Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie Labci!
Ta kochana sunia jest już po sterylizacji i czeka na swój dom. Kontakt w sprawie adopcji: TEL. 691 79 95 79 lub 669 70 50 10
Ok. 2 tygodni temu otrzymaliśmy zgłoszenie o suni w typie labradora błąkającej się w gminie Łowicz, w okolicy zabytkowego mostu w Murzycach. Pojechaliśmy na miejsce, ale niestety okazało się, że sunia jest bardzo płochliwa i nie dała do siebie podejść. Na nasz widok sunia uciekała w pole i żeby jej nie przepłoszyć, postanowiliśmy nie łapać jej na siłę.
Pani, która zawiadomiła nas o suni, wcześniej ją dokarmiała, a sunia trzymała się jednego miejsca: leśnego parkingu, gdzie pani zrobiła jej prowizoryczne legowisko, w którym mogła się schronić przed zimnem. Pani zobowiązał się też codziennie ją dokarmiać i mieliśmy nadzieję, że jak sunia troszkę się oswoi, to uda nam się ja jednak złapać.
Po kilku dniach podjęliśmy ponownie próbę, ale sunia już na widok naszego samochodu uciekła daleko w pole. Również kolejne "wycieczki" z Lutomierska do Łowicza nie przyniosły rezultatu - za każdym razem powtarzał się podobny scenariusz. Pani opiekująca się sunią zdesperowana zadzwoniła do schroniska z prośbą o pomoc w odłapaniu suni.
Schronisko faktycznie przyjechało, podało sedalin, a kiedy nie przyniósł rezultatu, spróbowali strzelić z naboju usypiającego, lecz niestety nie trafili. I odjechali. Chyba o suni zapomnieli, bo już nie pojawili się w tym miejscu. Bardzo martwiliśmy się o nią, bo mieszkała sama w lesie, a w pobliżu jeździły samochody, więc w każdej chwili mogło się jej coś przydarzyć.
Któregoś dnia sunia podeszła na tyle blisko pani, która ją dokarmiała, że udało się jej założyć smycz. Więc na sygnale pognaliśmy, żeby ją odebrać, zanim ponownie wyrwie się w pole.
Na miejsce przyjechali też ponownie pracownicy schroniska, więc liczyliśmy, że pomogą psa zapakować do samochodu, ale jak usłyszeli, że pies jedzie do fundacji, stwierdzili, że "nawet się do psa nie dotykają" i odjechali. Przyznam, że bardzo zaskoczyła nas taka postawa ludzi, którym przecież los bezdomnego zwierzęcia powinien leżeć na sercu.
Cóż, chyba pozostawimy to bez komentarza. Najważniejsze, że sunia po kilku tygodniach koczowania w lesie i na polu jest już bezpieczna. Bardzo chcielibyśmy podziękować pani, która przez cały ten czas po kilka razy dziennie przyjeżdżała do suni i ją karmiła. Dzięki temu trzymała się ona jednego miejsca i miała szansę przetrwać. Jesteśmy pełni podziwu dla takiej postawy społecznej, bo pani poświęciła naprawdę dużo czasu, żeby dać suni szansę na lepsze życie. Na tej zbiórce chcemy zebrać środki na sterylizację suni, profilaktykę zdrowotną, czipowanie, czyli start w nowe życie.
Kontakt do adopcji: 691 79 95 79 lub 669 70 50 10.
Ładuję...