Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety Barni nie przeżył :( Tyle wycierpiał w swoim życiu... Zrobiliśmy wszystko, żeby mu pomóc, niestety nie dał rady... Dziękujemy wszystkim za pomoc <3 Psiak miał najlepszą opiekę, jednak szkody w organiźmie i ból były za duże...
Dziś dostaliśmy fakturę za operację Barniego. I jeszcze jedna z kliniki dr Hanusz. Niestety psiaka nie udało się odratować, ale musimy ją opłacić. Mamy nadzieję, że nam pomożecie!
Barni zmarł 3 maja, nie dał rady, pomogliśmy mu odejść...
Wcześniej sytuacja wyglądała tak:
30.04.2019
Barni po operacji. Odbyła się wczoraj późnym wieczorem . Przeżył :) Lekarze weterynarii po otwarciu jednak uznali, że warto spróbować założyć stabilizator. Otwarcie nie dało jednoznacznej odpowiedzi czy zmiana między L7 a S1 to nowotwór. Choć wyglądało bardzo źle, dwa kręgi praktycznie miękkie i zniszczone. Pobrana została próbka do histopatologii i czekamy ok 7 - 10 dni na wyniki. Jeśli to nowotwór to pozamiatane, zmiany będą postępowały, jeśli stan zapalny Barni ma szansę na życie, bez bólu. Więc wszystko jeszcze przed nami. Dobre wieści co do cewki moczowej. Przyczyną zwężenia jest m.in kamień który utkwił w przewodzie i blokuje, można go póki co wepchnąć do pęcherza , a usunąć później, nie ma mineralizacji. Oczywiście problem neurologiczny nie oddawania moczu też był, ale może się zmienić po operacji kręgosłupa. Czekamy co będzie dalej. Barni odpoczywa po operacji, jest na silnych środkach przeciwbólowych. Trzymajcie kciuki, módlcie się, cokolwiek....
2.05.2019
Aktualizacja : Dzwoniła pani doktor z Kliniki doktora Kurosza. Aby przygotować na wszystko... Neurologicznie jest ok, zachowane czucie głębokie, nie boli, ale Barni siada mentalnie, trochę traci kontakt z rzeczywistością, karmiony z ręki, tak jakby coś działo się w mózgu. Pani doktor proponuje aby poczekać do wieczora i podjąć decyzję. Bo serce się kraje jak się na niego patrzy... Źle się zaczął dzień :(
Znamy już wyniki tomografu Barniego. Nie mamy dobrych wieści :( Największym problemem okazała się jednak nie cewka, tylko kręgosłup właśnie. Niemożność wysiusiania się ma podłoże neurologiczne i jest związana z tym, co się dzieje w kręgosłupie. Jest bardzo duże podejrzenie, że zmiany, uważane za zapalenie krążka międzykręgowego L7 - S1 to nowotwór, który uszkodził kręgosłup. Stąd nieopisany ból i niedowład tylnych łap. Jest podejrzenie przerzutów do wątroby. Ogólnie nędza. Złe rokowania...
Jest taka opcja - bo oczywiście najważniejszą dla nas sprawą jest przerwać cierpienie. Można otworzyć Barniego wyciąć z kręgosłupa komórki nowotworowe i założyć stabilizatory. Pytanie czy po operacji Barni stanie na nogi i nie będzie bolało? Po otwarciu okaże się, co tak naprawdę jest w środku i czy jest na co nakładać stabilizator. Jeśli sprawa okaże się beznadziejna, po prostu Barni nie zostanie wybudzony. W razie jeśli operacja się odbędzie i Barni stanie na łapki, mamy dla niego już zaklepane miejsce w Fundacji Bernardyn. Co o tym myślicie? Podejmujemy ryzyko, tak aby mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko co możliwe? Koszt tomografu, pobytu i operacji to ok 5. tys. zł. W takim wypadku powiększmy zbiórkę o koszt tego "ryzyka". Trzymajcie mocno kciuki, 1.05 operacja Barniego!
Zapalenie krążka jest w tym momencie najmniejszym problemem. Barni miał zrobione RTG cewki moczowej. Niestety nastąpiła mineralizacja cewki i istnieje ryzyko że z czasem może się ona zasklepić. Już teraz jest cewnikowany za pomocą rurki jak dla kotów- czyli cieńszą niż powinien. Radiolog z Uniwersytetu Przyrodniczego jest na nie w kwestii ratowania Barniego, miał już takie dwa przypadki i oba skończyły się eutanazją... Jest jeszcze jedna szansa- w poniedziałek o 12 w klinice dr Kurosza w Gorzowie Wlkp. Barni jest umówiony na tomografię. Da to lepszy obraz sytuacji i być może znajdzie się jakiś sposób, np. wyszycie cewki. Robimy wszystko co się da, konsultujemy wszędzie, nawet z "ludzkim" urologiem. Barni bardzo chce żyć, uwielbia głaskanie, łatwo się nie poddamy!
