Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W ogromnym żalu informujemy, że pomimo zaangażowania wielu cudownych ludzi, nie udało się pomóc Buni :(
Bunia odeszła w swoim jedynym domu jaki miała , w znanym jej otoczeniu gdzie czuła się bezpiecznie, w naszym azylu.
Odeszła na zielonej trawie, której w swoim życiu zbyt wiele nie widziała. Głaskana przez mnie do samego końca, w towarzystwie suni Fanty, która położyła się przy nas i czuwała.
Rano świeciło słońce i był to najpiękniejszy z możliwych dziś momentów kiedy można było przeprowadzić Bunię przez Tęczowy Most.
Konieczność eutanazji Buni bardzo mną wstrząsnęła. Płakałam za jej straconą szansą na normalne życie. Płakałam bo ten pies nigdy w życiu nie zaznał niczego dobrego. Cała jego droga to był ból, poniewieranie i strach.
Nie zdążyłam pokazać jej innego życia. Jedynie śmierć mogła przynieść ukojenie i spokój, którego nie mogła zaznać przez całe swoje życie wśród potworów, którzy się nad nią znęcali.
Bunia Przepraszam Cię. Przepraszam za ludzi. Przepraszam, że już nic nie mogłam zrobić, jedynie ulżyć Ci w cierpieniu, pozwalając odejść.
Guz mózgu odebrał nam jakakolwiek szansę na pomoc. Przepraszam.
Dziękuję Oli, wspaniałej lekarce, która do nas przyjechała i pozwoliła Buni odejść w domu , by nie musiała się stresować podróżą i kliniką, których tak bardzo nie lubiła.
Dziękuję dobrym ludziom, którzy razem ze mną walczyli o Bunię wspierając finansowo wszystkie jej badania i leczenie, przesyłając smaczki i karmę.
Bunia, chce abyś wiedziała, że Twoja śmierć nie pójdzie na marne! Poznając Cię zrozumiałam, że w azylu musi powstać miejsce dla takich psów jak Ty. Musi powstać miejsce gdzie będziemy mogli w warunkach domowych otaczać opieką psy najbardziej pokrzywdzone. Miejsce dedykowane i przystosowane dla psów w najgorszym stanie. Miejsce gdzie psy będą leczone w warunkach domowych, a gdy nie będą miały sił dalej walczyć odejdą w naszych ramionach na zielonej trawie a nie w szpitalnej klatce. Obiecuję.
Żegnaj [*]
---
Gdy już wychodzilismy na prostą, Buni skóra zdrowiała a sierść odrastała pojawił się atak padaczki. Zaniepokoił nas ale był to jednorazowy atak. USg jamy brzusznej oraz RTg płuc wykazały, że guz z listwu mlecznej nie dał przerzutow. Te wyniki dały nam jeszcze większą nadzieję, że będzie juz tylko dobrze. Niestety po miesiącu od pierwszego ataku pojawiły się kolejne. Leki przeciwpadaczkowe nie działaly, Bunia w ciągu doby przeszla 6 ataków. W trybie pilnym w nocy jechaliśmy na rezonans magnetyczny głowy. Obraz rezonansu nie pozostawiał złudzeń, o ile płuca były czyste, to guz dał przerzut do mózgu. Zdruzgotani wynikiem badania pojechaliśmy z Bunią do azylu. Nad ranem wynik skonsultowaliśmy jeszcze z weterynarzami, niestey jedyną rzeczą jaką mogliśmy dla Buni zrobić, była eutanazja. Musieliśmy pozwolić Buni odejść.
Zrobiliśmy to w jej domu bo chcieliśmy by po życiu pełnym bólu i upodlenia przynajmniej jej śmierć przebiegła w sposob jak najmniej stresujący.
Jeszcze raz dziękujemy Wam, za Wasze wsparcie. Niestety nie każdą walkę możemy wygrać, ale musimy pamiętać kochać to także znaczy pozwolić odejść.
W najbliższym czasie rozpoczniemy zbiórkę na dom dla psów najbardziej pokrzywdzonych. Poznanie Buni uzmysłowiło nam, że to psom najbardziej chorym chcemy pomagać. Tym samym uczcimy pamięć Buni, która na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Jesteśmy dopiero na poczatku drogi, największe wyzwania przed nami a już wydaliśmy 1000 zł, jutro kolejna fv z apteki oraz z internetowych zamówień niezbędnych do leczenia Buni środków, które starczą może na trochę ponad tydzień. Rozpoczęlismy serie leczniczych kapieli.
