Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziś film z Tinką i Markiem Siudymem. Pewnie niewielu z Was wie, ale Marek jest w radzie fundacji. Znamy się od wielu lat, łączy nas pasja i miłość do koni. Zobaczcie Tinkę, którą chwilę temu uratowaliście i posłuchajcie Marka, z jaką troską i miłością mówi o koniach.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za uratowanie Tinki. Nadal można ją wspierać, to koń nie mający szansy na dom adopcyjny.
Jeśli masz pytania – proszę o kontakt: Monika 570 666 540
Fundację prowadzę sama, nie mam pracowników ani biura ale mam Was i razem uratowaliśmy Tinkę. Dziękuję!
Kochani, jutro mija termin spłaty Tinki. Nie ma żadnej szansy aby handlarz zaczekał choć dzień dłużej na spłatę. Proszę ze wszystkich sił o pomoc dla niej. Tu każda złotówka to szansa na ratunek. Proszę, dajcie jej szansę na życie.
Jeśli masz pytania – proszę o kontakt: Monika 570 666 540
Fundację prowadzę sama, nie mam pracowników ani biura ale mam Was i wierzę, że wspólnie uratujemy Tinkę. Ona może żyć ale potrzebna jest Wasza pomoc.
Każda wizyta u handlarzy okupiona jest dla mnie ogromnym stresem. Tam zawsze jest więcej koni, niż jestem wspólnie z Wami w stanie wykupić. Najbardziej szkoda mi tych zniszczonych, spracowanych, tych staruszków, które są już trochę w swoim świecie.
Stoją tam bezradne, tak bardzo bezbronne. Zupełnie nie rozumieją, dlaczego wyrzucono je z domu, w którym spędziły całe życie. Są najbiedniejsze. Z trudem się podnoszą, bo kłaść się muszą.
One nie mają już tyle sil, by spać na stojąco. Pierwsze zerkają, gdy zaskrzypią drzwi z nadzieją, że wrócił po nie ich pan, z którym mieszkały. Może myślą, że to przez pomyłkę tu trafiły i ciągle wierzą, że przecież człowiek nie może ich aż tak oszukać. Tak boleśnie zdradzić. Wraz z upływającym czasem, tracą nadzieje. Pojmują, że nikt po nie nie wróci. Przestają reagować. Stoją samotne cicho w kąciku ze zwieszona głową. Nie chcą jeść. Nie chcą pić. Handlarze nie chcą ich trzymać. Wywożą je wtedy bardzo szybko do ubojni. Pozbywają się, nim one umrą z żalu.
Tam, gdzie są ich, los nikogo nie obchodzi. Tam wyznaje się inne wartości. I nawet jeśli do obory zajrzy zbłąkany klient, to takiego konia i tak nie kupi, nawet gdy wzruszy jego wiek czy historia. A one nie mają czasu, nie mogą czekać, aż ktoś się ulituje. Szybciej doczekują śmierci w ubojni.
Tina tez nie ma już czasu na nic. Za ponad 25 lat ciężkiej pracy została sprzedana handlarzowi. Uwiązana w oborze, poddała się. Czasem jeszcze skubnie trochę siana, owsa jeść nie chce wcale. Tęskni bardzo, choć tam, gdzie był jej dom, nie miała łatwo, ani milo. Jej życie kręciło się wkoło starego gospodarstwa, a pan nie wylewał za kołnierz. Ręki też nie miał lekkiej. Bywało, trudniej niż trudno. Bywało za ciężko, bywało głodno i zimno. Weterynarz tu nie zaglądał, nie badał, nie leczył i dziś Tinka ma problemy z nogami. Są zesztywniałe, bolą, ciężko na nich stać, chodzi, jeszcze trudniej jej się podnieść.
Zwłaszcza że i motywacji do wstawania i życia tak bardzo jej brakuje. Tina nie ma nikogo, kto by się o nią troszczył, wsparł, choć dobrym słowem, pogłaskał odrobinę. Poddała się, a handlarz nie będzie jej trzymał i tuczył, bo wie, że śmierć już stoi za rogiem. I czeka.
By Tinkę spłacić, muszę do czwartku zebrać 5200 zł. Tu nie będzie kolejnej szansy na ratunek ani możliwości negocjacji dłuższego terminu spłaty. Kochani, proszę z całego serca, spójrzcie na zdjęcie Tinki i dajcie jej szanse, choć kilka dobrych chwil. Niech życie tego biednego konia nie zakończy się w ubojni.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540. Dziękuje za pomoc. Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów dla starych koni, a także prowizję portalu Ratujemy Zwierzaki.
Ładuję...