Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu malutkiej Suzi bardzo dziękujemy za pomoc. Kicia czuje się dobrze, stała się rozbrykanym kocim malcem ufnie wtulającym się w ludzkie ramiona. Jest już po zabiegu kastracji i powoli rozgląda się za nowym domem.
Dzielna kocia pacjentka dziś w południe zjawiła się kolejny raz w lecznicy, tym razem w celu szczepienia. Pani doktor dokładnie zbadała małą Suzi, a także zważyła (kluseczka znów przybrała na wadze i mamy już 1,6 kg kociej słodyczy). Stwierdziła, że kotka jest zdrowa i jak najbardziej kwalifikuje się do szczepienia. Potem przyszedł czas na mniej przyjemne rzeczy - zastrzyk. Za około 2 tygodnie Suzi będzie mogła zostać wykastrowana.
Suzi ślicznie prosi o grosiki do skarbonki, nie brakuje ich już wiele. Dzięki Waszemu wsparciu będziemy mogli opłacić dotychczasowe leczenie i profilaktykę, pokryć koszty utrzymania małej, a także zapłacić za zabieg kastracji w przyszłości.
Początkiem tygodnia Suzi zjawiła się na wizycie kontrolnej. Pobrano krew, by powtórzyć morfologię. Pani doktor zbadła także kotkę. W badaniu palpacyjnym jelita są znacznie lepsze, choć jeszcze nieco "sztywne". W zwwiązku z tym zalecono kolejną dawkę preparatu odrobaczającego - fenbendazolu.
W morfologii nie ma już anemii, parametry są w normie (wyniki w załączniku). Możemy więc powiedzieć, że co najgorsze już za nami. Malutka ładnie przybiera na wadze, z malutkiego 1 kg kota w ciągu 2 tygodni przybrała do 1,4 kg. Po świętach czeka nas szczepienie, a jeśli Suzi nadal będzie rosła jak na drożdżach to także kastracja.
W imnieniu tej nasłodszej kociej dziewczynki cały czas bardzo prosimy o wsparcie, by nie zabrakło grosika na zapłatę za leczenie, profilaktykę i dobre jedzonko.
Dziś przyszły wyniki badań Suzi (załącznik Suzi wyniki 2). We krwi nie ma już nieprawidłowych krwinek, co oznacza, że antidotum zadziałało i udało się pokonać zatrucie.
Malutka ma anemię, ale po takich przejściach nie dziwi to lekarza. Potrzeba troszkę czasu, dobrego jedzonka i dużo miłości, by mały organizm w pełni się zregenerował. Suzi czuje się dobrze, jest coraz bardziej kontaktowa. Strach powoli odchodzi w zapomnienie, a kotka coraz więcej się bawi i rozrabia jak na kociego malucha przystało.
Wszystko zmierza ku dobremu, ale przed nami jeszcze długa walka. Dziękujemy, że jesteście z nami!
Dziś z samego rana Suzi zjawiła się na kolejnej wizycie. Pobrano krew na morfologię, by sprawdzić, czy nadal tworzą się nieprawidłowe erytrocyty. Pani doktor zbadła także kotkę. Stwierdziła, że jej stan zdecydowanie się poprawił, brzuszek nie jest już tak wzdęty, jelita w badaniu palpitacyjnym także są lepsze - choć cały czas o cechach zapalnych.
Zmieniło się także zachowanie Suzi. Choć wciąż dużo odpoczywa, jest coraz bardziej zainteresowana otoczeniem. Bacznie obserwuje i śledzi każdy ruch. Zaczęła się także bawić.
Kontyuujemy terapię i czekamy na wyniki badań. Mamy nadzieję, że mimo dramatycznych wydarzeń uda nam się uratować to malutkie, kocie życie.
Was drodzy Przyjaciele jak zawsze bardzo prosimy o wsparcie i mocno zaciśnięte kciuki.
Bardzo późnym wieczorem pani doktor otrzymała wyniki krwi z laboratorium. W obrazie morfologicznym widoczne były ciałka Heinza (czyli skupiska wytrąconej hemoglobiny na powierzchni erytrocytów) oraz methemoglobina (utleniona forma hemoglobiny z obceną heminą zamiast hemu). Tak zmienione krwinki czerwone nie są w stanie pełnić swojej funkcji - czyli rozprowadzania tlenu do tkanek i odbioru dwutlenku węgla. Ten obraz wskazywał na zatrucie organizmu (np. wskutek zjedzenia cebuli, czy dużej ilości wędlin). Trzeba było działać jak najszybciej, dlatego mimo późnej pory (po 23.00) pani doktor natychmiast skontaktowała się z naszą wolontariuszką. Przekazała informację, że kotce należy jak najszybciej podać acetylocysteinę (substancja czynna leku na kaszel bez recepty), podała dawkowanie i odstępy czasowe w jakich trzeba podać lek. Wolontariuszka po odczytaniu wiadomości, w środku nocy, wsiadła w auto o popędziła do całodobowej apteki.
Całe szczęście dzięki szybkiej reakcji Suzi czuje się lepiej. Ładnie je i pije, ustała uporczywa biegunka. Jest aktywna i zainteresowana otoczeniem. Jutro czeka ją kolejna wizyta i kontrolne badania, mamy jednak nadzieję, że udało się pomóc na czas.
Was Przyjaciele bardzo prosimy o wsparcie dla tej małej kruszynki, która wciąż walczy o życie.
