Kociaki miały być ozdobą ogródków okolicznych mieszkańców. My postanowiliśmy zmienić ich los

Kolejny dzień i kolejne zgłoszenie. Kotka z małymi, chorymi na koci katar kociakami. Kociaki z relacji jednej z Pań, która zainteresowała się kotami, były bardzo chore  - na tyle, że nie jadły, gdyż miały tak zatane noski, że po prostu nie czuły jedzenia. 

Jak z nieba spadł nam dom tymczaswoy, który zgodził się przyjać kociaki pod swój dach- wyleczyć i szukać domów. I wszystko mogłoby się wydawać super, ale....

Gdy przyjechałam na miejsce, była kotka i były maluchy. Wystawiłam klatkę, część kociąt udało mi się złapać w ręcę. Gdy już kotka była przy klatce, z balkonu zaczełą wykrzykiwać pani - że kociaki takie ładne, mają tu zostać, że ona się nie zgadza na ich zabranie. Starałam się uspokoić panią i prosiłam, aby schowała się do domu, gdyż utrudnia mi pracę. Na co pani, że nie, że ona wzywa policję, bo ja te koty będę na pewno sprzedawać. 

Swoimi krzykami wystraszyła kotkę, która poszła z pozostałą dwójką maluchów i już tego dnia się nie pokazała.....

Kociaki, które udało mi się uratować, były w fatalnym stanie- zaklejone oczka od ropy, katar i odwodnienie. Od razu trafiły do weterynarza, gdzie zostało wdrożone leczenie. Kociaki to dwa kocurki i jedna kotka. Fakt, kociaki są niezwykłej urody jak na dachowce, ale nie tym kierujemy się w niesieniu pomocy, bo każdy kot zasługuje na pomoc.

Co do reszty kotów, udało się nam namierzyć kotkę z małymi i lada dzień wybieramy się by połączyć rodzeństwo, a kotkę poddać sterylizacji, by mogła wieść spokojne życie. 

Kociaki generują, niestety, największe koszta - leczenie, surowica, odpchlenie, odrobaczenie potem szczepienia. Przy 3 kotach to juz kilkaset złotych, gdzie w moim domu tymczasowym są inne kociaki wymagające opieki weterynaryjnej. 

Z całego <3 proszę Was o pomoc!!