Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Oba malchy odeszły. Panleukopenia nie pozwoliła im cieszyć się własnym domem. Leczenie zostało wdrożone, ale choroba postępowała zbyt szybko, małe kocie ciałka nie miały sił walczyć.
Zostało nam ogromne poczucie niemocy, niesprawiedliwości i cały ogrom smutku.
Maluchy dostały robocze imiona Janek i Jakub i na tę okoliczność wygenerowały ponad 1600 pln kosztów (leki, testy na pp, podbyt w komorze tlenowej i opieka 24h). Do tego dojdą jeszcze koszty kolejnych wizyt i zrobionego echa serca mniejszego z braci (na oko jest go o połowę mniej niż brata - więc po połączeniu kropek: słaby, siny, nietrzymający temperatury). Na szczęście badanie nie wykazało anomalii.
A chłopcy mają się nieźle, odpoczywają, jedzą, dokazują nieźle, odpoczywają, jedzą, dokazują.
Wczoraj wieczorem chłopaki (roboczo nazwane Janek & Jakub) zostały zabrane z całodobowej lecznicy, bo ich stan się ustabilizował i pozwalał na przejście w tryb opieki domowej.
Sami zobaczcie, jak wyglądali w poniedziałkowe popołudnie:
Wyglądają, jakby zostali złapani na gorącym uczynku. Uczynku generowania kosztów.
A tak serio, to bardzo cieszy nas, że chłopcy (zwłaszcza jeden) postanowili zawrócić z tego mostu.
Ciąg dalszy nastąpi.
Dwa malutkie kociaki uratowane w szczerych polach przez akurat przejeżdżającą Panią.
Tak głodne, zmarznięte i przerażone, że dały się zabrać, a wsadzone do bagażnika schowały się w najciemniejszy róg. Większy, ciut silniejszy ochraniał brata.
W domu dostały prowizoryczne lokum, ale najważniejsze było, że mogły się najeść i ogrzać. W tym czasie Pani szukała pomocy dla nich, bo w Jej okolicy ciężko znaleźć gabinet weterynaryjny, który będzie potrafił zaopiekować się małymi kociakami.
Chcieliśmy pokierować, pomóc jakoś, ale nasze możliwości finansowe i domowo-tymczasowe są w tej chwili żadne, żeby nie powiedzieć "ujemne".
Jedna z nas po zobaczeniu maluchów nie mogła przestać o nich myśleć, a ponieważ mieszka 20 minut jazdy samochodem od podanej przez Panią okolicy, to pojechała i dobrze...
Jeden z maluchów lał się przez ręce, temperatura 33 stopnie. Szybkie telefony i przypomnienie sobie zasad udzielania pierwszej pomocy. Sopel_1 wylądował przy termoforze i w kocu termicznym. Zanim dojechali do weterynarza, temperatura wzrosła do 36.
Kociak o silnej niedowadze (200 gramów) siny, dyszący.
Na sygnale do lecznicy całodobowej, w której jest komora tlenowa. Nie mogliśmy rozdzielić chłopaków, więc Sopel_2 został z bratem, a poza tym, nie wiemy, czy za chwilę on nie zafunduje podobnego zjazdu.
To wszystko działo się w sobotę po południu, wieści z dziś: oba Sopelki żyją. Czekamy, jak lekarz znajdzie chwilę i zadzwoni.
Czekając, zakładamy zbiórkę, bo bez niej nie będziemy mieć za co zapłacić za ich leczenie. Nie mogliśmy powiedzieć: nie. Liczymy, że Wy też.
Ładuję...