Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu kociaków i ich mamy dziękujemy za okazane serce. Po wielkiej bitwie o zdrowie i życie, maluszki w końcu doczekały momentu poszukiwań nowych domów. 2 z nich są już ze swoimi nowymi opiekunami. Pozostałe mają nadzieję, że niebawem i one znajdą swojego człowieka. Na miłość i szczęście liczy także Sprytka - ich mama.
Kocia rodzinka rośnie, ale nie obywa się bez problemów, jak to często u maluchów. Obecnie jeszcze walczymy z pasożytami a maluchy wciąż przed szczepieniem.
Lekarzom udało się ustabilizować stan malutkiego Benia. Cały dzień spędził jeszcze w szpitalu, ale lekarze ocenili jego stan jako dobry i wieczorem maluszek mógł wrócić do domu.
Malutki Benio zaraz po pwrocie do domu od razu pobiegł w objęcia ukochanej mamy. Taki widok cieszy nas ogromnie i mamy nadzieję, że już wszystko będzie dobrze. Wciąż jednak bardzo prosimy o wsparcie dla Benia i jego kociej rodziny.
Mamy złe wieści.
Dziś, póżnym wieczorem, jedno z kociątek trafiło do szpitala, walczy o życie. Malutki Benio ma obrzęk płuc. Lekarze robią co w ich mocy a my błagamy o pomoc...
Nagle zahamowałeś ostro, wyszedłeś z auta, rozejrzałeś się wkoło… potem złapałeś mnie za grzbiet i wyrzuciłeś.
Stałam skamieniała i nawet nie zauważyłam, jak szybko odjechałeś. Rozglądałam się, ale wszędzie zupełnie nieznane mi okolice, puste, pełne jakiś dziwnych samochodów, palet i ciemnych budynków. Bardzo się bałam, nie tyle o siebie, ale o moje dzieci, które wkrótce miały się urodzić. Z przerażeniem patrzyłam w przyszłość.
Co ja takiego zrobiłam człowieku, że tak bardzo mnie skrzywdziłeś? Dlaczego? Przecież nigdy nie sprawiałam żadnych kłopotów, niczego nie zniszczyłam, większość dnia spędzałam w ogrodzie. Czyżby dlatego, że byłam w ciąży? Mogłeś mnie wykastrować. Dlaczego tego nie zrobiłeś? Nie miałeś czasu, czy żal pieniędzy spowodował, że jestem teraz porzucona i samotna. Jakoś sobie radziłam, bo musiałam. W tych budynkach pracowali ludzie, obok stały pojemniki na śmieci i tam szukałam jedzenia. Czasami coś upolowałam.
Aż przyszedł dzień, kiedy potrzebowałam intymnego miejsca. Miałam upatrzoną miejscówkę wśród palet. I tam przyszły na świat moje dzieci. Dobrze, że było już ciepło. Nocą ogrzewałam maluszki swoim futerkiem i swoją miłością. Tuliłam je, myłam, mruczałam kołysanki, a kiedy spały, wyruszałam na łowy. Wtedy najbardziej się o nie bałam. Ale musiałam jeść więcej i częściej, by je wykarmić.
Kiedy już troszkę podrosły i zaczęły wychodzić z ukrycia i miauczeć, stało się to, czego się najbardziej obawiałam. Zobaczyłam człowieka, potem drugiego. Zasłoniłam sobą maluchy i zamarłam. Kiedy pojawiła się nade mną ręka, zaczęłam syczeć. Za chwilkę ktoś przyniósł miseczkę z karmą. Czyżby mój los miał się zmienić?
Mimo strachu obserwowałam to wszystko spokojnie. Już nie musiałam martwić się o jedzenie, a ktoś przyniósł pudełko z kocykiem i przeniósł nas w bezpiecznie miejsce, wiedziałam, że już będzie tylko lepiej.
Byłam podekscytowana, gdyż obcy ludzie gdzieś dzwonili, prosili, a w ich głosie słyszałam wielkie zatroskanie o nas i było mi lżej na sercu, bo to byli dobrzy ludzie. Rozmawiali miedzy sobą, słyszałam słowa - fundacja Felineus, wolontariuszka, jakiś dom tymczasowy. Trochę się zatrwożyłam, bo przecież mój dawny dom też był chyba tymczasowy, a takiego już nie chciałam.
Kiedy zjawiła się miła pani z transporterkiem i kiedy zaczęła do mnie przemawiać, spokój napełnił moją duszę. Byłam pewna, że wygrałam życie dla nas. A potem ten normalny dom, ciepłe legowisko, miseczki pełne pysznej karmy i ciepło bijące zewsząd. Zatroskany wzrok, głaski, tulaski i wszechogarniający spokój.
***********
Tak oto Sprytka i jej piątka dzieci zamieszkały w DT. Zdrowo rosną, apetyt im dopisuje. Mają około czterech tygodni.
Przed nimi długa droga do nowych domów. Profilaktyka, szczepienia, testy i kastracja kotki. Oby nic się nie przyplątało po drodze, by nie dopadła ich jakaś wirusówka. Na razie otulone ciepłem matki i troską opiekunki są bezpieczne. Oby tak dalej. A my prosimy o wsparcie finansowe na to wszystko, bo opieka i wychowanie wiele kosztuje.
Ładuję...