Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki wsparciu, jakie otrzymaliśmy, Tofik był leczony. Przyjmował leki i był pod opieką weterynarza. Niestety mimo ogromnego zaangażowania wszystkich– zarówno nas, Was, jak i weterynarzy, Tofik był zbyt słaby. Poddał się i zgasł.
Jaki był?
Zwykły, szary burasek. Zupełnie niepozorny, słaby, wiecznie chory. Nikt by nie pomyślał, że to cudowna, nieziemska istota. 16 maja umarł nasz Koci Anioł Stróż. Odszedł nasz Tofik. Liczyliśmy na kolejny cud. Limit cudów wyczerpał w pierwszych latach swojego życia. Walczyliśmy o niego przez ostatnie tygodnie. To była nierówna walka z chorobą. Tofik mimo osłabienia, mimo choroby nadal był naszym strażnikiem dobrego samopoczucia. Walczył do samego końca. Zasnął i odszedł zostawiając nas tutaj. Mimo upływu czasu, nie możemy w to uwierzyć. Wydaje nam się ,że zaraz wejdzie do pokoju, wskoczy na ręce i zażąda swojej porcji pieszczot. Wiele kotów spędziło życie w Przystani, wiele odeszło. Tofik był kotem wyjątkowym. Żył na kredyt, po to, żeby nas nauczyć czegoś o kotach, ich przyzwyczajeniach i chorobach, żeby nas wspierać i słuchać o upiornych miejscach, w których byliśmy ratować zwierzęta, o chorujących i cierpiących koniach. Mrużył swoje złote oczka i słuchał, czasem wtrącając mruknięcie. Toficzek od pierwszych dni pobytu w Przystani otulał nas swoją energią. Odganiał wszystkie złe myśli i czuwał nad tym, aby ten czas spędzany z nim był wolny od wszelkich zmartwień. Jak było nam źle, zawsze można było wygadać się Tofikowi. On dawał nam poczucie bezpieczeństwa, dawał poczucie, że wszystko będzie dobrze, przywracał równowagę psychiczną tym, którzy tego potrzebowali i to wtedy, gdy leżał na kolanach przychodziły nam pomysły na rozwiązanie danego problemu. Przez długich siedem lat udawała mu się ta sztuka. Teraz kiedy go zabrakło… będzie nam bardzo ciężko. Nasz Koci Anioł Stróż nie był ideałem. Czasem rozrabiał, domagał się uwagi, siusiał do butów, do torebek, ale był naszym ukochanym i niewątpliwie najmądrzejszym kotem. Jesteśmy jeszcze w szoku, my którzy powinniśmy być odporni na odchodzenie naszych zwierząt. Łzy się leją, ale nie wierzymy, że go już nie ma… Z całego serca, dziękujemy Państwu za pomoc w walce z chorobą Tofika.
Dziękujemy, że mogliśmy zrobić wszystko, co dało się zrobić
Tofik zamieszkał w Przystani Ocalenie w 2008 roku. Jest już dorosłym kotem, jednak na takiego nie wygląda. Jest dość drobny i malutki. Jego historia jest tragiczna. W zimie maleńkie kociątko zostało znalezione na zwłokach zabitej matki. Kocicę najprawdopodobniej potrącił samochód. Maluszek był bardzo chory. Potwornie zarobaczony i zapchlony. Z trudem udało się go oderwać od martwej matki. Syczał, prychał i bronił się. Nie miał siły i w końcu się poddał.
Wystarczyło kilka dni, żeby zrozumiał, że nie chcemy jego krzywdy. Z przerażonego, syczącego kotka zmienił się w mruczące miłe kociątko. Walczyliśmy o jego życie już kilka razy. Tofik choruje na wirusową śmiertelną kocią chorobę. Dzięki naszym staraniom, leczeniu przeżył z nami już siedem lat. Cudownych siedem lat razem. Czasem nasiusia do butów, czasem do czyjeś torebki, ale później przyjdzie na kolana, mrucząc i prosząc o pieszczoty. Nie sposób na niego się gniewać. Odkąd do nas trafił, lubił spać w łóżeczkach dla lalek i tak mu zostało do dnia dzisiejszego. Lubi wszelkiego rodzaju klawiatury i czasem wysyła wiadomości w świat. Jest wyjątkowo dzielnym i mądrym stworzeniem.
Dla Toffika nie istnieją inne koty - nie zauważa ich nawet, nie wchodzi też w konflikty z psami... dla Toficzka istniejemy tylko my- ludzie. To z nami chce spędzać każdą chwilę swojego krótkiego życia, to z nami siada za stołem, przy komputerze, albo na wersalce i ogląda telewizję. Gdy tylko się obudzi lub gdy wrócimy i wchodzimy do domu, wskakuje natychmiast na ramię albo siada na kolanach... Tak i my poświęcamy mu każdą wolną chwilę, odkąd się u nas pojawił, ponieważ wszystko wskazywało na to, że życie tego naszego małego, ale "wielkiego" przyjaciela, będzie krótkie.
Wola życia Tofika zaskakuje wszystkich, w tym lekarzy. Tofik ma już siedem lat, a obawialiśmy się, że nie przeżyje roku. Do tej pory Toficzek radził sobie bardzo dzielnie. Niestety, kilka tygodni temu zachorował na nerki. Leczenie jest bardzo utrudnione przez FIP. Dostał już dwa zastrzyki, dzięki łańcuszkowi dobrych serc. Po pierwszych dawkach leku nastąpiła maleńka poprawa jego stanu, która daje nadzieję na przyszłość. Niestety, leczenie Tofika pochłania ogromne nakłady finansowe. Leki są bardzo drogie, jeden zastrzyk to koszt około stu złotych. Tofik takich zastrzyków musi przyjąć najmniej 10. Do tego dochodzi karma przeznaczona dla kotów chorych na nerki. W tej chwili to jedyne, co wolno mu jeść. Tofik się jeszcze nie poddał, wciąż walczy, a my walczymy o niego. Potrzebujemy finansowego wsparcia w tej walce. Nasi weterynarze wciąż rozważają kolejne opcje leczenia. Niestety, nie ma ich dużo, ale chcemy zrobić wszystko, aby ratować naszego małego przyjaciela. To on jest tym zwierzakiem, który zawsze odpędzał od nas smutki i złe myśli, to on od siedmiu lat jest kocim strażnikiem naszego dobrego samopoczucia, to on jest naszym opiekuńczym kotem. Po szczególnie ciężkim dniu układał się obok naszej głowy na poduszce, jakby chciał zabrać od nas wszystkie złe myśli. Bardzo prosimy o pomoc dla Tofika, który wciąż walczy i bardzo chce żyć.
Ładuję...