domu, i tak miało już być zawsze.
Aż przyszła wiosna 2023 roku. Do fundacji zaczęły napływać zgłoszenia o rudym zaniedbanym kocie, plączącym się po ulicach. Wysyłając tam swoją wolontariuszkę, nie podejrzewaliśmy ani przez chwilę, że to może chodzić o dobrze znanego nam Rudusia. Ale to był on. Brudny, pzeraźliwie wychudzony, wyglądający jak cień kota.
Z przeprowadzonego wywiadu wynikało, że pani, która zaopiekowała się kocurkiem, poważnie zachorowała. Ponieważ była samotną osobą, nie miał jej kto pomóc w opiece nad kotami. Często były głodne, nie były leczone. Zabrany z ulicy Ruduś trafił prosto do lecznicy.
Wykonane zostały wszystkie możliwe badania (karta w załączniku). Niestety stan zdrowia Rudusia jest zły. Stan zapalny, niewydolna trzustka, podejrzenie traditis, hiepertyreoza, niedobory jonów. Tułaczka, niedożywienie i brak opieki weterynaryjnej zrobiły swoje.
Ruduś trafił do jednego z naszych domów tymczasowych. Tym razem już nie znajdzie się na ulicy. Będzie miał dom, swoje legowisko, ulubioną karmę i opiekę. Wzięliśmy odpowiedzialność za jego zdrowie i bezpieczeństwo i postaramy się z tego wywiązać do końca jego życia. Jednak tego, ile ono potrwa, niestety nie wiemy.
Ruduś jest w trakcie leczenia, być może będzie potrzebna jeszcze dalsza diagnostyka.
Nam jednak sen z powiek spędza fakt, że tam zostało jeszcze 4 koty, którymi właścielka również nie jest w stanie się opiekować. Są dokarmiane, czasem wpuszczane do domu, tym młodszym szukamy domów, tym starszym postaramy się zapewnić opiekę weterynaryjną. Niestety w sezonie kociakowym, nie jesteśmy w stanie zrobić nic więcej. Nie mamy ich gdzie zabrać.
Bardzo prosimy o wsparcie. Dla Rudusia, na zapewnienie mu opieki i opłacenie leczenia. By już nigdy nie musiał się bać, że czeka go znowu ulica.
Ładuję...