Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szanowni Darczyńcy, Sunia w dniu 16.07 została zabrana z Kliniki, przez pełnomocnika właściciela psa na polecenie Policji.
Dziś, tj. 17.07 otrzymaliśmy tel od przyjaciółki Rodziny, Pani Katarzyny P. Z prośbą o pomoc. Zadzwonił do nas Syn właścicielki psa, przepraszając za całokształt sprawy, prosił o pomoc w dalszym leczeniu suni. Rodzina nie da rady finansowo leczyć dalej suni. Jedyne wyjście, to zapłacić fakturę w Klinice , a różnice zwrócić Darczyńcom. Lub pomoc wyleczyć do końca Sunię.
Oczywiście wyleczymy Psiaka do końca, już 18.07 zostaną zaplanowane wszystkie kolejne wizyty, zabieg stomatologiczny, badanie USG, które już nie zostało wykonane. Sunia na ten moment ma wszelkie leki z Kliniki, natomiast my zamówimy specjalistyczna karmę I będziemy pilotować sprawę do czasu wyleczenia suni. Tak, aby wszystko co należy zostało zrobione . Sunia przyjmuje już stałe leki na nadciśnienie. Dodatkowo, po wszystkich konsultacjach będzie dalej leczona.
Ponieważ jest to rezultat zbiórki, zapraszam Państwa na stronę Funfacji, tam będziemy podawać wszystkie koszty związane z leczeniem suni.
Serdecznie dziękuję za pomoc w zbiórce.
Szanowni Darczyńcy, przedstawię całóść sprawy Suni Wola Park.
W dniu 13.07.2024r otrzymaliśmy tel z Kliniki na Bemowie ul Powstańców Śląskich 101, że pies w stanie agonalnym leży na tyłach Wola Park w Warszawie. Na miejsce udała się nasza wolontariuszka, Monika Pawłowska, która widząc psa , była jednoznacznie przekonana, że pies umiera. Natychmiast zawiozła psa do Kliniki na Bemowie. Ustalono też, że Pani Anna T. wraz z innymi osobami trzykrotnie wzywała telefonicznie eco straż, jednak za każdym razem otrzymywała odpowedź, że będa za godzinę... łącznie 3 godziny. Pani z Recepcji Kliniki powiedziała, że pies tyle czasu może umrzeć tam na miejscu...
Nie zwlekając, bo życie psa była już coraz słabsze wolontariuszka zawiozła psa do Kliniki, któremu zagrażało utrata życia. zgodnie z opisem Kliniki : Pies był w stanie skrajnego wyczerpania, skrajnie zaniedbany, leżący bez kontaktu z otoczeniem, nie był w stanie utrzymać się samodzielnie, powalany w liściach , piasku, był cały w kołtunach. Stwierdzono masakryczną muszyce, obejmującą całe ciało, larwy wydobywały się ze wsząd, oczy, uszy, pysk. W jamie ustnej dramatyczny stan uzębienia.
W Klinice wdrożono natychmiastowe leczenie., przeprowadzono szereg badań. Okazało się, że jest to suka - pudel. Stan suki ustalono jako ciężki z ostrożnymi rokowaniami.
w dniu 14.07.2024r. odczytano czip o nr. 967000009613008, który wskazuje , że sunia ma właściciela. podany jest kontakt, dzwoniąc pod wskazany nr odbiera starsza osoba Pani, nie ma z Panią kontaktu, wydaje się być schorowaną starszą osobą. Na pytanie o rodzinę, odpowiada, że nie ma rodziny i że pies jej uciekł "dzisiaj".
W dniu 15.07.2024 otrzymaliśmy kontakt do syna Właścicielki Pana Tomasza, do rozmowy dołączył się syn Tadeusz, Panowie zostali poinformowani o sytuacji, mówią nam, ze pies zaginął 10.07.2024, a oni dowiedzieli się o tym fakcie dopiero 14.07.2024r i zaczęli szukać psa. W sieci nie ma ani jednego postu o poszukiwaniu psa, nie ma też informacji w Schronisku, że ktoś psa szukał. W dniu 14.07.2024r. ( z informacji od wnuczka Pana Tadeusza) Pani Barbara została zabrana do syna i wnuczka. Pani Barbara to starsza osoba ( z informacji uzyskanych od rodziny) z początkiem choroby alzheimera, wiadomo, że osoba w takim wieku i stanie zdrowia nie jest w stanie zadbać sama o siebie, a co dopiero o zwierzę.