Niedzielne popołudnie – czas odpoczynku, a często także rodzinnych spotkań. Chwila kiedy można wziąć głęboki oddech, bo od poniedziałku przecież znów zacznie się życiowy rollercoster. Tę chwilę odpoczynku przerywa jednak dzwoniący telefon. Numer jest znajomy, to osoba, która adoptowała od nas 2 koty.
„Dzień dobry, dzwonię do Was, bo potrzebuje pomocy. Do moich teściów do ogrodu przyszła malutka kotka z odgryzionym uszkiem. Taka śliczna, srebrna. Teściowa ją zabezpieczyła w domu, ale ona nie może u nich zostać to już wiekowi ludzie, po 80-tce, schorowani. Kochają koty, ale nie poradzą sobie z takim maluchem. Moglibyście pomóc w znalezieniu jej domu? Dać ogłoszenie? Ja zaraz wyślę zdjęcia”.
Chwilę później na naszą skrzynkę przychodzą zdjęcia małej kotki, z odgryzioną połową ucha. Mała nie wygląda na nich dobrze. Najlepiej byłoby by oglądnął ją lekarz, najlepiej byłoby wziąć ją pod fundacyjne skrzydła, tylko czy mamy dla niej miejsce? Trzeba zapytać naszych wolontariuszy czy ktoś może dać jej dom tymczasowy.
Wolontariuszka pije kawę w rodzinnym gronie i słyszy jak „pika” jej telefon. Pik, pik powiadomienie za powiadomieniem. Skoro ktoś tak intensywnie się dobija, to musi być coś ważnego. Wyciąga więc telefon z torebki i odczytuje wiadomość, a w niej prośbę o przyjęcie kotki i zdjęcia. Dopija kawę, dziękuje za gościnę i przeprasza, że musi już lecieć. Wsiada do samochodu i odpisuje.
Dostaje adres, numer telefonu i jedzie po kotkę. Na miejscu okazuje się, że kicia jest jeszcze mniejsza niż wydawało się na zdjęciu. Mała, srebrna kruszynka z wielkimi jeszcze nieco zdziwionymi oczkami. Uszko jest ewidentnie odgryzione, na szczęście rana jest sucha, zastrupiona, nie sączy się. Martwi jednak inna rzecz, kotka mam potworną biegunkę. Wolontariuszka zabiera małą i jadą do domu.
Malutka Suzi trafia dla klatki, bo kupa dosłownie leje się za nią tak strasznie, że kotka nie zdąża, gdy kuweta jest zbyt daleko. Wolontariuszka ma w domu test na panleukopenię – robi go. Na szczęście wynik jest negatywny – oddychamy z ulgą. Kicia dostaje lek przeciwbiegunkowy i odpowiednią karmę. Do rana czekamy na wizytę.
W poniedziałek z samego rana, tuż po otwarciu gabinetu wolontariuszka zjawia się z Suzi na badaniach. Kolejny test, tym razem na giardię, także daje wynik negatywny. Kotka nie jest również nosicielem FeLV i FIV. Choć jest drobniutka, jej wiek pani doktor ocenia na 4-5 miesięcy, kotka jest w trakcie wymiany zębów. Pobrana krew zostaje wysłana na badania (morfologia, biochemia), a na miejscu wykonane zostaje jeszcze USG, bo koci brzuszek jest nienaturalnie duży. Na szczęście nie ma płynu w jamie otrzewnej, jelita są jednak mocno zgazowane o cechach stanu zapalnego. Brak gorączki i dobry apetyt także dobrze rokują. Suzi dostaje antybiotyk, witaminę B12, lek rozkurczowy, mocniejszy lek przeciwbiegunkowy, a także pastę na odrobaczenie do podawania przez kolejne 3 dni.
Co jest przyczyną takiego stanu kotki? Prawdopodobnie potworne zarobaczenie oraz błędy żywieniowe. Pani doktor ocenia też stan ugryzionego uszka – na szczęście rana jest czysta i zastrupiona, a zatem ten wypadek musiał wydarzyć się już chwilę temu. Uszko wymaga jedynie obserwacji, a w razie sączenia się rany, przemywania odpowiednimi środkami odkażającymi. Z całym pakietem leków oraz zaleceń mała Suzi wraca do domu tymczasowego, gdzie przez najbliższe tygodnie będzie nabierać sił. Jeśli po drodze nie wydarzy się nic złego, za tydzień czeka nas kolejna wizyta kontrolna.
Według lekarza, leczenie Suzi potrwa co najmniej 3-4 tygodnie. Potem jeśli wszystko będzie dobrze kotkę czeka szczepienie, a także zabieg kastracji. Mamy nadzieję, że tak właśnie będzie, choć wiemy, że przed nami długa droga. Malutka Suzi w ciszy i cieple odpoczywa. Jeszcze troszkę się boi, jeszcze nie potrafi uwierzyć, że wokół niej nie dzieje się nic złego, ale przytulona do serca głośno mruczy i wtula się w człowieka. Powoli uczy się zabaw i beztroskiego kociego dzieciństwa.
Mamy nadzieję, że i do tej historii uda nam się dopisać szczęśliwe zakończenie. Ale, żeby tak mogło się stać, bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Dlatego już dziś, w imieniu malutkiej Suzi bardzo prosimy o pomoc.
Ładuję...