Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziekujemy wszystkim, którzy pomogli Słowikowi. Zebrana kwota pozwoliła w części pokryć koszty leczenia kocura.
Słowik – kot, który błagał o pomoc! Teraz my błagamy o pomoc na spłatę długu za leczenie...
Na pierwszy rzut oka, Słowik wyglądał jak zdrowy, zadbany kot. Pojawił się przed wigilią 2018 roku na osiedlu domków jednorodzinnych na warszawskich Włochach, a dokładniej na tarasie biura naszej znajomej. Tak długo siedział na progu tarasu, aż został wpuszczony do środka. Od tej pory, jak tylko się pojawiał, prosił o wpuszczenie do środka i cieszył się ciepłem i spokojem. Jednak w biurze na stałe zostać nie mógł, na jego pobyt na działce nie zgadzał się właściciel terenu.
Byliśmy w kropce, z jednej strony kot wyglądający na domowego, z drugiej strony bardzo garnął się do ludzi i aż żal było go wypuszczać na koniec pracy.
Kotów w tej okolicy jest bardzo mało i na początku podejrzewaliśmy, że Słowik jest po prostu kotem wychodzącym. Jednak z czasem ten uroczy burasek wyglądał coraz gorzej, wychudł, kulał, w zmierzwionym futrze pojawiły się rany. Mimo ewidentnego wygłodzenia, miał coraz większe problemy z jedzeniem. Zapadła decyzja o złapaniu – nawet, jeśli miał to być kot wychodzący, nie mogliśmy zostawić kota w takim stanie bez pomocy.
Sprawę mocno utrudniał fakt, że jest to okolica bardzo nieprzyjazna dla jakiegokolwiek kota. W ogrodach rozkładane są kawałki drutów kolczastych, przy płotach wysypywane jest potłuczone szkło. Nie ma ani schronienia dla kotów wolno żyjących, ani możliwości ich karmienia
Pierwsza próba łapania Słowika skończyła się porażką – chłopak wystraszył się klatki, uciekł i zniknął na długo. Obawialiśmy się najgorszego…
Cały czas wyglądaliśmy jego powrotu i wreszcie, po ponad miesiącu, wrócił! Ciężko nam było uwierzyć, że to ten sam kot – był w fatalnym stanie… Skrajne wychłodzenie, chwiał się na nogach, z pyszczka lała się krew, miał problemy z chodzeniem – tragedia! Na szczęście prawie od razu wszedł do klatki i w ciągu niecałej godziny został zawieziony do zaprzyjaźnionej lecznicy.
W lecznicy zbadaliśmy krew, zrobiliśmy testy, Słowik został dokładnie przebadany i dostał pierwszą pomoc – leki przeciwbólowe, kroplówkę i wzmacniający posiłek. Okazał się być młodym, niekastrowanym kocurem, wychudzone ciałko było całe w ranach (rany były nawet na jądrach!), powyrywane pazury, obolałe całe ciało, dwa złamane zęby. Wyniki badań wykazały na masywny stan zapalny i anemię – na szczęście testy fiv/felv były ujemne. Chłopak spędził w lecznicy prawie miesiąc, intensywnie leczony i powoli odkarmiany – lekarze podejrzewali polip w uchu, na szczęście okazało się, że to tylko stan zapalny, polipa nie było.
Niedawno zabraliśmy Słowika ze szpitala, już w dobrej kondycji, do nas na działkę, bo nigdzie indziej nie mamy już miejsca. Kryzys został zażegnany, Słowik teraz odpoczywa po stresach związanych z pobytem w lecznicy i przeprowadzce. Kocur mocno dziczy i nie lubi już towarzystwa człowieka....
A my jesteśmy z jednej strony szczęśliwi, bo poniewierka Słowika dobiegła końca i kryzys mamy już za sobą, a z drugiej strony jesteśmy załamani – to kolejny kot na naszym utrzymaniu, bez perspektyw na pobyt chociażby w domu tymczasowym, a na dodatek rachunek u weterynarza jest bardzo wysoki, choć jesteśmy liczeni ulgowo (969 zł za miesięczną hospitalizację)
Błagamy o pomoc! Nie mamy już ani sił, ani miejsca, ani środków na opłacenie leczenia. Prosimy o wpłaty – każda, nawet taka najmniejsza, jest dla nas nieocenioną pomocą!
Serdeczne dzięki za wszelkie wsparcie!
Ładuję...