Zapewnienia syna i wnuczka, że pies był leczony , nie przekonują nas jako Fundacji, jak też lekarzy weterynarii. nie tylko Kliniki na Bemowie, ale też innych weterynarzy. Znaleziony Pies był skrajnie zaniedbany, o czym świadczą dokumenty z Kliniki i zdjęcia z całego zdarzenia. Chcieliśmy umówić się z pełnomocnikiem właścicielki (wnuczkiem) w celu porozmawiania, sprawdzenia warunków psa, jednak stan psa i opinie weterynarzy uświadomiły nas, że nie było to zaginięcie w czasie burzy. ( w późniejszej rozmowie z synem właścicielki , mamy potwierdzenie, że tak naprawdę nie wie on kiedy sunia zaginęła) Stan psa o tym świadczył.
Sunia, która była w Klinice zaczęłą pomału odzyskiwać siły. Nie zabraliśmy psa, nie schowaliśmy i nie był on wywieziony. Był przez cały czas pod opieką weterynarzy w Klinice, gdzie informowałam na naszej stronie fb Fundacji. W dniu 16.07.2024 r. Do Kliniki zgłosił się wnuczek właścicielki psa w towarzystwie Pani Katarzyny W. - przyjaciółki rodziny, a jednocześnie przedstawicielki innej Fundacji - wnuczek przedstawił pełnomocnictwo notarialne, że jest pełnomocnikiem Właścicielki psa. Poprosiliśmy Klinikę, aby wezwała Policję, tak też uczyniła. Policja , pomimo,iż sprawa wcześniej została zgłoszona i nadano jej bieg, kazała wydać psa pełnomocnikowi właścicielce psa.
Fakturę za leczenie psa zapłaciliśmy w całości. Leczenie psa zostało przerwane.
w dniu 17.07.2024 r, otrzymaliśmy tel od Pani Katarzyny P., rodziny czy też znajomej Państwa od Suni, Pani prosiła nas, abyśmy kontunuowali leczenie, ponieważ sunia jest bardzo słaba i nie wiedzą co robić. Za ok pół godz, zadzwonił do nas Pan Tomasz W , w rozmowie przepraszał nas za całą sytuację, jednocześnie , to wówczas powiedział, że tak naprawdę nie wie kiedy pies zaginął. Prosił, abyśmy kontunuowali leczenie zgodnie z zaleceniami.
Po tej rozmowie zamówiliśmy suni specjalistyczną karmę odżywki i karmę bytową. Uzgodniliśmy, iż umówimy wszystkie potrzebne wizyty z zaleceń Kliniki i będziemy kontynuować leczenie, oczywiście pokryjemy pełne koszty. Uzgodniliśmy, że po ustaleniu terminów, sunia w opiekunem będzie jeżdziła do Kliniki, a my będziemy przyjeżdzać i odwozić po wizytach i zabiegach. Ustaliliśmy termin na wizyty do dermatologa, okulisty oraz USG jak też zabieg sanacji zębów. W dniu 19.07.2024r otrzymaliśmy wiadomość sms od Pana Tomasza. że "syn dogadał się z W. Katarzyną i nie każe mi się wtrącać, bo teraz on jest właścicielem suni. Przepraszam" zapytałam, czy to oznacza, że wizyt nie będzie?. Otrzymałam odp, że "pewnie Nie, przykro mi przepraszam"... była jeszcze bardzo osobista wiadomość, o której pisać nie będę.
