Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu Smutka dziękujemy za pomoc. Po długiej hospitalizacji kocurek mógł wrócić w miejsce bytowania, gdzie czuje się najlepiej. Jest codziennie dokarmiany przez wolontariuszy, ma także zapewnioną ciepłą budkę w której może się skryć w niepogodę.
Historia Smutka jest dokładnie taka, jak tytuł tej zbiórki... "Wszystko miało być takie proste"... Niestety...
Rana na łapce goi się powoli, a próby jej zszycia spełzły na niczym. Musi goić się przez ziarninowanie i być codzinnie czyszczona... Jednak ze względu na "dziki" charakter Smutka taka opieka możliwa jest tylko w warunkach szpitalnych. Bez podania środków znieczulających kocurek nie pozwoli nikomu na dotyk, nie ma więc mowy o jego rekonwalescencji w domu tymczasowym. Czeka go zatem jeszcze około 2 tygodni hospitalizacji.
Niestety taka fachowa opieka sporo kosztuje. Każda doba to 70 zł, do tego koszt leków. Dlatego zmuszeni jesteśmy kolejny raz zwiększyć kwotę zbiórki, mając nadzieję, że uda się pomóc Smutkowi. Choć Smutek nie jest kocim przytulasem, choć jest nieufny i nieokiełznany, to tak jak każde żywe stworzenie zasługuje na to by żyć bez bólu. Kolejny raz prosimy zatem o pomoc.
Niestety proste rzeczy wciąż są trudne. Łapka Smutka powoli się goi, ale gojenie musi następować przez ziarninowanie. I nie potrwa to 2 tygodnie a 2 miesiące.
Ze względu na umiejscowienie rany, Smutek musi pozostać w szpitalu. Dlatego musimy zwiększyć kwotę zbiórki.
Bo jego zdrowie wciaż jest najważniejsze.
W dniu 05.10 Smutek przeszedł zabieg amputacji opuszka łapy. Zmienioną zapalnie tkankę udało się ładnie odpreparować, łapkę zaszyto. Kocurek dostał convenie - czyli antybiotyk o przedłużonym, 14-dniowym, działaniu. Najbliższe dni Smutek musi jeszcze spędzić w szpitalu. Rana wymaga codziennej dezynfekcji, ponadto okazało się, że kocurek ma ropny wypływ z moszny (prawdopodobnie powikłanie po kastracji).
Orientacyjna kwota zabiegu oraz hospitalizacji, jaką usłyszeliśmy, to 3000 zł. W skarbonce brakuje więc jeszcze sporo. Dlatego cały czas prosimy o wsparcie, bo gdy Smutek opuści szpital, my będziemy musieli opłacić rachunek.
Wszystko miało być proste. Od dłuższego czasu wolontariusze Fundacji Felineus prowadzą akcję wyłapywania i kastrowania wolno bytujących kotów z terenu rzeszowskich ogródków działkowych. Taką akcję podjęli także tego dnia. Rozstawili klatkę i czekali…
Jeden z wypatrzonych już dawno kotów był bardzo ostrożny i sprytny, przez wiele miesięcy nie dawał się wolontariuszom złapać. Zawsze trzymał się na uboczu i unikał kontaktu z człowiekiem. Ale wolontariusze nie odpuszczali. Po wielu nieudanych próbach, właśnie tego dnia, pod koniec września, w końcu udało się go złapać.
Kocurek został przewieziony do gabinetu weterynaryjnego na standardowy zabieg kastracji. Ale już wtedy, w drodze, widać było, że ta historia nie będzie prosta… Choć kot nie dał się dokładnie obejrzeć, zza krat klatki widać było ranę na łapie. Na dodatek ten smutek, który bił z jego kocich oczu… Smutek, którego nie potrafimy ubrać w żadne słowo…
Nie myliliśmy się. Podczas wstępnych oględzin zauważono, że kocurek ma dużą ranę na łapce i utyka. Kotek został wykastrowany, a na łapkę założono mu opatrunek. Zalecono obserwację przez kilka kolejnych dni, a kocurek trafił do klatki kenelowej. Z jednej strony był przerażony, syczał ostrzegawczo przy próbie dotyku. Z drugiej strony wciąż patrzył na nas swymi wielkimi, smutnymi oczami, jakby chciał powiedzieć „tak bardzo się was boję, ale tak bardzo was potrzebuję”. Smutek – tak daliśmy mu na imię…
Niestety kolejne dni nie przynosiły poprawy, a na łapce zaczął pojawiać się obrzęk. Smutek cierpiał coraz bardziej. Została podjęta decyzja o przewiezieniu go w trybie pilnym do jednego z rzeszowskich szpitali dla zwierząt i jego hospitalizacji. Po przeprowadzeniu gruntownych badań okazało się, że rana nie była efektem wypadku, czy urazu mechanicznego. U Smutka zdiagnozowano plazmocytarne zapalenie opuszków. To rzadka choroba, której leczenie jest skomplikowane w przypadku oswojonych kotów, a w przypadku kotów wolno bytujących sprawa jeszcze bardziej się komplikuje.
Smutek bardzo źle znosi zamknięcie w ciasnej klatce, a ciągły, przeszywający ból sprawia, że bardzo się męczy. Ponadto nie pozwala się dotknąć – każda próba kontaktu stresuje go, przeraża i sprawia, że robi się agresywny. Do wszelkich czynności, nawet tych pielęgnacyjno-diagnostycznych, lekarze są zmuszeni używać sedacji. Dlatego po dokładnym badaniu lekarz zaproponował zabieg usunięcia opuszka. W jego ocenie to najlepszy sposób by Smutek relatywnie szybko poczuł się lepiej i mógł wrócić „na wolność”. Nie jest to jednak standardowa procedura, a operacja będzie skomplikowana i kosztowna.
I w tym miejscu pewnie wielu z was zada pytanie: „A po co inwestować w kota, który i tak wróci do środowiska?” Ale dla nas TEN KOT, jest tak samo ważny, jak te miziaste i przyjazne. Jego życie jest warte tyle samo, co życie każdego innego z naszych podopiecznych. ON nie jest dla nas gorszy, nawet jeśli w jego oczach widać tylko smutek i przerażenie.
Dlatego zrobimy wszystko, by wrócił do zdrowia i mógł znów poczuć wiatr w wibrysach; by mógł znów cieszyć się swym kocim życiem, na swój indywidualny sposób. A do Was Przyjaciele zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc w opłaceniu leczenia Smutka.
Ładuję...