Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wladziu w ostatnim czasie przeżył okropne chwilę. Jego ukochany Pan odszedl a on nie chciał go opuścić.. Los jest czasem okrutny..
W schronisku leczylismy jego chorobę skory, wykonalismy badania krwi, usg oraz zdiagnozowalismy kilka innych problemow, ktore ze wzgledu na starszy wiek Wladzia zaczely sie odzywac.
Obiecalismy sobie, ze znajdziemy mu najlepszy domek na swiecie. I tak wlasnie sie stalo. Piesek ma nowa cudowna rodzinke. To wszystko bylo możliwe również dzieki Państwa pomocy. Bardzo dziękujemy za wsparcie i pomoc z Panstwa strony.
Los odebrał mu ukochanego Pana, a on wiernie przy nim czekał...
Z początku tylko stal i czekał, patrząc na jego nieruchome i bezwładne ciało. Delikatnie dotykał łapką jego lodowata dłoń i uporczywie prosił, by wstał. Ale on leżał obojętnie a jego zawsze uśmiechnięta twarz była zimna jak lód i tak bardzo blada. Nie reagował na mokry nochalek, który robił wszystko, by pobudzić go do życia ani na szorstki jęzorek, który jak zawsze każdego dnia radośnie go witał.
Był tak bardzo inny, zimny i oschły... Jakby nieobecny. Tego dnia śmierć zabrała mu wszystko... Zabrała mu jedyna istotę na świecie, którą tak bardzo kochał. Jego Pan odszedł, zabierając ze sobą, nie tylko cały jego świat, ale również cząstkę jego samego. Zabrał ta część, która była szczęśliwa, która żyła i chciała żyć.
Władziu ma ok 8 lat i zero perspektyw na przyszłość. Jeszcze kilka dni temu miał dom i kogoś dla kogo każdego ranka otwierał oczka, oddychał... Kogoś dla kogo żył. I chociaż życie to bajką nie było a w koło panowała bieda oni mieli siebie i ten fakt zupełnie wystarczał, by razem wiedli szczęśliwy los...
Tego dnia jego pan odszedł na zawsze, bez uprzedzenia i bez pożegnania a Władziu nie godząc się z rzeczywistością długo leżał, pilnując jego martwego już ciała.
Wiernie czekał, złudnie wierząc, że Pan za chwilę wstanie i znów będzie jak dawniej... Dawne życie już nigdy nie wróci, ale Władziu jeszcze o tym nie wie. Tak bardzo, płacze nie rozumiejąc co się stało, gdy wpatrzony w dal wypatruje twarzą swego pana zza krat. Nie rozumie, że już nigdy go nie zobaczy i nigdy już go nie usłyszy.
Pan Władzia bardzo kochał, ale niestety nie był w stanie leczyć swojego przyjaciela, gdy ten zachorował. Na obecna chwile Władziu boryka się z problemami skórnymi, które są w trakcie leczenia jednak jego rozpacz i tęsknota nie pozwala na szybkie wyzdrowienie.
Dlatego prosimy o każdy grosik, który pomoże nam uzbierać środki na jego leczenie, by w końcu w spokoju mógł zacząć nowe, szczęśliwe życie.
Ładuję...