Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
To CUD❣️😍 Kochani nie uwierzycie‼️My sami nie możemy w to uwierzyć❣️😍 Majki został adoptowany❣️ 20.04.2020 opuścił klinikę wyruszając prosto do swojego domu❣️😍😍 Tak dobrze czytacie‼️ Majki ma dom😍😍
Zamieszkał w okolicy Chełma u wspaniałej kobiety.
Jeśli chodzi o stan zdrowia Majkiego - został przebadany od czubka nosa po końcówkę ogona, przeszedł szereg badań.. Niestety jest chory na niedoczynność tarczycy, ale koniec końców toczeń został wykluczony!!!! Ufff.. ! Skóra Majkiego wygląda dużo duużo lepiej, jednak leczenie w dalszym ciągu trwa.. Przed nim jeszcze badania kontrolne oraz szczepienia. Kastrację i chipowanie ma już za sobą, został również zaopatrzony w obroże foresto 🙂
Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się o małym piesku żyjącym od kilku miesięcy na terenie opuszczonej osady, mieszczącej się w środku lasu, ok. 25 km od Zamościa.
Z informacji, jakie udało nam się uzyskać, wynikało, że raz na jakiś czas ktoś przywozi mu tam nieco jedzenia i odjeżdża. Niewiele myśląc, pojechaliśmy na miejsce przekonać się, jak to naprawdę wygląda. To, co zastaliśmy na miejscu, zwaliło nas z nóg...
Pod schodami rozpadającej się chałupy, na kawałku zgniłej szmaty leżało skulone, trzęsące się ciało, pokryte bliznami, strupami... Nie mieliśmy bladego pojęcia, co mu się stało. Nie wiedzieliśmy też, jak sobie poradzimy z kolejnym podopiecznym. To, czego byliśmy pewni i co było oczywiste - pies nie mógł tam zostać ani minuty dłużej...
Najważniejsze było właściwe postawienie diagnozy, zaczęły się więc nasze wędrówki od jednego do drugiego lekarza weterynarii. Badania, po nich kolejne, aż w końcu się udało: toczeń i niedoczynność tarczycy. Obie są chorobami immunologicznymi, czy jedna wynika z drugiej, tego niestety dotąd nie byliśmy w stanie ustalić...
Mając już postawioną diagnozę, bardzo się ucieszyliśmy, bo był to punkt zwrotny, można było myśleć o leczeniu i przyszłości malucha. Niestety właśnie wtedy Majki poczuł się bardzo źle... Krwista biegunka, wymioty. Diagnoza - parwowiroza, która odebrała nam resztki sił... Ale nadzieja umiera ostatnia, nie poddaliśmy się. Pomimo już ogromnych kosztów i rosnącego długu, nie mogliśmy się w tym momencie poddać. Majki trafił na oddział zakaźny jednej z lubelskich klinik, gdzie otrzymał natychmiastową pomoc. Uratowano mu życie po raz kolejny...
Dziś mógłby już wyjść z kliniki, dochodzić do zdrowia, brać leki u boku opiekuna, lecz nie mamy gdzie go zabrać. Zostaliśmy z Majkim i z długami w klinikach... To cena, jaką przychodzi nam płacić za ratowanie życia porzuconych zwierząt. Niestety to bardzo wykracza poza nasze możliwości. Kwoty, jakie musimy zapłacić za diagnozowanie, leczenie Majkiego są ogromne, dlatego błagamy Państwa o każdą najdrobniejszą wpłatę.
Ładuję...