Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Po wielu miesiącach Solana wygrała walkę o zdrowie i życie!
Za każdy grosz i każde dobre słowo ogromnie Wam dziękujemy.
Solana nadal przebywa pod naszą opieką, ale mamy nadzieję, że już niedługo znajdzie nowy, kochający dom.
Solana stoczyła długą i ciężką walkę... wydawało się, że wszystko co najgorsze już za nami... a jednak...
Antybiotyki - z jednej strony ratują życie, z drugiej niestety niszczą nie tylko patogeny, ale także naturalną florę organizmu, która stanowi zarówno wewnętrzną jak i zewnętrzną barierę ochronną. Co więcej, każdy lek nie pozostaje bez wpływu na narządy, które odpowiadają za jego późniejszy rozkład i wydalenie z organizmu. Narządy takie jak nerki, wątroba, trzustka...
Ogrom leków, który ratował Solanie życie także nie pozostał bez wpływu na jej wątłe kocie ciałko. Kolejne kontrolne badania wykazały, że kotka ma podrażnioną wątrobę oraz trzustkę...
ale na tym nie koniec kłopotów... Solanka wciąż rozdrapywała sobie skórę na karku. Założyliśmy jej nawet specjalny kubraczek i oczywiście zaczęślimy szukać przyczyny. Po kolejnych badaniach odkryliśmy winnego. U kotki stwierdzono zakażenie grzybicze, grzybem z rodzaju Curvularia.
Zaopatrzeni w nowe leki i suplementy stajemy zatem kolejny raz do walki o życie, zdrowie i szczęście tej kociej istotki. Z całych sił walczy także mała Solana - to kot, który nigdy się nie poddaje. Zaopatrzeni w nadzieję kolejny raz prosimy Was także o wsparcie, bo tylko dzięki waszej pomocy możemy istnieć, działać i ratować kocie życie.
Ile kosztuje kocie życie? Życie Solany wyceniono już na 3200zł. Ale czy to ma znaczenie? Czy ma znaczenie to, że po raz kolejny musimy podnieść kwotę zbiórki bo jeszcze długa droga przed nami do zakończenia leczenia? Dla nas liczy się to, że Solana wróciła do domu i powoli dochodzi do siebie.
Wszystkim którzy jej kibicowali oraz wspierali z całego serca dziękujemy <3
Zastanawiacie się zapewne skąd kolejne koszty.
Bo robimy wszystko żeby to maleństwo żyło!
Niestety Solanka znowu w szpitalu. Jej stan pogorszył się bardzo. Puchnie, leki nie działają. Organizm nie ma siły walczyć. Ale nie poddajemy się
Serce pęka jak patrzy się na tyle nieszczęścia, które spotkało tą maliznę. Ona wciąż walczy i wciąż musi zmagać się z kolejnymi przeciwnościami losu.
Nie dość że wirus to jeszcze dopadło ją tzw. młodzieńcze zapelenie tkanki podskórnej. Lekarze musieli włączyć kolejny antybiotyk i steryd. Jedno i drugie z jednej strony pomaga, z drugiej wyniszcza koci organizm. Znowu pojawiła się gorączka :(
Musimy podnieść kwotę zbióki bo codzienne wizyty i leki to już grubo ponad 2000zł.
Stan Solany to spora huśtawka. Są dni kiedy czuje się lepiej, a są i takie, w których zastanawiamy się czy się jeszcze podniesie.
Wirus nie odpuszcza a małe ciałko, mimo wielu przeróżnych leków podnoszących odporność się nie broni.
Jednak kiedy gorączka spada malutka bawi się z kotami, samodzielnie je. Jest bardzo dzielna.
Solanka przeżyła. Po kilkudniowym pobycie w szpitalu wróciła do domu tymczasowego. Jednak daleko nam jeszcze do happy endu. Koteczka jest słaba, dał o sobie znać kalcywirus, który wciąż wyniszcza jej wątłe ciałko.
Karmimy, pędzlujemy pysia, zbijamy temperaturę. Dostaje antybiotyk i odpornościówki.
Ale wciąż walczy!
Malutkimi kroczkami do przodu...
Solana zaczęła jeść!
A dobre ciocie dbają o wygody i dobre samopoczucie.
Niecierpliwie czekamy na dalsze, mamy nadzieję dobre wieści.
Czy znacie to uczucie kiedy wieziecie kota do lecznicy i nie wiecie czy przeżyje? Uczucie bezradności kiedy widzicie, że kotu nie zależy już na niczym? Że nie walczy, że jest mu już wszystko jedno?
Na szczęście Solana zaczęła walczyć. Jeszcze nie podjęła jedzenia ale w jej oczach już widać nadzieję.
Dziękujemy za wsparcie ❤
Czy znacie takie uczucie, kiedy odbiera człowiekowi mowę i jedynie wyć się chce?
Właśnie takie uczucie towarzyszyło wolontariuszce, która przejeżdżając przez jedną z podrzeszowskich miejscowości. Zauważyła małe kocię uwiązane na sznurku, leżące bezwładnie obok budynku gospodarczego. Takie samo uczucie towarzyszyło innym, którzy zobaczyli to zdjęcie. Tu nie było czasu na wahanie się. Kotka nie wstawała, była odwodniona. Trzeba było działać. "Właścicielka" nie miała nic przeciwko, żeby malucha zabrać. Ktoś jej ją przyniósł. Dał... Ona jej nie chce...
Koteczka po przywiezieniu do fundacji odrobinę zjadła, napiła się i zasnęła. Spała ponad dobę, a my zastanawialiśmy się, kiedy i co z niej wyjdzie.
Przeczucia nie zawiodły tymczasowej opiekunki. Dobę później pojawiły się wymioty, kotka słabła. Jedyna szansa dla niej to kroplówki i całodobowa opieka weterynaryjna. Na razie wykluczyliśmy panleukopenię. Jest podejrzenie udaru.
Czy przeżyje? Bardzo byśmy chcieli. Ale długa droga przed nami. Kicia nie tylko jest odwodniona i słaba. Ma zaropiałe oczka, w uszach po prostu dramat. Nie słyszy. Ile to kocię już wycierpiało... Ile stało uwiązane? Bez wody, bez jedzenia, z "właścicielem" u boku, który tak naprawdę właścicielem nie był, bo nie chciał kota. Kiedy w końcu ludzie się ogarną i przestaną innych uszczęśliwiać na siłę kotkami rozmnożonymi przez swoją głupotę.
Solano, dostałaś piękne nordyckie imię. Walcz! O przebiegu leczenia będziemy informować na bieżąco.
Ładuję...