Ogromne problemy skórne bardzo dokuczają Buni. Efektów wdrożonych leków jeszcze nie widać. Skóra odpada płatami. Pomimo leków przeciwświądowych sunia się strasznie męczy i piszczy. Pomimo ubranek rozdrapuje się do krwi :( Posłuchajcie jak sunia płacze z bólu i bezsilności
Ogromne guzy wiszą na listwie mlecznej, znalezliśmy jeszcze jednego guza w okolicach odbytu :(.
W azylu szpital. Sunia jest na kwarantannie, oddzielona od reszty mieszkańców azylu bo świerzb jest bardzo zaraźliwy.
Bardzo prosimy o pomoc. Obawiamy sią ,że mając w perpektywie długie tygodnie leczenia i liczbę guzów kwota ze zbiórki i tak nie pokryje całkowitych kosztów leczenia..
Błagamy o ratunek dla tej biednej umęczonej suni! Psa, który umarł za życia i skrajnie cierpi. Jeszcze nie możemy się otrząsnąć, bo ciężko powstrzymać łzy, gdy się na nią patrzy i pomyśli co za piekło przeszła! Kiedyś na pewno była pięknym owczarkiem niemieckim.
Wyniszczona skóra zaatakowana przez chorobę piecze i swędzi nie do wytrzymania. Z ciała leje się krew, bo sunia drapie się do żywego mięsa...
Bunia psychicznie i fizycznie jest w tragicznym stanie. Ciągle piszczy, płacze i wyje, bo nie może znieść bólu, który trawi jej ciało! Chora skóra tak śmierdzi, że ustanie przy niej nawet na zewnątrz jest ciężkie do wytrzymania. Zdjęcia nie oddają faktycznego stanu i cierpienia tego biednego psa.
Gdy ją zabieraliśmy z chorych oczu dosłownie KAPAŁA ropa. Wydzielina skleiła powieki tak, że sunia prawie nic nie widziała. DRAMAT! DRAMAT trudny do opisania. Do tego sutki wyciągnięte do ziemi, a na nich ogromne guzy...
Poszukujemy pseudo właściciela, który dopuścił się takiego bestialstwa, skazując psa na powolną śmierć w męczarniach! Wygląda na to, że suczka WIELOKROTNIE rodziła młode. Czyżby ofiara pseudohodowli? Pies nagle pojawił się na ulicy małego miasteczka. Nikt wcześniej jej nie widział, a to mała miejscowość gdzie nie sposób nie znać psa sąsiada. Może udało jej się uciec z miejsca, w którym była przetrzymywana?
Doprowadzenie psa do takiego stanu, takiego cierpienia i skrajnego zagłodzenia zajęło komuś miesiące. Kolejne długie tygodnie my będziemy walczyć o powrót Buni do zdrowia i równowagi psychicznej.
Badania krwi, profil rozszerzony, w tym tarczyca. Konieczne rtg płuc, aby sprawdzić, czy nie ma przerzutów (guzy na listwie mlecznej są naprawdę duże.) USG jamy brzusznej, co najmniej dwie (jeśli nie trzy) operacje: sterylizacja, usunięcie guzów i pierwszej listwy mlecznej i to samo z drugą listwą mleczną. Musimy kupić oddzielne posłanka, szampony, przed nami regularne codzienne kąpiele w leczniczych preparatach. Sterydy, antybiotyki, leczenie oczu, uszu i oczywiście skóry. Najprawdopodobniej Bunia ma też alergie więc musimy kupić specjalistyczną karmę.
By Bunia doszła do siebie i w pełni wyzdrowiała potrzebujemy miesięcy, Leczenie i utrzymanie bedzie kosztować nas bardzo wiele. Bunia nie pojedzie do hotelu, będzie w naszym domowym azylu, gdzie osobiście dopilnujemy, by dostała najlepszą opiekę, a przy okazji zaoszczędzimy fundusze. Pilnie potrzebujemy środków na ratowanie i leczenie Buni. Prosimy, pomóż!
Ładuję...