Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Udało się kotkę wyleczyć i znalazła dom! Dziekujmey za wsparcie jej leczenia!
Na początku stycznia w naszym miejscu karmienia kotów wolnobytujących, późnym wieczorem, koleżanka znalazła kotkę w tragicznym stanie.
Kotka siedziała skulona w budce i trzęsła się cała. Wyglądała jak by miała zaraz umrzeć. Koleżanka czym prędzej zawinęła kotkę w koc i zawiozła do lecznicy. Kotka skrajnie wyczerpana, odwodniona, wychłodzona, bardzo chuda, z ogromnymi ranami na grzbiecie- wyglądało to tak jakby ja ktoś oskalpował.
W lecznicy dostała pierwsza pomoc: kroplówki, leki przeciwbólowe, antybiotyki itd. Przez dwa tygodnie była w szpitaliku na kwarantannie pod kątem wścieklizny. W tym czasie robiłyśmy diagnostykę ran na grzbiecie. Były obawy, że to chłoniak skóry, czyli wyrok śmierci. Okazało się ze diagnoza nie potwierdza chłoniaka. Rany przez ten czas były leczone i nawet dobrze się goiły. Wykluczono choroby zakaźne skory, nie jest to np. grzybica. W międzyczasie zrobiłyśmy kotce testy na białaczkę i koci HIV. Niestety wynik na FIV jest dodatni (potwierdzony drugi raz testem PCR).
Powoli dochodziła do siebie, skradła serce personelu. Nie wiemy skąd wzięła się w naszym miejscu karmienia- to odludne pustkowie z resztkami hal pofabrycznych. Być może była tak chora i „brzydka” ze ktoś się jej pozbył. Nie wiadomo. Nie ma chipa. Nie było żadnych ogłoszeń o poszukiwaniach takiego kota. Kotka ma około 2-4 lata. Jest bardzo miła, mrucząca, piękna mimo gołej skory na grzbiecie. Niestety koszty leczenia nas przerosły- dotychczas zapłaciliśmy 650 zł, na opłatę czeka jeszcze dług 1700 zł, co z prywatnej kieszeni jest kwotą bardzo dużą. Nie mamy jej dokąd zabrać, szukamy domu, na jedynaczkę.
Błagamy o wpłaty, nie udźwigniemy tego same.
Ładuję...