Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pewnie właśnie odpoczywacie lub szykujecie sie na grilla, ale mamy do Was prośbę: TRZYMAJCIE KCIUKI za naszego Szczęściarza, którego skoro świt nasz wspaniały zespół wolontariacki zawiózł do kliniki… Od wczoraj kocurek nie miał apetytu, nie zjadł części leków, był osowiały, a z nosa dosłownie lał się katar. Czuwaliśmy, doglądaliśmy, robiliśmy inhalacje i liczyliśmy na to, że w końcu „zaskoczy” i poczuje się lepiej. Tak się jednak nie stało, więc nie mogliśmy czekac dłużej i ryzykować odwodnienia (lub gorzej...). Szczęściarz jest już po wstępnym badaniu i aktualnie leży pod kroplówką.
Codziennie kilkanaście osób pyta nas co u Szczęściarza, więc spieszymy z wieściami, by Was nieco uspokoić.
Nasza codzienność to ciągłe masaże opuchniętych łapek kocurka i czyszczenie jego sierści z wypływającej surowicy, które tworzą skorupę - niestety z dnia na dzień Szczęściarz jest coraz bardziej łysy, musimy być cierpliwi...
Nasze wspaniałe lekarki ciągle szukają i próbują odnaleźć przyczynę stanu Szczęściarza, po kolei wykluczając kolejne możliwości, lecz nadal nie mamy pełnej diagnozy kocurka. Dzisiaj wykluczyliśmy chorobę autoimmunoligoczną - szukamy dalej, a w międzyczasie kocurek jest smarowany maśćmi, zakraplamy mu oczy oraz podajemy szereg leków, które powolutku stawiają go na łapki.
Kocurek ma spore problemy z poruszaniem się, dlatego większość czasu spędza zakopany w kocyk z ciepłym termoforem. Z tego też względu bardzo lubi "żywy termofor", tutaj wygrzewa się na kolankach swojej opiekunki Pauli:
a tutaj u Kingi (chłopak umie się ustawić!):
Kochani, bardzo dziękujemy za Wasze ogromne wsparcie naszej zbiórki. Aktualnie nie znamy całościowych kosztów leczenia kocurka (dalej jest diagnozowany), ale chcemy dać Wam znać, że KAŻDA nadprogramowa złotówka, którą tutaj wpłacicie, zostanie wykorzystana na leczenie kolejnych "szczęściarzy", których nasza fundacja ma pod opieką ponad 40 (i ciągle ich przybywa).
Dziękujemy, jesteśmy naprawdę wzruszeni Waszym wsparciem.
Prawa część jego ciała jest opuchnięta, z łap, ucha i głowy wydziela się surowica, która tworzy skorupę uniemożliwiającą kocurkowi samodzielne mycie. Szczęściarza codziennie trzeba pielęgnować - przemywać, czesać, ściągać zaschniętą wydzielinę i sierść (sama wypada), masować, smarować maśćmi. Rany są oczyszczane i dezynfekowane, a oczy zakrapalne. Z ogromnym bólem serca wykonujemy te wszystkie czynności, ponieważ widzimy w jak opłakanym stanie jest ten kot. Sama skóra i kości - waga 2,5 kg. Na szczęście kocurek dzielnie znosi wszystkie zabiegi i ma wilczy apetyt, dlatego nie poddajemy się i walczymy dalej!
Za Szczęściarzem intensywny pobyt w szpitalu na kroplówkach i badaniach. Póki co nie wiemy, co mu dolega. Odbyliśmy już konsultacje w trzech klinikach weterynaryjnych i nie mamy diagnozy. Szukamy. Niestetyt wiąże się to z dodatkowymi kosztami. Dotychczasowe badania i pobyt na szpitalu to już koszt kilku tysięcy. Dlatego zwiększamy kwotę zbiórki i ponownie prosimy Was o pomoc! Wiemym, że razem damy radę!
Chcemy Wam przedstawić nowy koci dramat - właśnie trwa wyścig z czasem o uratowanie życia Szczęściarza - kocurka, który na pomoc czekał tak długo, że nie wiemy, czy da się go jeszcze uratować. Ale walczymy, bo widząc tę iskierkę w jego oczach, nie możemy się poddać.
Kiedy filmik z kocurkiem pojawił się na grupie pomocowej wiedzieliśmy już, że jest źle. Bardzo źle. Ku naszemu zaskoczeniu w piwnicy nie siedział kot zdziczały, a taki, który kiedyś miał dom, ale został z niego brutalnie wyrzucony. Zagłodzony, odwodniony, zasmarkany, pogryziony, dosłownie W STANIE AGONALNYM.
Jaka jest jego historia? Tego się już nie dowiemy, ale możemy się domyślać, że po wyrzuceniu z domu, schronienie w piwnicy, z której był przeganiany przez inne koty. Zaczęły się walki o terytorium - w końcu dotkliwie progryziony przestał jeść. Nie miał siły wyjść z piwnicy i szukać pomocy, tam czekał na śmierć. Wskoczył na rury pod sufitem, gdzie czuł się choć troszkę bezpiecznie, zwinął w kłębek i powoli, ale boleśnie umierał…
Gdy nasza wolontariuszka zobaczyła filmik ze zgłoszeniem, nie czekała. Ratowanie życia Szczęściarza zaczęło się natychmiast - na sygnale został zawieziony do kliniki, gdzie podjęliśmy się walki o jego życie. Czy nam się to uda?
Kilka faktów: kocurek waży zaledwie 2,5 kg, ma opuchnięte łapy i pyszczek. Pogryzione ucho zaczęło obumierać i prawdopodobnie będzie wymagało amputacji. Sierść odchodzi płatami, a Szczęściarz czuje się fatalnie. Ale żyje i jego stan jest w miarę stabilny, choć nie wiemy co dalej. Bardzo prosimy o Wasze wsparcie, a przede wszystkim o DOM TYMCZASOWY. Niech jego imię przyniesie mu szczęście, tyle już wycierpiał…
WAŻNE: najgorsze jest chyba to, że NIKT mu nie pomógł. Poza jedną osoba i naszą wolontariuszka NIKT NAWET NIE ZAINTERESOWAŁ się kocurkiem. To przerażające...
Prosimy o Wasze wsparcie!
Kochani, bardzo dziękujemy za Wasze ogromne wsparcie naszej zbiórki. Na ten moment Szczęściarz jest diagnozowany oraz leczony na bieżąco. Aktualnie nie znamy całościowych kosztów jego leczenia, ale chcemy dać Wam znać, że KAŻDA nadprogramowa złotówka, którą tutaj wpłacicie, zostanie wykorzystana na leczenie kolejnych "szczęściarzy", których nasza fundacja ma pod opieką ponad 40 (i ciągle ich przybywa). Dziękujemy, jesteśmy wzruszeni Waszym wsparciem.
Film zgłoszeniowy:
Ładuję...