Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy każdemu kto wsparł zbiórkę, niestety nie udało się zebrać wystarczającej kwoty, przesuneliśmy termin w klinice i odkładamy z celów statutowych, oznacza to też ze koń do kliniki na razie nie wróci. Dzięki pierwszemu pobytowi jego stan znacznie się poprawił , konieczne jest wykonanie dodatkowych badań ale na chwilę obecną nasze możliwości finansowe to wykluczają.
Są rzeczy które opłaca się robić, są rzeczy których nie opłaca się, ale warto.
Nie opłaca się leczyć starego konia, nic z już niego nie ma, nie można na nim prowadzić jazd, jeździć samemu a leczenie i utrzymywanie go przy życiu do jego końca jest kosztowne. Taki los spotkał 28-letniego Leosia, kiedyś dumnego uczestnika zawodów, ciężko pracującego konia w szkółce jazdy. Jeśliby wierzyć poprzedniej właścicielce to wzywała do niego lekarzy i to lekarze mówili, żeby nic nie robić, bo koń stary. Nic nie robić w przypadku Leosia tzn. nie dbać o zęby, zaakceptować fakt, że koń popuszcza mocz.
Leo trafił do nas w strasznym stanie, ponad 150 kg niedowagi, zaniki mięśniowe, kości na wierzchu, trafił do nas z informacją "on tak ma". Jednocześnie nie dostaliśmy żadnych wyników badań, nic.
Kiedy zobaczyłam go pierwszy raz, kiedy wysiadł z auta zaniemówiłam, mamy pod opieką kilka koni w wieku Leosia, żaden z nich tak nie wygląda. Na setki pytań które zadałam, odpowiedz jaka padała to, że może nasze konie miały lżejsze życie. Nie miały, ale od kiedy do nas trafiły są leczone. Rozpoczęliśmy konsultacje Leosia, szybko lekarze stwierdzili, że chudość Leosia nie wynika z wieku czy pracy w młodości, wynika z wyjątkowo zniszczonych zębów i faktu, że koń nie może jeść. Leoś od tygodni umierał z głodu.
Jego posikiwanie okazało się niczym innym jak schorzeniem starych koni, schorzeniem neurologicznym którego nie da się wyleczyć, ale można zaleczać, płukać pęcherz w którym zbiera się piasek a koń jest w stanie żyć w komforcie. Można pomóc Leosiowi dożyć swoich dni w komforcie, ale to są koszty, koszty których ktoś nie chciał ponieść, bo się nie opłaca... Nam też się nie opłaca, ale jesteśmy po to, aby styranym przez człowieka zwierzętom, chociaż w ostatniej drodze pomóc spokojnie i w komforcie dożyć swoich dni. Zdecydowaliśmy się ratować Leosia. Krok nie logiczny, ale inną opcją było patrzeć jak na naszych oczach koń umiera z głodu. Nie mogliśmy tak postąpić.
Stan Leo wymagał wyjazdu do kliniki. Zajęła się nim dr Anna Biazik z zespołem lekarzy. Usunięto Leosiowi zgniłe zęby, starnikowano przerośnięte. Tydzień płukano mu pęcherz, to co w nim było z powodu zaniedbań i nie leczenia nie było już piaskiem a zbitym błotem. Zbitym błotem w pęcherzu, uniemożliwiającym normalne wysikanie się, umiesz sobie wyobrazić ten ból?
Nie było wiadomo czy lekarzom się uda. Udało się, a Leoś wrócił do nas. 5 razy dziennie je papki z paszy treściwej, zamiast siana ma stały dostęp do trawokulek i zaczyna tyć. Będziemy regularnie płukać pęcherz i pozwolimy mu odejść godnie, może nawet za kilka lat? Bez pomocy umarłby w ciągu kilku tygodni. Umarłby z głodu w ogromnym bólu.
Było warto! Ale zupełnie się nie opłaca.
Mamy do zapłacenia ogromną dla nas fakturę, która zbiegła się w czasie z koniecznością leczenia przebywających u nas 33 koni, które zatruły się sianem. Nie jesteśmy w stanie tego dźwignąć sami, bardzo prosimy o Waszą pomoc. Dla Leosia.
Jeśli nie opłacimy faktury zablokuje nam się możliwość leczenia koni w jednej z najlepszych klinik w Polsce, a jednocześnie jednej z tylko kilku jakie są w naszym kraju.
Ładuję...