Trójmiejskie kociaki potrzebują Waszej pomocy!

Zbiórka zakończona
Wsparło 70 osób
1 215 zł (6,07%)

Rozpoczęcie: 11 Maja 2017

Zakończenie: 28 Grudnia 2017

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Wolontariusze Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego pomagają kotom bezdomnym, porzuconym i wolno żyjącym. Traktują je tak samo. Nie ma dla nich różnicy, czy kot to domowy miziak czy syczący dzikusek. Oba tak samo odczuwają ból, tak samo cierpią. Tak samo powinny być dobrze traktowane. Należy im się taka sama pomoc i opieka.

Jednym z priorytetów PKDT są sterylizacje dzikusków. Chcą, by kociej biedy było jak najmniej. Jak najmniej niechcianych, przeganianych zwierząt, jak najmniej chorych, umierających kociąt, kotów potrąconych przez auta i umierających na poboczach. By kotki nie chorowały na ropomacicze, nie miały nowotworów sutków. Dzikuskom też należy się godne życie!

 

Od lat podejmują się realizacji miejskich programów zapobiegania bezdomności zwierząt. Pracują społecznie, spędzają godziny w terenie przy klatkach łapkach, godziny w lecznicach weterynaryjnych. Poświęcają prywatny czas, pracują za darmo, sami opłacają paliwo. Wykorzystują środki, które miasta przeznaczają na zabiegi sterylizacji i kastracji. Działają od 8 lat. Udało im się poddać zabiegom kilka tysięcy zwierząt, tylko w zeszłym roku wolontariuszki wysterylizowały 800 kotek. W czym problem?

Miasta opłacają zabiegi. Nic więcej. Koty potrzebują opieki. Wolontariuszki opłacają pobyt w szpitalikach po zabiegach, karmę, bardzo często leki. Nie zabierają z ulicy pięknych, grubych kotek. Niejednokrotnie przyjeżdżają do lecznicy kocie szkieleciki, chore biedy. Zanim poddadzą zwierzaka zabiegowi, leczą go, robią badania. To jest żywa istota. Nie wyobrażają sobie filozofii – prosto pod nóż, bo tylko na to są pieniądze. Płacą za tę opiekę sami – za leki, szpital, karmę, żwir. Koszty, które w związku z tym ponoszą są ogromne. Bardzo ciężko pozyskać środki. Nikt nie myśli o losie anonimowych dzikich kotek. Są niczyje, nikt się o nie nie martwi. Nikomu na nich nie zależy. Nie ma na to wpłat i darowizn.

W zeszłym roku poniesione w związku ze sterylizacjami koszty – 800 kotek – prawie kosztowały PKDT istnienie – długi fundacyjne przerosły możliwości. W tym roku wolontariusze nie wyobrażają sobie powtórki. Jakie mają wyjścia? Nie sterylizować? Zabierać na zabiegi i nie leczyć? Operować chore zwierzęta? Wypuszczać niewyleczone? Nie zapewniać opieki w szpitaliku?

 

Bardzo chcą przystąpić do realizacji programu, by bezdomnych kotów było jak najmniej.  Bardzo chcą traktować te zwierzaki tak, jak na to zasługują. Dać to, czego potrzebują. One też czują, cierpią. Chorują. Je też boli rana po zabiegu. Nie inaczej niż nasze domowe kotki. Zdarzają się powikłania po zabiegach, wychodzą uczulenia na nici. Organizmy różnie reagują na narkozę. Może przydarzyć się wszystko to, co zdarza się nakanapowym mruczkom. Rany czasami się rozpruwają – kot domowy otrzyma pomoc. Dzikuskowi może zdarzyć się to na ulicy. Po prostu brzuch się otworzy. Wolontariusze nie chcą tak działać! Nie chcą operować chorych, wychudzonych zwierząt, wypuszczać dobę po zabiegu i ryzykować ich życie. Kto z Was w dzień po operacji wyrzuciłby swojego domowego kota na ulicę? Czym różni się dzikusek?

Bardzo prosimy, pomóżcie pokryć koszty opieki nad kotkami wolnożyjącymi. Zbiórka pozwoli pokryć choć część pomocy. Pomóżcie zapomnianym, niczyim biedom. Na co dzień często żyją w strasznych warunkach. Nikt się o nich nie pamięta. Zasługują na pomoc i opiekę jak każde czujące stworzenie. 

Pomogli

Ładuję...

Organizator
0 aktualnych zbiórek
681 zakończonych zbiórek
Wsparło 70 osób
1 215 zł (6,07%)