Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Stało się to, czego obawialiśmy się najbardziej. Rufus przegrał walkę z chorobą. I choć walczył dzielnie do samego końca, postępujący nowotwór siał coraz to większe spustoszenie w jego organizmie. Decyzja o eutanazji została podjęta przez lekarzy weterynarii, po wykonaniu szczegółowych badań oraz szeregu konsultacji, na które nie miałby szans, pozostając pod opieką ówczesnego właściciela. Ostatnie dni były dla niego nadzieją na życie pozbawione cierpienia. Było warto.
Rufusku, dla nas wychodzisz z tej walki zwycięsko. Twoja heroiczna walka będzie motywować nas do ratowania kolejnych psich istnień, a pamięć o Tobie pozostanie żywa w sercu tych, dla których przez ostatnie dni swojego życia byłeś priorytetem. Stałeś się symbolem nadziei wszystkich zwierząt, które niemo wołają o pomoc. Do zobaczenia po drugiej stronie…
Koszty związane z hospitalizacją Rufusa wyniosły 3 962,00 zł (faktury załączamy do wglądu). W ramach zbiórki udało się uzbierać 3 370,01 zł. W imieniu Rufusa dziękujemy wszystkim i każdemu z osobna
Do szpitala trafił na noszach z nadzieją, że wyjdzie z niego na własnych łapach. Szanse z każdą godziną maleją. Poznajcie historię 12-letniego Rufusa, odebranego właścicielowi podczas jednej z ostatnich interwencji.
Człowiek, który miał być jego przyjacielem i opiekunem, zawiódł. To nie pierwszy tego typu przypadek, gdy ubolewamy nad tym, że zgłoszenie o potrzebie interwencji wpłynęło do nas tak późno…
Gdy u Rufusa zaczęto podejrzewać złośliwą zmianę nowotworową, a problemy z chodzeniem postępowały w zatrważającym tempie, właściciel zażądał eutanazji w pobliskiej klinice weterynaryjnej. Nie chciał podjąć walki o uratowanie psa, choć lekarze na tamtym etapie pokładali większe nadzieje, niż ma to miejsce obecnie.
To właśnie wtedy, na przełomie października i listopada sąsiedzi widzieli go po raz ostatni na zewnątrz. Odziedziczony po zmarłej matce, zwierzak z dnia na dzień stał się kulą u nogi. Czymś zupełnie niepotrzebnym i niechcianym.
Długi i bolesny proces umierania, bo inaczej nazwać tego nie możemy, trwał w najlepsze za zamkniętymi drzwiami jednej z praskich kamienic. Właściciel, który miesiącami utrzymywał psa w stanie nieleczonej choroby, odmówił leczenia i zrzekł sie zwierzęcia.
Uratowany dzięki determinacji naszych wolontariuszy, Rufus natychmiast trafił pod opiekę wysokospecjalistycznej kliniki weterynaryjnej, gdzie w oddziale szpitalnym przebywa do chwili obecnej.
Dziś rano potwierdziło się najgorsze: zmiana na wątrobie do 7 cm w osi długiej, w pozostałych płatach zmiany hipoechogeniczne, bardzo duże prawdopodobieństwo przerzutów. Przykurcze, zaniki mięśniowe, bolesność w okolicy lędźwiowo-krzyżowej, bardzo duże problemy ze wstawaniem i samodzielnym poruszaniem się. Lekarz, który dyżurował zeszłej nocy, ocenił jego stan jako… Ech… Po konsultacji onkologicznej, ortopedycznej i neurologicznej będziemy wiedzieć więcej.
Rufus, z tej strony Karolina, Antek i Rafał. Nigdy nie zapomnimy Twojego spojrzenia przepełnionego nadzieją na lepsze jutro. Przepraszamy, że musiałeś tyle czekać. Przepraszamy za człowieka, który doprowadził Cię do takiego stanu.
Wiemy, że bolało i nie był to jedynie ból fizyczny. Teraz gdy jesteś już bezpieczny, odpoczywaj, nabieraj sił, a my, wraz z ludźmi o wielkich sercach, zawalczymy o Ciebie. Stałeś się dla kogoś priorytetem.
Ładuję...