Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Sylwia... Piękna, dostoja, urocza...
Ale to wszystko dzięki Nam i Waszej pomocy :)
Wyzdrowiała, a po kastracji i szczepieniu znalazła cudowny dom :)
Dziękujemy za pomoc
Są w mieście takie miejsca, gdzie koty mają swoje kocie bazy. Te dzikie i nieufne, która chowają się na widok człowieka. Są w mieście tacy ludzie, którzy opiekują się tymi wolno żyjącymi kotami, bo to tylko pozory, że takie koty wcale nie potrzebują człowieka. Chodzą więc ludzie pod osłoną nocy do kocich baz, zostawiają jedzenie i świeżą wodę i doglądają, czy żaden z rezydentów nie potrzebuje pomocy.
Czasem zdarzy się, że pojawi się tu nowy, którego trzeba złapać i zawieźć na kastrację, wtedy nocna wyprawa przedłuża się. Kiedy ludzie obejdą wszystkie tajne kocie miejsca i dopilnują wszelkich kocich spraw zmęczeni, ale z uśmiechem na ustach, wracają do swych domów.
Zdarza się jednak czasem i tak, że do kociej bazy przyjdzie chory, porzucony, skrzywdzony kot, przyjdzie po to, by prosić człowieka o pomoc. Czeka wtedy taki biedak, aż po zmroku zjawi się człowiek, a kiedy ten już przyjdzie, kot zachowuje się zupełnie inaczej niż stali rezydenci bazy. Bezdomny porzucony kot, choć z początku nieśmiało, ale z wielką nadzieją wyrysowaną w kocich oczach podchodzi do człowieka i prosi o ratunek.
Tak właśnie zaczęła się historia Sylwii, około 2-letniej kotki, która przyszła prosić o pomoc. Pojawiła się pewnego wieczoru w miejscu dokarmiana kotów wolno żyjących. Kiedy kobieta, która opiekuje się kotami w tym miejscu, zobaczyła ją, aż złapała się za głowę. Wychudzona kotka rzucała się na każdy kęs jedzenia, oczy miała tak zaropiałe, że ledwie mogła je otworzyć. Kobieta nie wahając się ani chwili zabrała kotkę do domu, a o swoim odkryciu poinformowała Fundację Felineus.
Z samego rana Sylwia trafiła do lecznicy. Kotka była bardzo zaniedbana. Oprócz kociego kataru i ropiejących oczek problem stanowiło także liczne grono pasożytów. Pchły skakały po całym futerku, brzuszek pękał od robaków, a z uszu wylewał się świerzbowiec. Kotka dostała pakiet leków i środków przeciwpasożytniczych. Sylwia została także wykastrowana, a lekarze wykonali jej podstawowe badania. Patrząc na to, jak bardzo kotka jest zabiedzona, wyniki nie są zatrważające. Jednak wysoki poziom mocznika wymaga obserwacji i kontroli, a parametry krwinkowe niemal wołają o miskę dobrej jakościowo karmy.
Przed nami po raz kolejny długa i kosztowna droga do kociego zdrowia i szczęścia, bo zanim zaczniemy szukać dla Sylwii dobrego, kochającego domu, musimy najpierw mieć pewność, że jest zdrowa. Leczenie, w przyszłości także szczepienia, dobra jakościowo karma, wszystko to niestety kosztuje.
My niestety znów zaczynamy popadać w długi, bo tylko w marcu przyjęliśmy pod nasze skrzydła ponad 20 kocich nieszczęść. Dlatego prosimy was o wsparcie, bo każdy grosz jest na wagę kociego zdrowia i życia. Dziękujemy w imieniu każdej uratowanej istoty!
Ładuję...