Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wiecie na pewno, że nie wszystkie kotki mają w życiu szczęście. Jednym się układa a innym zupełnie nie. Mnie się zupełnie nie ułożyło. Ludzie, u których mieszkałam, sprzedali swój dom, wyprowadzili się a o mnie i moich córeczkach zapomnieli powiedzieć nowym lokatorom. Siedziałyśmy przerażone kilka dni w stodole. Nawet nie wiecie, jak my się bałyśmy, dla nas to było jak koniec świata. Wszystko, co znałyśmy i kochałyśmy, nagle zniknęło…
Po kilku spędzonych w stodole dniach wyszłyśmy i próbowałyśmy dostać się do domu. Okazało się jednak, że nowi ludzie mają pieski, które za nami zupełnie nie przepadają. Naprawdę było strasznie, do stodoły wchodziły kuny w poszukiwaniu jedzenia dla swoich młodych, a na podwórku biegały pieski, które by nas z chęcią zjadły. Po kilku dniach nowi ludzie zorientowali się, że chcąc nie chcąc zostali posiadaczami kotków, choć na początku jeszcze nie zdawali sobie sprawy z tego, ile nas tam jest. Zaczęli nas karmić, zabierali pieski do domu, ale pieski przecież też chciały z trawki korzystać.
Koniec końców my płakałyśmy pod domem, bo chciałyśmy wejść do środka, a pieski płakały w domu, bo chciały wyjść. Ludzie zupełnie nie mogli sobie poradzić w tej sytuacji i znaleźli ciocie, które zgodziły się nas przyjąć. Tak oto ja i moje córeczki przyjechałyśmy do lecznicy. Zanim będziemy mogły poszukać nowych domków, musimy się przebadać, pozbyć robaczków i przejść zabiegi, żeby już więcej się problemem kociąt nie zajmować.
Trafiła do nas około dwu -, może trzyletnia kociczka i jej niespełna roczne córeczki. Koteczki są przesłodkie, zapatrzone w ludzi, milutkie, mruczące i bardzo łagodne i spokojne. Normalnie puchate aniołki, nie koty. Musimy znaleźć im prawdziwe domu, takie, które je pokochają i będą o nie normalnie dbać. Najpierw jednak trzeba je odpchlić, odrobaczyć, zaszczepić, zrobić badania i wysterylizować. Spędzą około tydzień w lecznicy.
Zgodziliśmy się je przyjąć, bo ich życie naprawdę było zagrożone, ale naprawdę nie mamy ani grosza, nie wiemy jak opłacić ich opiekę weterynaryjną. Błagamy Was o pomoc…
Ładuję...