Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani jesteśmy Wam niezmiernie wdzięczni za wsparcie zbiórki dla Soni💛🧡💙. Suczka gdy tylko zarzuciła z siebie te śmierdzącą szatę i po podaniu leków od razu odżyła!
Nie jest już tak apatyczna jak gdy siedziała w klatce, mało tego okazała się być wspaniałą i przeurocza sunią💓. Jest nieco otyła ze względu na niemoc poruszania się i jedzenie którym była karmiona. Ale sami zobaczcie.... Sonia jest wprost nie do poznania!
W chwili obecnej trwa leczenie Soni, gdy tylko będzie już to możliwe znajdziemy jej najcudowniejszy dom pod słońcem... Taki na który od początku zasługiwała!🐕😊😘
Kochani i to wszystko dzięki Wam! Kochanym ludziom!!!!💓
Dziękujemy że jesteście😘😘😘
Sonia jest w klinice weterynaryjnej, czekamy na wyniki badań krwi. Suczka ma chore gardło, przyjmuje antybiotyki,stad ten dziwny szczek jakby u bardzo starego psa. Do tego liczne odparzenia na podbrzusiu, gdyż leżała we własnych siuśkach. Została też poddana zabiegom pielęgnacyjnym i strzyżeniu, gdyż nie było możliwe rozczesywanie jej sierści, która była skołtuniona i cała oblepiona w odchodach. Czekamy na efekty.
Mieszkam w Bolesławcu na Dolnym Śląsku i mam na imię Sonia. Opowiem Wam swoją psią historię...
Kiedyś gdy byłam mała i słodka to mieszkałam w domu. Miałam tam cieplutko i własny kąt. Kochali mnie wtedy, przynajmniej mi się tak wydawało... Niedługo potem moi właściciele się rozstali a ja byłam już niepotrzebna. Takie piąte koło u wozu. Nie wiedzieli, co ze mną zrobić, to wyrzucili mnie na dwór do budy. Nikt mnie już nie kochał i nie przytulał. Wówczas zostałam mamą. Nie wiem, gdzie moje szczenięta, bo mi nie powiedzieli. Zresztą to i tak było już dawno.
Później działkę, na której stała moja buda sprzedano, a mnie wsadzono do tej klatki...
Siedzę w niej tak już sama nie wiem ile lat. Przestałam liczyć. Wszystko stało się już dla mnie obojętne... Moja "cela " ma 1metr na 2 metry, śpię w niej, jem i się wypróżniam❗
Czuje jak cała śmierdzę odchodami, bo jak mam się ruszać w tak ciasnej klatce... Muszę chodzić po własnych odchodach! A gdy chce się położyć to niestety na własnych siuśkach. Dziś na obiad mam pizzę sprzed kilku dni a do picia zieloną wodę... Niestety pewnie nic innego nie dostanę.
Jest mi ogromnie smutno, przestałam już nawet szczekać... Bo i po co? Przecież nikt mnie nie usłyszy. Moje psie serce pękło już dawno... Sponiewierana, śmierdząca - każdy ode mnie ucieka... Czuję się jak śmieć, którego chcą się pozbyć. Ale nie wiedzą co ze mną zrobić.
Jest mi zimno, jestem cała mokra i śmierdzę. W mojej budzie jest jeszcze gorzej niż na zewnątrz. Stare dechy bez odrobiny słomy i rozpadająca i przeciekająca nora zwana budą. Moja ukochana pani powiedziała mi dziś, że jak mnie nie zabiorą ci co przyjechali to mnie wywiezie...
Myślicie, że chciała mnie zabrać na wakacje?
Prosimy, wspomóż zbiórkę dla Soni, ona musi natychmiast trafić do kliniki weterynaryjnej. Nie wiemy, czy coś jej nie dolega, potrzebna jest diagnostyka, być może leczenie no i profilaktyka. Musimy ją zabrać z tych warunków! Dla Soni potrzebujemy również miejsca w hoteliku, gdyż w chwili obecnej mamy masę poświątecznych zwierzęcych prezentów i nie mamy gdzie jej umieścić. Dlatego jeszcze raz prosimy w jej imieniu o każdą złotówkę!
Ładuję...