Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Tonic po operacji przepukliny kręgosłupa, niestety przegrał walkę i odszedł za Tęczowy Most. Żegnaj maleńki promyczku :*
Dlaczego tak trudno znaleźć szczęście, a jak już się je znajdzie, to tak trudno zatrzymać na dłużej?
Na imię mam Tonic, mam 8,5 roku. Takie imię dały mi ciocie z Fundacji Westy do Adopcji. Mam siostrę o rok młodszą Lavę.... kochamy się bardzo.
Siedem lat mieszkałem w strasznym, ponurym miejscu, w klatce, bez dostępu do wody, a jedzenie dostawalem raz dziennie i było to surowe mięso zalane wodą. Obok w klatce zamieszkała Lava. Pokochałem ją od razu. W trudnych chwilach, kiedy choroba trawiła nasze organizmy, mieliśmy tylko siebie. Przytulaliśmy się przez pręty klatek i ogrzewaliśmy nawzajem.
Pewnego dnia wydarzył się cud. Do "hodowli" w której mieszkaliśmy przyszla Pani, która po wielkiej kłòtni z hodowcą, zabrała mnie i Lavę, potem szybko trafiliśmy do cioć z Fundacji WdA. Nie raz w nocy, kiedy leżałem przytulony do Lavy, szeptałem jej do uszka, że nigdy jej nie opuszczę, że wszystko będzie dobrze i przyjdzie taki dzień kiedyś, że będziemy biegać jak szaleni brzegiem morza i będziemy gonić fale. Ciocie z fundacji byly cudowne. One wiedziały, że nie zostawię Lavy samej i znalazły nam wspaniały domek w Warszawie.
Nasza nowa mama Ewelina jest przekochana. Kocha nas nad życie, a my kochamy ją. Uwielbiam patrzeć na nią jak krząta się po domu, a najbardziej lubię jak siada obok nas na kanapie i czochra za uszkami. Można by rzec, że nasze marzenia się spełniły, gdyby...
No właśnie...gdyby nie nieszczęścia jakie nas ciągle spotykają.
Mama leczy nas bez przerwy. Moje uszka były w dramatycznym stanie i mamie już ręce opadały, bo wcale nie chciały się wyleczyć. Źle też jest z Lavą, bo jej skóra ciągle pokrywa się strupami i swędzi, chociaż mama wydała już majątek na lekarzy, lekarstwa i karmę. Lava też ma problem z tarczycą i coraz gorzej widzi, trzeba z nią do okulusty iść... Ale największy smutek ja sprawiłem mamci, bo ona teraz ciągle płacze przeze mnie.
Pół roku temu miałem mikroudar. Mordkę mam trochę zniekształconą i nieruchome oczko. Neurolog leczył mnie długo, ale lepiej już z tym oczkiem i pysiem nie będzie.
Na koniec czerwca mama zrobiła nam niespodziankę i zabrała na wczasy nad morze. W końcu spełniło się moje i Lawy marzenie. Mogliśmy biegać brzegiem morza, gonić fale.
Było fantastycznie....
Po powrocie okazało się, że urosło mi coś dziwnego na paluszku. Pan doktor powiedział, że trzeba to wyciąć, ale tak ten guzek byl ułożony, że musiał mi amputować paluszek. Długo miałem zabandażowaną łapkę. Opatrunki zmieniano mi codziennie, a łapcia bolała bardzo. Nie mogłem chodzić, Lava pocieszała mnie wtedy, tak jak kiedyś ja ją. Wynik przyszedł, że to mięśniak, czyli nic groźnego, ale paluszka nie mam.
W niedzielę stało się coś złego ze mną. Nie mogłem wstać z łóżka, bardzo bolały mnie plecy, nie czułem kiedy robię siusiu. Każdy ruch wywoływał ból. Mama zawiozła mnie szybko do szpitala, a tam lekarze wykonali mi mnóstwo badań. Dwa dni byłem w szpitalu, martwilem się o to co ze mną będzie i o to, że zostawiłem Lavę samą. Zrobiono mi RTG, a neurolog zlecił rezonans magnetyczny główki i kręgosłupa. Diagnoza jest zła. Mam przepuklinę kregosłupa, którą pewnie miałem od dawna, ale teraz urosła i uciska na nerwy, stąd ten paraliż i potworny ból. Na dodatek w jednej łapce mam poluzowaną rzepkę i zwichniecie 1 stopnia, a w drugiej łapce zerwane więzadło. Jestem przerażony, bo czeka mnie bardzo poważna i droga operacja.
Mama płacze caly czas, martwi się o mnie i o to, że nie mamy pieniędzy na tak kosztowną operację, bo tyle wydała na nasze leczenie, że nie ma już oszczędności. Nie wiem co ze mna będzię. Leżę obolały, raz dziennie mamcia podłącza mi kroplówkę, robi zastrzyk przeciwbólowy, robi lewatywę bo sam nie umiem się załatwić, podaje mi leki, kąpie, okrywa ciepłym kocykiem i szepce do uszka jak bardzo mnie kocha.
A ja chcę być zdrowy, chcę biegać, cieszyć się życiem i miłością mamy i siostry Lavy. Poza tym obiecałem Lavie, że nigdy jej nie zostawię. Jak wszyscy już śpią to płaczę cichutko nad swoim losem. Co ze mną będzie? Czy mama da radę opiekować się sparaliżowanym synkiem?!
Pomóżcie mi wyzdrowieć!
Tonic i Lava to byli podopieczni naszej fundacji. Bardzo chcemy pomóc Tonicowi, bo już dość tych nieszczęść w jego życiu. Czlowiek kiedyś go skrzywdzilł i człowiek powinien mu pomóc. Opiekunka Tonica i Lavy robi wszystko, co w jej mocy, aby psiaki były szczęśliwe, ale splot ostatnich złych wydarzeń, przerasta ją.
Obecne koszty:
• operacja kręgosłupa ok 3.000 zł;
• szpital 800 zł;
• kontrola ok. 2x130, zł;
• rezonans magnetyczny 1.300 zł.
To ponad 5000 zł! Pomóżmy Tonicowi.
Ładuję...