Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ogromnie dziękujemy wszystkim, którzy umożliwili nam spłatę długu za ratowanie życia Krzysia. To była najgorsza zbiórka dla nas - zbieranie na walkę, którą przegraliśmy z losem. Tym razem podzielimy się z Wami zdjęciem w dobę po tym, jak zerwaliśmy jego łańcuch i zamieszkał z nami. Był wtedy taki szczęśliwy, my też. Takiego go chcemy zapamiętać - uśmiechniętego i całuśnego misia.
Dziękujemy dr Oldze Boreckiej z Przychodni Weterynaryjnej Cieplickiej za niezwłoczne przyjęcie i błyskawiczną diagnostykę, a także dr. Adamowi Petryce z Centrum Weterynaryjnego "4 Łapy" za podjęcie bez chwili namysłu próby ratowania życia Krzysia i zoperowanie go, jak również wszystkim innym lekarzom i personelowi z "4 Łap", którzy później go doglądali, i wspierali nas w tych ciężkich chwilach. Wiemy, ile serca i pracy włożyliście w to, żeby Krzyś wygrał tę walkę i nie mamy pojęcia, jakich słów użyć, żeby wyrazić naszą wdzięczność za wszystko, co zrobiliście.
Krzyś - ogromny, ponad dwunastoletni bernardyn, który został objęty opieką naszego stowarzyszenia do końca życia. Miał postępującą dysplazję i baliśmy się, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy to z tego powodu będzie cierpiał i walka będzie z góry przegrana.
Jednak los jest nieprzewidywalny.
W czwartek Krzysiu z samego rana przywitał nas w dobrym humorze. Pomagał przy pracach na ogrodzie, towarzyszył niewidomemu Nikonowi na spacerze. Dzień przebiegał bardzo spokojnie, a on sam nie wykazywał żadnych symptomów, że zaraz wydarzy się coś okropnego. Brzuch Krzysia nagle spuchł. Nie jadł, nie pił, nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. Cały czas mieliśmy go na oku. Przeczuwaliśmy najgorsze. Błyskawicznie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do najbliższej lecznicy. Przyjęcie na cito, zdjęcie RTG i potwierdzenie - skręt żołądka…
Dalej wszystko toczyło się nadal błyskawicznie. Przetransportowaliśmy Krzysia do drugiej lecznicy, która zgodziła się go operować natychmiast i miała do dyspozycji cały niezbędny personel na miejscu. Od wykrycia objawów przez nas do operacji minęło kilkadziesiąt minut. Reakcja była bardzo szybka, co statystycznie podnosiło jego szansę na przeżycie. Wiemy, z czym się wiąże skręt żołądka, ale nie dopuszczaliśmy myśli, że się nie uda.
W wypisie można przeczytać:
“Najpierw wykonano wstępną dekompresję, następnie w sedacji udało się wprowadzić sondę do światła żołądka. Płukanie światła wykazało obecność wodnistego płynu z dużą ilością śliny oraz resztkami karmy. Laparotomia - skręt żołądka 180 stopni wraz ze skrętem śledziony i przesunięciem narządu na stronę prawą jamy brzusznej. Wykonano zabieg splenectomii. Przywrócono anatomiczne położenie żołądka i wykonano zabieg gastropeksji bocznej. Uwaga! Krwawienie miąższowe wątrobowe Jamę otrzewnej obficie wypłukano jałowym RF”
Operacja była ciężka, ale wszystko poszło zgodnie z planem. Teraz od organizmu Krzysia zależało, co będzie dalej. Czuwaliśmy przy nim około pięciu godzin. Cały czas leżał pod kroplówkami. Niestety… Jego starutkie ciałko okazało się za słabe, aby walczyć z tak dużym obciążeniem. Był reanimowany i doktorzy walczyli o niego ze wszystkich sił, ale niestety nie wszystko zależy od człowieka.
Krzyś odszedł. Byliśmy przy nim i mogliśmy się pożegnać, chociaż to i tak nie koi bólu straty tak cudownego przyjaciela.
Ratowanie jego życia ogromnie dużo kosztowało. Nie wiemy, jak mamy Was prosić o pomoc. Musieliśmy spróbować, to nie był pies, który nie miał woli życia. Był w dobrej kondycji, niedawno miał robione badania krwi. Przegraliśmy boleśnie z losem, ale musimy teraz zderzyć się z rzeczywistością i spłacić pracę i wysiłki lekarzy. Niecałe dwa tysiące zł… Tyle kosztowała szansa, że Krzyś będzie dalej z nami.
Będziemy wdzięczni za każdy grosz, który pomoże nam uporać się z tym długiem.
Ładuję...