Wiemy, że wszyscy czekacie na informację co z Barnim.
Jest w szpitaliku, ciągle dostaje leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Ma dwa duże stany zapalne- w kręgosłupie i od kości prącia. Nie może oddawać moczu- jest cewnikowany. Możliwe, że będzie musiał być cewnikowany do końca życia... Czekamy na dalsze decyzje.
Dziękujemy bardzo za wszystkie wpłaty na leczenie Barniego! Trzymajcie mocno kciuki za niego! Na bieżąco będziemy informować o stanie jego zdrowia.
Doszła do nas informacja, że to pewnie nie właściciel zrobił mu krzywdę. My wiemy jedno- pies od tygodnia wył z bólu, a nikt mu nie pomógł. To też znęcanie! Ustalenia- kto, kiedy i czemu doprowadził do takiego stanu psa zostawiamy prokuraturze.
Załączamy jeszcze kartę informacyjną z leczenia i pierwszą fakturę- na ponad 700 zł.
Dostaliśmy informację, że w Głuchowie od około tygodnia wyje z bólu pies... Pojechaliśmy tam dzisiaj.
"Właściciel" zaprowadził nas do szopy. Na środku, na sianie, leżał pies - nazwaliśmy go Barni (wołano na niego Zdziś). Nie ruszał się, tylko wodził oczami. Żadne zachęty nie były w stanie przekonać psa, żeby wstał. Mężczyzna stwierdził, że pies jest chory, dlatego nie wstaje. Jak rozchodzi łapy, to jest lepiej... Nie podjął żadnego leczenia, tylko podrzucał mu apap i inne leki... Decyzja natychmiastowa - zabieramy. "Właściciel" kazał zabrać psa i nigdy z nim nie wracać. Zaczął grozić, wyzywać, że za leczenie nie zapłaci i w ogóle to stwierdził, że to nie jego pies. W związku z przejawianą przez niego agresją, na miejsce została wezwana policja. Mężczyzna odmówił wszelkiej pomocy w wyprowadzeniu cierpiącego psa z szopy. Zostawił nas i gdzieś zniknął, wcześniej jeszcze odgrażając się nam i policji, że mamy 15 minut na zabranie psa albo mamy, cytując "spier***".
A Barni? Każdy ruch sprawiał mu przeogromny ból. Próbował podnieść się na tylne łapy, po czym wył i kładł się, bronił się przed nami. Zdjęcia i filmiki nie oddają tego, co się tam działo...
Nie da się opisać tego cierpienia. Pies robił dwa kroki, po czym upadał i wył, wył, wył...
Po godzinie dopiero udało nam się wyprowadzić go za bramę, gdzie czekało auto. Pies z bólu rzucał się na nas, uderzał głową o metalową bramę, wściekle gryzł drewniany płotek... Przez cały ten czas towarzyszyła nam policja, a właściciel nawet się nie pokazał. Wreszcie z pomocą sąsiadów, którzy znali psa, udało nam się w cztery osoby wsadzić go do samochodu. Sąsiedzi twierdzą, że wycie dało się słyszeć już od ponad tygodnia! To była ponad godzina prób zabrania psa, który niewyobrażalnie cierpiał i nikt do tej pory mu nie pomógł. Każdy ruch sprawiał mu ból, jego wycie na pewno słyszała cała wioska... Tego nie udało nam się nagrać, a nie da się tego opisać...
Barni trafił do lecznicy w Zielonej Górze.
Wszystko wskazuje na to, że został skatowany! Sprawa oczywiście będzie zgłoszona do prokuratury. Ma zapalenie krążka międzykręgowego w odcinku lędźwiowo-krzyżowym. Do tego złamana kość prącia. I to nie wszystko... 4 śruty w okolicach klatki piersiowej, wątroby i odcinka lędźwiowo-krzyżowego. Dostał leki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Jak tylko jego stan się poprawi, zapadną kolejne decyzje, być może będzie potrzebna operacja. Najbliższe dni spędzi w szpitaliku, a to są ogromne koszta.
Bardzo prosimy o wsparcie, ostatnio odbieramy mocno chore zwierzaki, które wymagają długiego leczenia i już nie nadążamy z płaceniem ogromnych faktur... Dajmy mu szansę na drugie życie!
Ładuję...