Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wczoraj przyjechała do mnie Tosia.
Była zmęczona po podróży, tak że przysypiała podczas filmu.
Tosia ma taki koński katar – zołzy i będzie musiała spędzić kilka dni w boksie, żeby nie zaraziła reszty koni. Przyjedzie do niej weterynarz i ją wyleczy. Jak będzie już zdrowa to dołączy do reszty stada.
Do Tosi przyjedzie też kowal zająć się jej kopytami, które się tego domagają.
Jeszcze raz dziękujemy, razem z Tosią za życie, które jej podarowaliście.,
Małą Tosię spotkałem dzisiaj rano. Dostałem zgłoszenie i pojechałem sprawdzić, czy jeszcze tam jest. Czy żyje...
Żałosne rżenie dochodziło zza obory. Kucka stała w starej drewutni, koło pryzmy z obornikiem. Nie zasługiwała nawet na swój kawałek komórki, który był dla takich jak ona celą śmierci. Handlarz próbował ominąć temat i mnie zbyć. Gdy powiedziałem, że interesuje mnie kupno, zaśmiał się tylko.
„Szkoda twojego czasu, jutro jedzie do rzeźni, ona nie ma po co żyć. Zresztą do jutra przecież i tak nie zdarzysz zebrać pieniędzy.”
Spojrzałem na biedną Tosię. To starsza, spracowana kucka. Ma bardzo zniszczone kopytka, wszy i jest zaniedbana. Handlarz powiedział, że całe życie woziła dzieci, ale jedno ugryzła, więc musieli się jej pozbyć, dodał, że „takie śmiecie nie zasługują, by żyć”. Dorzucił stek obraźliwych słów, których nie będę już Państwu cytował.
W tamtym momencie zrozumiałem, z jakimi ludźmi mam do czynienia. Mała Tosia musiała bardzo cierpieć i być potwornie wyzyskiwana. Nigdy nie widziałem, by kucyk z takimi kopytkami woził dzieci… Ugryzła, bo może ją bolało? Może chciała się bronić, bo nie była już w stanie dłużej znosić bólu. Nie wiedziała, że obrona skaże ją na śmierć. I nie miało znaczenia, że pod serduszkiem rośnie w niej źrebaczek. Dla handlarza to dobrze, więcej waży, więc ten więcej zarobi, tu od zawsze liczą się tylko kilogramy, bo kilogramy to pieniądze.
Drodzy Państwo, wpłaciłem już zaliczkę za Tosię. Resztę muszę donieść do 9 listopada. Jej życie wyceniono na 3100 zł. Do tego dojdą koszta leczenia, transportu kucki oraz pierwsze tygodnie utrzymania. Handlarz nie wierzy w powodzenie. Twierdzi, że ludzie nią też pogardzą i nie pozwolą, by żyło zwierzę, które ugryzło człowieka. A przecież ona tylko broniła siebie i swoje maleństwo…
Proszę o pomoc, mam tylko te kilka godzin na uzbieranie potrzebnej kwoty. Nie wiem, czy się uda, ale musimy spróbować. Proszę, nie odmawiajmy jej życia.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387
Ładuję...