W dniu 19.07, otrzymałam wiadomość od Pani Katarzyny W., iż pies jest teraz pod opieką jej Fundacji, i żebym przelała pieniądze ze zbiórki na konto fundacji, a Pani Katarzyna W. dopilnuje badań i zrobienia ząbków (wcześniejsza wiadomość była natomiast, abym "nie robiła tych zębów" - chociaż po badaniach serca weterynarze nie mieli przeciwskazań do sanacji zębów.
Jako Fundacja chcieliśmy leczyć sunię, jednak pod naszą kontrolą, chcieliśmy mieć wgląd w sytuację, jak też chcieliśmy i umówiliśmy wszystkie wizyty i zabiegi suni. Jednak nie było chęci , ani zgody na dalesze leczenie, tylko propozycja przelania środków.
W tym momencie, pokryliśmy koszty pobytu suni w klinice, oraz zrobiliśmy zamówienia dla suni. Nadwyżka zostanie wydana na cele statutowe Fundacji lub zwrócimy ją do Darczyńców.
tel. 519390006
zwierzeca_kraina@onet.pl
Szanowni Darczyńcy . W załaczeniu zbiórki przedstawiam dokumenty dotychczasowego leczenia Suni.
Sunia, tak na zdjęciach powyżej, to pies, okazało się, że to sunia. Sunia została znaleziona w tragicznym stanie w Warszawie za Galeria handlową Wola Park. Ktoś ją w bestialski sposób wyrzucił i pozostawił na pewną śmierć!
Sobota zapowiadała się spokojnie, tylko bieżące obowiązki. I nagle telefon z Kliniki, tej, w której ratowaliśmy kilka zwierzaków... Leży pies na tyłach Galerii, jest tam Pani Anna, która wraz z innymi osobami ją znalazła. Nikt na wezwanie nie odpowiada pozytywnie. Telefon od Pani z Kliniki Bemowo, czy damy radę pomóc. Dunia może być po wypadku, wszystko może być, nikt nie wie, ważne, że leży i potrzebuje natychmiastowej pomocy.
My jesteśmy około 100 km od zdarzenia, ale działamy... Jak odmówić? Jak? Decyzja szybka, nasza wolontariuszka Monika, wsiada w taksówkę i jedzie na miejsce. Psiak - tragedia... Nie widać, tak naprawdę Psiaka, tylko robale i kołtuny. Nie rusza się, tylko ledwo oddycha, natychmiast został przewieziony do Kliniki na Bemowie.
Sunia, wiek 5, może 8, może mieć 10 lat... Robale wychodziły z niej wszędzie. Z oczy, z dziąseł, z odbytu... larwy opanowały cała sunię. To pudełek, jednak gdy ja znaleziono, nie można było stwierdzić nawet czy to pies, czy sunia.
Sunia jest w szpitaliku w Klinice na Warszawskim Bemowie. Zostanie poddana pełnej diagnostyce, oraz leczeniu. Pierwsza rzeczą, jaką została zrobiona, to (jak widać na zdjęciu) wygolono całą sierść, a raczej jej kołtuny. Została przepłukaną, aby pozbyć się robali i larw. Najtrudniej będzie z oczami, bo tylko płukanie wodą fizjologiczną... Po tych zabiegach sunia jest ogrzewana i nabiera sił. Kolejny etap, to badania z krwi, testy, USG jamy brzusznej, USG ciała, echo serca, RTG, przetoczenie krwi, oraz badanie neurologiczne. Po wykonaniu tych badań wszczęte zostanie leczenie.
Doba w szpitalu, to koszt 700-900 zł plus badania i leczenie. Na chwilę obecną szacowane wstępne koszty ok 15 000 zł, jakie będą końcowe, nie wiemy. Być może zamkniemy leczenie suni w tej kwocie... Dlatego zbiórkę ustawiany na 15 tys. Wszelkie dokumenty z Kliniki będziemy dołączać w aktualnościach zbiórki. Nie prosimy... My błagamy Was! Pomóżcie uratować Sunię!
Z całego serca prosimy - uratujmy to ogromne nieszczęście, ileż Ona się już wycierpiała... Za najmniejsze wsparcie będziemy bardzo wdzięczni.
Ładuję...